Tour de Pologne: Schumacher wygrał również w Polsce

Stefan Schumacher zapewnił sobie zwycięstwo, bo był najszybszy na dwóch ostatnich górskich etapach. Najlepszy z Polaków Marek Rutkiewicz był czwarty

- Od zawsze ludzie pytają mnie, jaki mam związek z Michaelem, czy może jestem jego bratem. W Niemczech jest tysiące Schumacherów. Jestem po prostu jednym z nich. Nie mam nic wspólnego z Michaelem - mówi Stefan Schumacher. Niezupełnie. Jeździ równie szybko jak słynny kierowca Formuły 1. - Myślę, że jest szybszy na rowerze niż samochodem - żartuje polski masażysta grupy Gerolsteiner Sławomir Błaszczyk.

Główna różnica między oboma Niemcami, oprócz nieporównywalnie wysokich zarobków i popularności na korzyść Michaela, to styl jazdy. Kiedy Stefan wygrywa, atakuje w ostatniej chwili. Pozbawia wtedy złudzeń tych, co tuż przed metą mają nadzieję na zwycięstwo. Ale to specyfika dyscypliny. Najlepsi kolarze, szczególnie w górach, zawsze zbierają siły na ostatni podjazd.

Tak było w ten weekend na Orlinku w Karpaczu. W sobotę 300 m przed finiszem 25-letni Schumacher dogonił dwóch ostatnich uciekinierów: Rosjanina Władimira Jefimkina (Caisse d'Epargne) i Aleksandra Kołobiewa (Rabobank). - On jest kanibalem. Nie ma litości. Zawsze chce wygrywać - mówi o Niemcu Błaszczyk.

25-letni Polak zajął czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej, z takim samym czasem jak trzeci Alessandro Ballan (Lampre). Zdecydowała suma lepszych miejsc, jakie w TdP zajął Włoch. To najwyższe miejsce Polaka w wyścigu ProTour, zwanym często kolarską Ligą Mistrzów, choć dziś bardziej pasowałoby określenie kolarska F1. Przeciętna prędkość trwającego tydzień wyścigu, z trzema typowo górskimi etapami, wyniosła prawie 40 km/godz. W niedzielę organizatorzy opóźnili start, aby kolarze nie przyjechali za szybko, co zaszkodziłoby ich pokazaniu w telewizji.

Rutkiewicza dzieli od Roberta Kubicy podobny dystans co Stefana Schumachera od Michaela Schumachera. Nie jeździ nawet w grupie Pro, a w TdP znalazł się tylko dzięki specjalnemu zaproszeniu dyrektora wyścigu Czesława Langa dla polskiej ekipy Intel Action. Wciąż nie może sprawdzić się więc w wielkiej imprezie typu Tour de France, Giro d'Italia czy Vuelta. Gdyby nie głupia strata trzech minut na płaskim etapie do Torunia, w pierwszej dziesiątce byłby też Przemysław Niemiec z włoskiego zespołu Miche. Zajął ostatecznie 19. miejsce.

To dlatego zagraniczni kolarze, szefowie najlepszych grup i sędziowie wciąż wyżej cenią TdP niż polskich zawodników, z których tylko trzech (Sylwester Szmyd z Lampre, startuje teraz we Vuelcie; Dariusz Baranowski w Astanie i Mazur) jeździło w tym roku w grupach ProTour. W przyszłym swoje miejsce straci Baranowski, ale do grupy Liquigas, która z logo siostrzanej firmy Gaspol występowała w TdP, ma dołączyć nowy Polak. Być może będzie nim właśnie Rutkiewicz.

Marek Rutkiewicz, najlepszy z Polaków:

Przed rozpoczęciem wyścigu liczyłem na miejsce w piątce, teraz, kiedy było tak blisko trzeciego miejsca, czuję niedosyt. Zastanawiam się nad swoją przyszłością. Najpierw porozmawiam z szefem grupy Intel Action. Potem przystąpię do rozmów z pierwszą dywizją. Nie chciałbym jeździć we włoskiej drużynie, bo nie chcę się "zajechać". Najbardziej odpowiadałaby mi grupa holenderska albo niemiecka.

Do Francji nie zamierzam wrócić. Mam przykre doświadczenia. Moja sprawa dopingowa została już zamknięta, wszyscy zostali uniewinnieni, ale miesiąc temu znowu przyszło pismo, że sędzia się odwołał i znowu będzie to maglowane.

Wyniki 7. etapu, Jelenia Góra - Karpacz (126 km):

...

Sławomir Kohut (Polska/Miche) nie ukończył

Jarosław Zarębski (Polska/Intel Action) nie ukończył

Krzysztof Szczawiński (Polska/Ceramica Flaminia) nie ukończył

Mariusz Witecki (Polska/Intel Action) nie ukończył

Klasyfikacja końcowa:

...

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.