Dźwigała znaczy Polonia

Urodził się w Warszawie, grał w czterech w stołecznych klubach, otarł się o Legię, ale od zawsze związany jest z Polonią. W niedzielę Dariusz Dźwigała wystąpi w swoich ósmych derbach stolicy

Z Dariuszem Dźwigałą rozmawia Adrian Dąbek

Wyobraża Pan sobie ekstraklasę bez derbów Warszawy?

Nie, i zrobimy wszystko, żeby w przyszłym sezonie również grać z Legią w pierwszej lidze. Dlatego w niedzielę najlepiej zdobyć trzy punkty. Jesteśmy w takiej sytuacji, że z każdym musimy grać o zwycięstwo. Niby gramy dobrze, ale punktów nam nie przybywa.

Legia ostatnio regularnie wygrywa w derbach. Najbliżej zdobycia punktów byliście w ostatnim meczu we wrześniu.

I co z tego, że byliśmy blisko. Nigdy nie jesteśmy jakoś szczególnie gorszą drużyną, może poza tym nieszczęsnym 2:7, ale nie potrafimy zdobyć punktów.

Pan, grając w Polonii, nigdy jeszcze nie wygrał z Legią. Wtedy, gdy Polonia zdobywała mistrzostwo, zwyciężając na Łazienkowskiej 3:0, był Pan graczem Pogoni...

Wtedy koncentrowałem się tylko na Pogoni, ale chciałbym przeżyć coś takiego. Wiadomo, że długo nie pogram, kontrakt mi się kończy w czerwcu. Żeby grać w przyszłym sezonie w pierwszej lidze, to musimy teraz wygrać, i zrobię wszystko, żeby tak było. Ale miałem kiedyś przyjemność wygrania na Łazienkowskiej 1:0, zresztą po golu zdobytym w ostatniej minucie z rzutu rożnego. Grałem wtedy w Górniku, a trenerem był obecny opiekun Polonii Jan Żurek.

A co znaczą derby dla Pana?

To szczególny mecz, bo nikomu nie uśmiecha się być wytykanym, że się dostało 7:2. Tam, gdzie mieszkam, jest więcej kibiców Legii, i zdarza się, że koło moich okien są okrzyki "Legia!". Ale jestem dumny, że gram w Polonii, i chciałbym to udokumentować wygraną. W niedzielę wszystko zweryfikuje boisko. Same umiejętności to nie wszystko, musi być też chęć zwycięstwa. Czasem tego brakuje, jak w meczu z Wisłą, kiedy przegraliśmy jeszcze przed wyjściem na boisko.

Dużo się wtedy mówiło o premiach dla polonistów za pokonanie "Białej Gwiazdy". Czy przed derbami też są obiecane jakieś bonusy?

Nie ma specjalnej premii. Zresztą to nie ma znaczenia. O tym się nie myśli. Może być i milion dolarów, ale jak ktoś pęknie, to nie wygra. Każdy gra dla siebie. Ja nie myślę o pieniądzach. Muszę wygrać, bo dla mnie najważniejsze jest utrzymanie Polonii.

Kilka lat temu - właśnie kiedy był Pan w Górniku - w jednym z wywiadów można było przeczytać, że do Legii poszedłby Pan nawet na kolanach.

Nigdy nic takiego nie powiedziałem o Legii. Powiedziałem, że poszedłbym do Górnika, odchodząc z Hetmana Zamość. Górnik wtedy był i w dalszym ciągu jest jednym z najbardziej utytułowanych polskich klubów.

Ale był Pan bliski gry w Legii.

Były ze dwa czy trzy podejścia. Ktoś tam z Legii chciał, żebym tam grał, ale nie doszło do żadnych konkretów. Bliski nigdy nie byłem.

W Legii warszawiakiem jest rodzynek Marcin Rosłoń, natomiast w Polonii jest spora grupa wychowanków.

Ja jestem dumny, że gram w klubie, gdzie gra tylu chłopaków tu wychowanych. Pod tym względem to klub wyjątkowy. Polonia słynęła z dobrej pracy z młodzieżą, zawsze się liczy w mistrzostwach polskich drużyn młodzieżowych. I potem trzeba dać szansę rozwoju i zadebiutowania w pierwszej lidze tym młodym piłkarzom. Legia tak zrobiła choćby z Janczykiem - choć nie wychowankiem - i okazał się on jedną z rewelacji ligi. Ale klub z Łazienkowskiej może sobie pozwolić na to, żeby młodego zawodnika wprowadzić do składu, bo ma wyrównany zespół i najsilniejszą ławkę w Polsce. My mamy nóż na gardle i jesteśmy w zbyt trudnej sytuacji, żeby kogoś niedoświadczonego ogrywać w zespole. Gdybyśmy byli pewni utrzymania, to byłbym pierwszym, który jest gotów ustąpić miejsca młodszemu koledze, żeby się rozwijał.

Ale do tego chyba daleka droga. Mimo 37 lat wciąż jest Pan wiodącą postacią w drużynie.

Moja forma zależy od predyspozycji mięśniowych, nie miałem też nigdy poważnej kontuzji. Grał będę, dopóki starczy zdrowia i jeśli wciąż będę potrzebny drużynie, nawet jeżeli ograniczałoby się to do 15-minutowych epizodów. A po zakończeniu kariery chcę pracować w Polonii, być przy klubie i dożyć takich chwil, które mnie ominęły. Jestem praktycznie wychowankiem Polonii, a gdy "Czarne Koszule" zdobywały mistrzostwo, byłem w Szczecinie.

Nigdy Pan nie strzelił gola Legii.

Nigdy nie robiłem sobie takich założeń, że będę grał dotąd, aż trafię do siatki Legii. Wiadomo, że chciałbym strzelić bramkę tej drużynie, ale nie jest to cel sam w sobie. Powinien pomóc w odniesieniu zwycięstwa. Wszystkie swoje bramki mogę oddać za utrzymanie Polonii w lidze.

Trenował Pan w Drukarzu, Gwardii, Ursusie, ale to Polonia była najważniejsza.

W wieku dziewięciu lat zacząłem trenować na Drukarzu, który kiedyś był filią Polonii. Choć jako młody dzieciak bywałem na treningach pierwszej drużyny Legii. Jak kiedyś przyłapałem przykładowo Jacka Kazimierskiego, to byłem dumny i szczęśliwy, że mogłem go dotknąć. A później miałem przyjemność trenowania z nim w Polonii.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.