Fruwając pod koszem: Chytry dwa razy zyskuje

Pomalutku, po cichutku New Jersey Nets wracają do elity NBA. Nie byłoby to możliwe, gdyby ich właściciel nie okazał się kiedyś skąpym, zimnym draniem

A to było tak. Latem 2004 r. kontrolę nad Nets przejął Bruce Rattner, nowojorski deweloper, któremu marzyło się przeniesienie drużyny na Brooklyn i zbudowanie tam wielkiego kompleksu sportowo-handlowo-mieszkalnego. Dzięki kilku kapitalnym transferom menedżera Roda Thorna (m.in. ściągnięcie Jasona Kidda) Nets byli wtedy w czołówce NBA.

Akurat kończył się kontrakt Kenyona Martina, nadziei Nets, twardziela, jak się patrzy, kreowanego na nowego Charlesa Oakleya. K-Mart chciał maksymalnego kontraktu. Rattner -onieśmielony nową inwestycją i pokłócony trochę ze wspólnikami - odmawiał. Na nic zdały się prośby managementu i lobbing mediów, które twierdziły, że bez Martina Nets stoczą się w przeciętność. Właściciel powiedział "nie" i K-Mart poszedł do Denver. Nets dostali w zamian tylko kilka wyborów w drafcie.

Kolejne miesiące potwierdziły trafność czarnych prognoz. Nets przegrywali, szefowie klubu namawiali Alonzo Mourninga do przedwczesnego zakończenia kariery. Przeglądano oferty na kontuzjowanego, podstarzałego Jasona Kidda. Dziwić mogło jedynie przedłużenie kontraktu z Richardem Jeffersonem - czyżby to on miał być liderem drużyny? Bruce Rattner bił się w piersi i przepraszał za niezatrzymanie K-Marta.

Tymczasem skąpstwo opłaciło się. Menedżerowie Toronto chcieli sprzedać sfrustrowanego Vince'a Cartera. Szukali wyborów w drafcie. A te, nawet w nadmiarze, były w New Jersey pozyskane w wymuszonym transferze K-Marta. Nets oddali do Toronto Mourninga, dwóch średniaków, dwa wybory draftowe - w zamian dostali Cartera, którego gwiazda rozbłysła w New Jersey na nowo.

Ta dziwna seria wydarzeń uszczęśliwiła wiele osób. K-Mart nie był wart pieniędzy, których wówczas żądał, w Denver gra trzecie czy nawet czwarte skrzypce, zdobywając średnio 13,4 pkt i 6,5 zbiórki. Ale i tak jest zadowolony - czuje się potrzebny, zarabia mnóstwo kasy i gra w fajnej, młodej drużynie. Mourning poszedł do Miami - u boku Shaqa w swoim ukochanym klubie chce powalczyć o tytuł mistrza NBA.

A Nets są trzecią najlepszą drużyną na Wschodzie. Po ostatniej serii siedmiu zwycięstw mają bilans 39-28. Odejście Mourninga uwolniło miejsce dla młodego centra Nenada Krsticia, którego talent świetnie się rozwija. Jason Kidd doszedł do siebie po kontuzji i wciąż należy do najlepszych rozgrywających w lidze. Vince Carter się odrodził. A Richard Jefferson nie musi udawać lidera i jako jedna z trzech gwiazd drużyny radzi sobie znakomicie.

W tym roku walka o tytuł na Wschodzie rozstrzygnie się pewnie między Detroit i Miami, ale za rok może być już inaczej. Zwłaszcza że Nets wymieniani są wśród faworytów wyścigu o względy Kevina Garnetta. Mają Kidda, z którym chciałby grać każdy, mają wciąż zbędne wybory w drafcie, mają smaczny kąsek transferowy w postaci Cartera lub Jeffersona.

