Szarapowa najlepsza w US Open

Maria Szarapowa nie lubi, gdy widzi się w niej tylko piękną dziewczynę i słup reklamowy. Dlatego zacisnęła zęby i we wspaniałym stylu pokonała w finale US Open 6:4, 6:4 Justine Henin-Hardenne

Finał US Open kobiet - relacja "Z czuba"

"You're so pretty!", czyli "Jesteś taka piękna" - śpiewają pracownicy hotelu na Manhattanie, a potem szofer w limuzynie i kibice na stadionie. Wszyscy uśmiechają się cukierkowato, gdy Maria Szarapowa jedzie na swój mecz. Jest słodko, pięknie i wspaniale. Ale tylko do momentu, gdy Szarapowa wychodzi na kort i wydając z siebie przeraźliwy jęk, który swoją mocą roztłukłby pewnie całą porcelanę świata, wygrywa pierwszą piłkę. Dopiero wtedy wszyscy milkną, a kamera pokazuje zbliżenie twarzy Rosjanki. Jej mina mówi "zaraz was wszystkich pozabijam". Tak wygląda reklama Nike, którą od dwóch tygodni można zobaczyć w amerykańskiej telewizji.

Okazała się prorocza, bo mimo całej tej cukierkowatej otoczki, jaka od dwóch lat towarzyszy Rosjance - najczęściej fotografowanej, najbardziej rozchwytywanej przez sponsorów sportsmenki globu - mina "zaraz was wszystkich pozabijam" nie zeszła z jej twarzy ani razu. Szarapowa, grając najlepszy tenis w karierze, wygrała w sobotę US Open. W finale nie dała szans faworyzowanej Belgijce Justine Henin-Hardenne.

- Wygranie Wimbledonu w 2004 r., czyli mojego pierwszego Szlema, było najwspanialszym przeżyciem. Drugi Szlem dodaje mi jednak pewności siebie. Jest trochę jak wisienka na torcie. Ale to nie koniec, ja mam w planie jeszcze kilka takich wisienek - mówiła Szarapowa na pomeczowej konferencji.

Zagrała w Nowym Jorku perfekcyjnie. W półfinale upokorzyła numer jeden na świecie Amelie Mauresmo, którą ograła w trzech setach, ale dwa z nich wygrała do zera (6:0, 4:6, 6:0)! Rozstawiona z dwójką Henin-Hardenne też nie miała jak zrobić w finale krzywdy świetnie serwującej Rosjance. Długie nogi nosiły Szarapową wszędzie tam, gdzie potrzeba, a jej okraszony przekraczającym 100 decybeli jękiem forhend po prostu wbijał w ziemię zagubioną Belgijkę.

Henin-Hardenne na pocieszenie zostało to, że jest pierwszą tenisistką od dziewięciu lat, która doszła do czterech wielkoszlemowych finałów z rzędu. Przed US Open przegrała z Mauresmo finały Australian Open i Wimbledonu oraz triumfowała na Roland Garros. Ostatnio taka sztuka udała się w 1997 r. Szwajcarce Martinie Hingis. - Maria była lepsza ode mnie, zagrała bardzo agresywnie, a ja dałam sobie narzucić jej styl - powiedziała Belgijka.

Szarapowa dostanie za zwycięstwo 1,2 mln dol., co akurat w jej przypadku jest zaledwie kroplą w morzu. Jak wyliczył niedawno magazyn "Sports Illustrated", urodzona na Syberii Rosjanka jest najlepiej zarabiającą kobietą sportowcem na świecie. Rocznie jej przychody wynoszą ok. 25 mln dol., ale tylko ok. 5 proc. zarabia, grając w tenisa. Reszta to wpływy od sponsorów, wśród których prym wiodą wspomniane Nike, a także Canon i Motorola. Maria nie lubi, gdy nie docenia się jej gry, tego, że jest milionerką właśnie dzięki tenisowi, ale ze zobowiązań wobec sponsorów i tak wywiązuje się idealnie. Pierwszą rzeczą, którą zrobiła przed ceremonią wręczenia nagród, było więc wyciągnięcie z torebki złotego telefonu Motoroli, zegarka i innych gadżetów. Oczywiście patrzyła na to cała Ameryka i 23 tys. widzów na wypełnionym po brzegi Arthur Ashe Stadium.

Szarapowa nie jest jednak typem pięknej, ale głupiutkiej blondynki. Gdyby tak było, nie potrafiłaby rozłożyć taktycznie na łopatki Mauresmo i Henin-Hardenne. Jej zaciętość i surowość wynikają z tego, że jest piekielnie ambitna i harda. To dlatego pokłóciła się z dziennikarzem na konferencji prasowej, kiedy ten próbował sugerować, że trenerzy dawali jej znaki (co jest zakazane) podczas finału. - Czy naprawdę myślisz, że wygrałam US Open, bo ktoś pokazał mi z trybun, że muszę zjeść banana? Wygrałam, bo ciężko na to zapracowałam - zaatakowała reportera Szarapowa.

13 - tyle turniejów wygrała w karierze Szarapowa

1,2 mln dol. - dostała Szarapowa za wygranie US Open

25 mln dol. - dostanie w ciągu najbliższych dziesięciu lat od producenta rakiet - firmy Prince. To tylko jeden z kilkunastu sponsorów 19-letniej Rosjanki

Navratilova wygrała po raz ostatni

Po pożegnaniu Andre Agassiego przyszedł czas na Martinę Navratilovą. 50-letnia Amerykanka zwyciężyła w sobotę w 59 (!) w karierze turnieju wielkoszlemowym i zakończyła karierę. W finale miksta, grając z Bobem Bryanem, Navratilova wygrała 6:2, 6:3 z Kvetą Peschke i Martinem Dammem z Czech. - Widzicie, jeśli gra się wystarczająco długo, to w końcu można coś wygrać - żartowała z dziennikarzami Navratilova. Tłum na Arthur Ashe Stadium zgotował jej owację na stojąco, choć emocje były mniejsze, niż gdy odchodził Agassi.

Urodzona w Czechach tenisistka jest jedną z najbardziej utytułowanych w historii dyscypliny. Od lat 70. wygrała w singlu rekordowe 167 turniejów. Zakończyła karierę w 1994 r., ale po kilku latach wróciła, bo jak mówiła, "stęskniła się za tenisem". Grała wyłącznie w deblu i mikście, ale wciąż z sukcesami. - Mogłabym grać jeszcze pięć lat, ale postanowiłam, że odejdę, bo chcę, a nie dlatego, że muszę - powiedziała Navratilova na koniec.

Wynik finału:

Maria Szarapowa (Rosja, 3) - Justine Henin-Hardenne (Belgia,2) 6:4, 6:4.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.