Gęsior wciąż na scenie

Kiedy Dariusz Gęsior zaczynał grać w I lidze, Tomasz Zahorski chodził do przedszkola. W sobotę obaj pokonali bramkarza GKS Bełchatów.

Gęsior to jedyny piłkarz, który w polskiej lidze gra nieprzerwanie od 1988 r. - Kupa czasu. Od tego czasu w lidze i w piłce zmieniło się wszystko. Zimą nie biega się po górach, są lekarze, odżywki. Kiedy zaczynałem w Ruchu Chorzów, bazowaliśmy na paru maściach i wodzie mineralnej z Huty Batory - opowiada. Choć nie grał w zagranicznym klubie, w Polsce przenosił się często. - Piłkarz powinien często zmieniać kluby. Jeśli tego nie robi, czeka go stagnacja - uważa.

Gęsior grał w Ruchu, Widzewie Łódź, Pogoni Szczecin, Amice Wronki, Wiśle Płock. - Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść - mówił, rozwiązując jesienią kontrakt w Płocku. Scena kusi jednak Gęsiora. Zimą znalazł nowego pracodawcę w Grodzisku Wlkp. I tu dopadł go pech - w styczniu doznał kontuzji, która przeszkodziła mu w przygotowaniach do sezonu. Od trzech tygodni był jednak zdrowy, ale zadebiutował dopiero w meczu z Bełchatowem. Pięć minut po wejściu na boisko strzelił gola. - Bramka była ważna, bo dzięki niej zespół uwierzył, że można wygrać. Cieszę się, że pomogłem uporządkować grę zespołu w środku pola - mówi Gęsior. Dlaczego zagrał dopiero teraz i to nie od pierwszej minuty meczu? - Nie wiem. Za skład i za wynik odpowiada trener - dodaje.

Jak długo pogra jeszcze w piłkę? - Skoro zdrowie dopisuje, to dlaczego mam kończyć karierę? - spytał i pierwszy wybiegł z szatni na pomeczową przebieżkę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.