Gwiazdy utonęły w deszczu

Najszybszy człowiek świata Asafa Powell nie zszedł poniżej dziesięciu sekund w biegu na sto metrów, a caryca tyczki Jelena Isinbajewa nawet nie oddała skoku. Świetnie się zapowiadający mityng Pedro's Cup przegrał z ulewą i wiatrem

To miało być święto lekkiej atletyki, jakiego Warszawa jeszcze nie widziała. Liczba gwiazd pierwszej wielkości obecnych na stadionie Orła przyprawiała o zawrót głowy. Wśród nich dwie, które są magnesem każdej imprezy globu - Asafa Powell i Jelena Isinbajewa. Od początku mityngu widać było, że tłumy ciągną na Orła właśnie dla nich. Opatuleni w plastikowe pelerynki widzowie piękną Jelenę zobaczyli zaraz po 16.30, gdy wraz z innymi uczestniczkami konkursu skoku o tyczce wyszła na prezentację. Chwilę później kolejne tyczkarki zaczęły się rozgrzewać, szykować sprzęt, a rekordzistka świata okryła się kocem, głowę schowała pod czapką i skulona pod parasolem czekała na swoją kolej. Ponad godzinę. W tym czasie zawodniczki toczyły nierówną walkę z wiatrem i deszczem. Poprzeczka zawieszona na wysokości czterech metrów często nawet nie drgała. Ale nie dlatego że tyczkarki szybowały nad nią. W ostatniej chwili rezygnowały z próby skoku lub tylko lekko się wybijały i przelatywały pod poprzeczką. Zmarznięci widzowie żywiej zaczęli reagować, gdy na rozbiegu stanęła Monika Pyrek. Dzwonki, piszczałki i oklaski nie pomogły. Wicemistrzyni Europy skacząca na pożyczonym sprzęcie (jej własny zaginął w drodze z jednych zawodów na drugie) dwa raz przegrała z wysokością 4,30. Gdy Monika pakowała już sprzęt, Isinbajewa rozgrzewała się. W pelerynce, takiej samej jak u kibiców, z ręcznikiem owiniętym wokół dresu, dreptała po rozbiegu. Na tablicy wyników pojawiła się informacja, że zaatakuje wysokość 4,50 (ponad pół metra mniej niż należący do niej rekord świata) i trzęsąca się z zimna Jelena była już gotowa do skoku. Pobiegła szybko, ale tuż przed zeskokiem rzuciła tyczkę i jeszcze szybciej przebiegła po materacu. Czynny udział carycy tyczki w Pedro's Cup trwał mniej niż minutę. - Strasznie długo czekałam na mój skok i zmarzłam. W tak trudnych warunkach jeszcze nie startowałam. Postaram się przyjechać za rok - powiedziała po konkursie.

- Nie udało się Jelenie, może uda się Asafie Powellowi - zastanawiali się kibice. I choć deszcz i wiatr biegaczom nie utrudnia życia tak bardzo jak tyczkarkom, świetnych wyników na setkę też zabrakło. Jamajczyk jak na najszybszego człowieka świata przystało prowadził od startu do mety. Minął ją jednak z czasem 10,02 s. - W takiej pogodzie nie byłem w stanie biec szybciej - już po wszystkim mówił Powell. A nagroda dla pierwszego człowieka, który w Polsce zejdzie poniżej dziesięciu sekund w biegu na setkę, wciąż jest do zdobycia.

W międzyczasie odbywały się inne konkurencje. M.in. bieg na 100 m kobiet z czasem 11,25 s wygrała najlepsza sprinterka w tym roku Jamajka Sherone Simpson, na 400 m najlepszy był specjalista od płotków Marek Plawgo (46,33 s), a na olbrzymie brawa zasłużyła Małgorzata Trybańska, która w dal skoczyła 6,68 m, czyli tylko 3 cm gorzej od rekordu życiowego.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.