Dla Kubicy tor Hungaroring nie jest nowością. - Startowałem tu raz, w 2001 r., w moim pierwszym sezonie w Formule Renault i był to pierwszy wyścig, w którym udało mi się nawiązać walkę z czołówką - wspomina polski kierowca. - To nieprzyjemny tor, co chwilę trzeba przyspieszać i zwalniać.
Kubica tylko raz w życiu był widzem na wyścigu Formuły 1 i było to właśnie w stolicy Węgier. - Powtarzałem wszystkim, że nie chcę oglądać wyścigów i nie pojawię się ponownie na Grand Prix, chyba, że jako kierowca. To zabawne, miałem wtedy 12 lat, a Jacques (Villeneuve - kierowca teamu BMW Sauber, którego Kubica zastąpi w wyścigu o Grand Prix Węgier) wygrał tamten wyścig. Teraz pracujemy razem.
Przygotowanie bolidów przed niedzielnym wyścigiem będzie poważnym wyzwaniem dla ekipy technicznej teamu. Zaledwie tydzień temu odbywały się zawody o Grand Prix Niemiec na torze Hockenheim - zupełnie innym od toru w stolicy Węgier. - Dwa wyścigi w ciągu ośmiu dni to zawsze wielkie wyzwanie - mówi Mario Theissen, dyrektor BMW Motorsport. - Wielu członków ekipy nie ma czasu pomiędzy zawodami zajrzeć do domu. Przygotowanie i transport bolidów odbywa się pod wielką presją czasu.
- Nawet po zmianie silników na mniejsze V8, ten morderczy tor wymaga maksymalnej siły docisku - mówi Willy Rampf, dyrektor techniczny teamu. - Z powodu pyłu nawierzchnia toru jest mało przyczepna, co może powodować podsterowność.