Prasa o wpadce Landisa: Kolarstwo umiera

To koniec tej dyscypliny sportu - woła kolarski świat po wpadce dopingowej Floyda Landisa. Amerykanin nie przyznaje się do winy

Zwycięzca Tour de France, u którego stwierdzono podwyższony poziom testosteronu, udzielił wywiadu "Sports Illustrated", a wczoraj po południu w Madrycie zwołał konferencję prasową. - Niczego nie brałem. Mam naturalnie zawyżony poziom testosteronu - powiedział Landis.

Będzie bronił się też, wskazując na leki, które brał na bolące biodro. Landis od kilku lat zażywał kortyzon, by uśmierzyć ból. Mimo ciągłych kłopotów z biodrem przez ostatnie cztery lata nie zdecydował się jednak na operację. Wolał brać kortyzon. Wczoraj przypomniało mu się też, że codziennie bierze leki na tarczycę (ma tzw. chorobę Hoshimoto). - Mam z nią kłopoty od jakiegoś czasu. Biorę pastylki - stwierdził 30-letni Amerykanin, który może być pierwszym w historii Wielkiej Pętli zwycięzcą zdyskwalifikowanym za doping (i drugim triumfatorem, któremu odebrano tytuł, bo w 1904 r. Maurice Garin stracił go za przejażdżkę pociągiem na trasie etapu).

- Będę walczył o oczyszczenie mojego imienia - zapowiedział Amerykanin. Chce wynająć hiszpańskiego lekarza Luisa Hernandeza, który pomógł już kilku kolarzom, u których stwierdzono za wyskoki poziom testosteronu. Wykazał, że to u nich naturalne lub było wynikiem brania leków. Częściowo Landisa w obronę wzięła też amerykańska prasa, np. "New York Times" cytuje lekarzy, którzy spekulują, że u Landisa zaburzenie mogło pojawić się samoczynnie.

W Europie nastroje są skrajnie pesymistyczne. "The Times", który jako pierwszy napisał, że Landis mógł oszukiwać, w komentarzu redakcyjnym pisze o końcu kolarstwa. "Ta dyscyplina sportu jest skończona i już się nie podniesie" - grzmi brytyjski dziennik. "Pantani, Ullrich, Basso, Hamilton, Millar, Landis. Wszystkie ikony sportu oszukiwały. Jaki więc ma on sens?" - pyta "The Times". Podobne nastroje są we Francji. Szefowie Tour de France mówią, że czekają na badanie próbki B, ale szykują się na najgorsze. "Wstyd, smutek, rozczarowanie, katastrofa" - mówią. W Niemczech telewizja ZDF, która pokazywała Tour, oświadczyła, że już nie chce go relacjonować. - Kupiliśmy prawa do wyścigu kolarskiego, a nie do zawodów farmaceutycznych - powiedział Nikolaus Brender, redaktor naczelny ZDF. - Jeśli próbka B da wynik pozytywny, to będzie katastrofa. Będziemy musieli zrobić trzęsienie ziemi, by uratować kolarstwo - przyznał szef Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) Irlandczyk Pat McQuaid i wezwał do krucjaty antydopingowej. - Nastały ciemne czasy. Sytuacja jest dramatyczna - dodaje szef grupy Rabobank Erik Breuking. Tymczasem szef Światowej Agencji Dopingowej (WADA) Dick Pound zaatakował UCI, że zawiodła w walce z dopingiem: - Wasz system antydopingowy nie działa. Tworzycie bohaterów, pomniki, by zaraz zwalać je na bruk.

Wśród morza cytatów, jakie wylały się po wpadce Landisa, najmocniej brzmi jednak Hiszpan Oscar Pereiro, który najpewniej zostanie teraz zwycięzcą Wielkiej Pętli: - Dla dobra sportu wolałbym wciąż być drugi - powiedział Hiszpan. Landis pozna wynik próbki B najprawdopodobniej w poniedziałek.

Czy jesteś za legalizacją dopingu?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.