- To czysty sportowy terroryzm - grzmi dyrektor generalny dotychczasowego klubu Małkina - Metalurga Magnitogorsk - Giennadij Wieliczkin.
Małkin został wybrany w pierwszej rundzie draftu w 2004 r. przez Pittsburgh Penguins. Był numerem drugim za Aleksandrem Owieczkinem, który w ubiegłym sezonie został najlepszym debiutantem NHL.
Małkinowi nie było dotąd dane zagrać w Ameryce. Najpierw na przeszkodzie stanął lokaut, a potem wysoka suma odstępnego, jakiej żądał za niego Metalurg. Rosjanie wycenili swojego gracza na dwa milion dolarów.
Los w swoje ręce wziął sam Małkin. W sierpniu, gdy jego zespół wracał do kraju po przedsezonowym zgrupowaniu z Finlandii, hokeista nagle zniknął na lotnisku w Helsinkach. Przez kilka dni nie wiadomo było, gdzie się podziewa. Odnalazł się w Ameryce.
Cała historia przypomina wydarzenia z lat osiemdziesiątych, gdy wielu sportowców zza Żelaznej Kurtyny, tylko w taki sposób mogło zrealizować swoje marzenia o grze w klubach na Zachodzie. Amerykańska prasa przypomina, że w podobny sposób karierę w NHL zaczął Aleksander Mogilny (późniejszy zdobywca Pucharu Stanleya z zespołem New Jersey Devils w 2000 r.), który w 1989 r. po mistrzostwach świata w Szwecji odłączył się od reprezentacji ZSRR i uciekł do USA. Wtedy miał 20 lat, tyle samo, ile teraz Małkin, uważany za najlepszego hokeistę świata spośród tych, którzy grają poza NHL.
- Chcę mieszkać w Ameryce i grać w NHL. To jest moje marzenia. Przez lata to była moja jedyna motywacja w treningach. Teraz jestem tutaj, by spełnić swoje pragnienia - powiedział po ucieczce Małkin, który teraz trenuje w El Segundo w Kalifornii w treningowym ośrodku Los Angeles Kings.
Co ciekawe Małkin w NHL nie może marzyć o zarobkach takich jak w Rosji. W Metalurgu dostawał ponad 3 miliony dolarów rocznie. W Ameryce jako debiutant dostanie niespełna milion oraz ewentualnie bonusy za wybitne osiągnięcia (np. miejsce w pierwszej dziesiątce strzelców, wybór na najlepszego debiutanta itp.).
Metalurg nie zamierza jednak tak łatwo stracić swojego najlepszego zawodnika. Już wynajął prawnika w USA, który będzie dochodził w sądzie odszkodowania. Tuż przed swoim wyjazdem Małkin podpisał bowiem kolejny - roczny - kontrakt z Metalurgiem. Teraz twierdzi, że uczynił to pod presją.
- Mówiłem nieustannie, że tylko gra w NHL pozwoli mi się rozwijać jako zawodnikowi. Nie chcieli słuchać. Rok temu obiecywali, że teraz wreszcie mnie puszczą, ale znów wywierali silną presję, bym podpisał nową umowę. I podpisałem - tłumaczy Małkin.
Rosyjski hokeista wysłał z Ameryki do Metalurga faksem list, w którym rozwiązuje kontraktu, bo ten był zawarty pod przymusem. Nie wywarło to jednak żadnego wrażenia na szefach rosyjskiego klubu.
- O jakim przymusie on mówi - dziwi się Wieliczkin. - Zapytajcie naszych milicjantów, co to jest przymus. To jest wtedy, gdy oni wyrżną twoją głową o żeliwny kaloryfer na ścianie. A jeśli chodzi o ten faks, który do nas doszedł, to nie był on podpisany przez Małkina. To czyste fałszerstwo. Już wyrzuciłem to do kosza na śmieci.
Problem pozyskiwania graczy z Europy przez NHL nie jest nowy. Od lat ciągną się konflikty. Miało je uregulować porozumienia władz północnoamerykańskiej ligi i Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie. Specjalną umowę udało się wynegocjować w 2005 r., ale Rosjanie - jako jedyni w Europie - jej nie zaakceptowali. Według jej warunków Metalurg mógłby za Małkina uzyskać najwyżej 200 tys. dolarów, ale szefowie klubu z Magnitogorska żądają 10 razy więcej.
Sprawa ma dla Rosjan prestiżowe znaczenie. Po Metalurgu już kolejne kluby (Lokomotiw Jaroslawl i Bars Kazań) zamierzają walczyć o swoich młodych hokeistów, którzy wybrali karierę za Oceanem.
Te działania popiera rosyjska federacja hokejowa, na czele której stoi były bramkarz Sbornej Władisław Tretiak oraz minister sportu - swego czasu jeden z najlepszych hokeistów świata - Wiaczesław Fietisow.
- Nie mamy zamiaru siedzieć cicho i nic nie robić, gdy NHL zabiera nam najlepszych graczy - mówi Tretiak.
Sprawa Małkina dała mu kolejny argument, by nie podpisywać umowy z NHL, którą szef Metalurga nazwą haniebną.
Zapytany o sumę, jakiej oczekuje za Małkina Wieliczkin powiedział. - Przed jego zniknięciem chcieliśmy do Pittsburgha 2 milionów dolarów. Teraz chcemy więcej. O wiele więcej.