Kaźmierowski: jego goli nikt nie zliczy

Do tej pory właściciel Groclinu Zbigniew Drzymała napastników kupował, i to raczej drogo - wystarczy wspomnieć choćby Andrzeja Niedzielana, Grzegorza Rasiaka czy Adriana Sikorę. W tym roku odkrył, że skarb być może ma u siebie, w zespole juniorów.

Ten skarb to 19-letni wychowanek Szymon Kaźmierowski. W poprzednim sezonie niewiele grał w ekstraklasie, wystąpił w zaledwie czterech spotkaniach - to dlatego, że grał w zespole juniorów starszych. Strzelił tam mnóstwo goli. Ile? - 78 czy 85, różnie mówią - rzuca napastnik. W sobotę Kaźmierowski strzelił pierwszego gola w ekstraklasie.

- W pierwszej lidze bramki zdobywa się tak samo jak w juniorach. Nie widzę specjalnej różnicy - mówi młody piłkarz. - Gola chciałbym zadedykować wszystkim trenerom, z którymi pracowałem. Ale szczególnie trenerowi Piotrowi Kowalowi, który prowadzi zespół juniorów.

Czy to będzie sezon Kaźmierowskiego w pierwszej drużynie Dyskobolii? - To czysty talent, urodzony łowca goli, choć na razie nie jest przygotowany do gry przez 90 minut. Ma też pecha, że urodził się w Polsce i nie przeszedł kilku lat centralnego szkolenia, gdzie jak na Zachodzie zadbano by o jego właściwy rozwój fizyczny, techniczny i taktyczny - uważa trener Werner Liczka. I chyba ma rację, bo w meczu z Legią na boisku wytrzymał 63 min. - Zszedł, bo łapały go skurcze - tłumaczył szkoleniowiec.

Zszedł, chociaż nie chciał. Kiedy zwieziono go z boiska i rozmasowano mu mięśnie, chciał wrócić do gry. Dopiero stanowczy gest trenera sprawił, że usiadł na ławce rezerwowych. - Brakuje mi sił na całe spotkanie. Ale proszę pamiętać, że w ogóle nie miałem przerwy. Kiedy tylko zakończył się sezon u juniorów, natychmiast pojechałem na zgrupowanie z pierwszą drużyną. Przez cały rok grałem w każdy weekend - tłumaczy piłkarz.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.