- To największy dzień w mojej karierze - powiedział 19-latek ze Szkocji po zwycięstwie 7:5, 6:4 nad człowiekiem, który jest liderem rankingu ATP od 133 tygodni. Federer zagrał słabo, fatalnie serwował, Murray (ATP, 21) aż siedmiokrotnie przełamał jego podanie. Mimo słabszej dyspozycji Szwajcara, który w niedzielę wygrał turniej w Toronto i tłumaczył się przemęczeniem, jego porażka w drugiej rundzie to sensacja.
Szwajcar nie wygrał seta w meczu po raz pierwszy od 194 spotkań! Po raz ostatni odpadł w tak wczesnej fazie turnieju w sierpniu 2004 r. - w drugiej rundzie igrzysk olimpijskich w Atenach pokonał go Czech
Tomas Berdych.
Od porażki z Berdychem wygrali z nim tylko Marat Safin, Richard Gasquet, David Nalbandian i
Rafael Nadal. Temu ostatniemu Federer uległ 14 miesięcy temu w półfinale Rolanda Garrosa i cztery razy w tym roku, zawsze w finałach.
- Wygranie dwóch turniejów z serii Masters, czyli 12 meczów w 13 dni, to ponad moje siły - powiedział Szwajcar. Te słowa potwierdza jego zeszłoroczny kalendarz startów - Federer wygrał w Cincinnati, ale w Toronto nie startował. Teraz skusił się na oba turnieje.
Gdyby najlepszemu tenisiście świata udało się dojść w Cincinnati do finału, wyrównałby rekord Ivana Lenda, który w latach 1981-82 doszedł do 18 finałów z rzędu. Licznik Federera zatrzymał się na 17. Przestał też biec inny rekord - kolejnych wygranych meczów na twardych kortach w Ameryce. Stanęło na 55.
Choć angielska prasa podeszła do wyczynu Murraya z wielkim entuzjazmem - bulwarowy "Sun" napisał nawet o upokorzeniu Federera - to z odtrąbieniem narodzin nowej gwiazdy trzeba poczekać. Murray błysnął już m.in. podczas
Wimbledonu, pokonując
Andy'ego Roddicka, a odkąd pracuje ze słynnym trenerem Bradem Gilbertem, który poukładał jego grę i okiełznał kapryśny charakter, przegrał tylko dwa mecze (na 12). Prawdziwym testem dla Federera i Murraya będzie jednak dopiero zaczynający się 28 sierpnia
US Open. - Każdy czasem przegrywa. Moim celem jest obrona tytuły w Nowym Jorku i tylko to się liczy - skomentował Federer.