Chelsea odkrywa Amerykę

Andrij Szewczenko śmieje się z plotek angielskich gazet, jakoby po sezonie miał przejść do Chelsea. Mistrzowie Anglii zaginają parol na Freddy'ego Adu - amerykańskiego następcę Pelego

"Guardian" i "Daily Mail" napisały, że Szewczenko miałby odejść z Milanu za 35 mln funtów. 10 mln z tej sumy Chelsea przekazałaby, oddając Argentyńczyka Hernana Crespo. 30-letni Ukrainiec uzgodnił już ponoć warunki czteroletniego kontraktu, miałby zarabiać 110 tys. funtów tygodniowo, a jego żona w zeszłym miesiącu miała szukać mieszkania w Londynie.

Po porażce w 1/8 finału Ligi Mistrzów z Barceloną José Mourinho powiedział, że w letnim oknie transferowym odstąpi od zasady niesprowadzania wielkich gwiazd na Stamford Bridge. Oprócz Szewczenki do Chelsea mają przejść Michael Ballack z Bayernu i Ashley Cole z Arsenalu.

Ukrainiec na spekulacje prasowe zareagował po powrocie z Lyonu, gdzie w środę jego Milan zremisował 0:0. - Nic nie wiem o takiej ofercie. Dziękuje jednak angielskim dziennikarzom. Dzięki nim władze Milanu przedłużą ze mną kontrakt - powiedział Ukrainiec, którego obecna umowa z mediolańczykami kończy się za trzy lata.

Gdyby Szewczenko trafił jednak do Chelsea, ruszyłby z nią na podbój Stanów Zjednoczonych. Władze klubu podpisały właśnie umowę z Anschutz Entertainment Group. Firma, która jest częścią naftowego giganta, jest współwłaścicielem czterech klubów grających w Major League Soccer - Los Angeles Galaxy, Chicago Fire, DC United i Houston 1836. Na mocy umowy londyńczycy będą mieli pierwszeństwo przy transferach zawodników z tych klubów. Czy to oznacza, że uznawany za następcę Pelego Freddy Adu z DC United może już się szykować do przeprowadzki na Stamford Bridge? Starają się o niego wszystkie najlepsze kluby w Europie.

Kontrakt, który wejdzie w życie w 2007 r., zakłada, że "The Blues" przed każdym sezonem wezmą udział w turnieju z udziałem najlepszych zespołów MLS. - W 2014 r. chcemy być uznawani za największy piłkarski klub na świecie. Ta umowa nam w tym pomoże - powiedział prezes Chelsea Peter Kenyon.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.