Trzeba było Beckera, by pożegnać Agassiego

Andre Agassi zakończył karierę. W trzeciej rundzie US Open, w jego 1144 kolejnym meczu, pokonał go 7:5, 6:7, 6:4, 7:5 Niemiec Benjamin Becker

- Dziękuję wam za wszystko, za te wspaniałe 21 lat - mówił Agassi przez łzy do 23-tysięcznego tłumu na Arthur Ashe Stadium po swoim ostatnim meczu w karierze. Przed Wimbledonem zapowiedział, że tegoroczny US Open będzie jego pożegnaniem z tenisem.

Kibice nie spodziewali się jednak porażki akurat w tym meczu. W poprzednich dwóch rundach Agassi po zaciętych meczach pokonał bardziej utytułowanych rywali - Andreja Pavela i rozstawionego z ósemką Marcosa Baghdatisa.

Ale to właśnie mało znany niemiecki tenisista, który ze słynnym Borisem Beckerem nie ma nic wspólnego, przeszedł do historii jako ten, który spuścił kurtynę po finałowym występie Agassiego.

36-letni Amerykanin, który od połowy meczu zmagał się z bólem pleców i wyraźnie nie radził sobie z tą kontuzją, po ostatniej piłce usiadł na krześle, ukrył twarz w dłoniach i zaczął płakać. Po chwili jednak nie bał się podnieść głowy, chciał chłonąć każdą chwilę, spojrzeć po raz ostatni na tłum kibiców i im podziękować.

Jeszcze trzy minuty wcześniej Agassi miał piłkę setową przy stanie 5:4, mógł doprowadzić do remisu 2:2 w setach i przedłużyć swoją przygodę z tenisem choć o jednego seta. Ale Becker, który przez cały mecz grał bardzo dobrze, akurat wtedy, gdy był pod ścianą, zagrał perfekcyjnie. To było trochę tak, jakby na tę krótką chwilę na korcie pojawił się Boris Becker i wziął sprawy w swoje ręce. Najpierw dwa asy, potem - już przy serwisie Agassiego - seria genialnych returnów i było po meczu.

Paradoksalnie w swoich 14 pojedynkach ze słynnym Borisem Beckerem Agassi aż dziesięciokrotnie schodził z kortu jako zwycięzca. Z Benjaminem zagrał po raz pierwszy i przegrał swój ostatni mecz w życiu.

Gdy Agassi płakał, Benjamin Becker stał i tak jak wszyscy na stadionie bił mu brawo. - To dla mnie wielki zaszczyt. Nigdy nie zapomnę tego dnia - powiedział Niemiec.

Copyright © Agora SA