Nie zmienia się tylko jedno - choć Nets mają i wyniki, i fajną drużynę, nikt ich nie docenia. Stacje telewizyjne nie chcą transmitować ich meczów. - Na TNT nie transmitowali nas ani razu. Nie żebym był zazdrosny, ale gadamy o tym od początku sezonu - mamy All-Stara w postaci Vince'a Cartera, mamy jednego z najbardziej ekscytujących zawodników w lidze, czyli J-Kidda, gramy superkoszykówkę i nikt nas nie kocha? - żali się Richard Jefferson. A Jason Kidd dodaje: - Pewnie pokażą nas dopiero w play-off. W którąś niedzielę nas chyba transmitowali, bo nikt inny nie grał. Coś musieli pokazać, no i padło na nas.

Kibicom New Jersey (ciekawe, czy tacy w Polsce są) życzymy, żeby niedosyt transmisji pozostał ich najpoważniejszym problemem.

Kronika towarzyska

Kobe Bryant w wywiadzie dla "Jerusalem Post" powiedział, że nie miałby nic przeciwko temu, żeby być Żydem.

Dennis Rodman wystąpi w towarzyskim meczu eksgwiazd NBA z reprezentacją Filipin. Zagrają też Kevin Willis, Alex English, Sidney Moncrief, Darryl Dawkins, Otis Birdsong i Calvin Murphy. Ten ostatni ma 70 lat.

W meczu z Milwaukee Darius Miles z Portland zaliczył trzy faule, zero punktów i zero zbiórek. Po meczu powiedział, że jest bardzo zmęczony i potrzebuje odpoczynku. Pewnie dlatego dwa dni później nie pojawił się o 10 rano na treningu. - Wstałem o 8.45, ubrałem się, autobus miał być o 9.45, więc stwierdziłem, że jeszcze chwilę poleżę i pooglądam telewizję. Gdy wstałem, była 11.30 - opowiadał Miles. Za karę przesiedział cały mecz z Phoenix na ławce.

Utah Jazz uhonorowali Karla Malone'a. W przerwie meczu z Washington koszulka z numerem 32 zawisła pod kopułą hali Delta Center, oczywiście obok koszulki Johna Stocktona. Przed halą (obok pomnika Stocktona) stanął pomnik Karla. My honorujemy Malone'a specjalnym wydaniem rubryki "Ciekawostki".

Ciekawostki

Podczas draftu w 1985 roku Malone miał na sobie wyjątkowo brzydki garnitur. Do dzisiaj jest on notorycznie obśmiewany przez różne stacje telewizyjne.

Co nie udało się Karlowi, udało się jego córce. Cheryl Ford zdobyła mistrzostwo WNBA z Detroit Shock w 2003.

Karl przybył do Salt Lake City 24 lipca 1985. W mieście akurat odbywała się parada z okazji mormońskiego Święta Pionierów, więc na ulice wyległy tłumy. Malone miał akurat tego dnia urodziny i był pewien, że ludzie wiwatowali na jego cześć.

Karl Malone jest właścicielem sieci lodziarni.

Malone na mecze przyjeżdżał harleyem, latem dużo chodził po górach, wędkował i polował. Ma hopla na punkcie ciężarówek, latem przemierza tysiące mil, prowadząc osiemnastokołowce. Kolekcjonuje broń.

Był przeciwny powrotowi zarażonego wirusem HIV Magica Johnsona do NBA.

Rozważał ubieganie się o posadę gubernatora stanu Arkansas z ramienia Republikanów. Sądząc po wynikach Arnolda Schwarzeneggera - miałby spore szanse.

Był uważany za boiskowego brutala. Robił krzywdę przeciwnikom - czasem łokciem, czasem kolanem. Na liście ofiar (rozbita głowa, złamana kość policzkowa, wstrząs mózgu, połamane żebra) znaleźli się m.in. Isiah Thomas, Donyell Marshall, Shawn Bradley, David Robinson i Steve Nash.

Jest rekordzistą NBA pod względem liczby wykonywanych i trafionych rzutów wolnych. Jeśli chodzi o liczbę zdobytych punktów, przegrywa tylko z Kareemem Abdulem Jabbarem.

Zagrał w sumie w 1476 meczach, średnio przebywał na parkiecie 37,2 min, trafiał ze skutecznością 51 proc., rzuty wolne - 74 proc. Zdobywał średnio 25 pkt, miał 10,1 zbiórki, 3,6 asysty, 1,4 przechwytu.

W wieku 40 lat, grając w Lakers, został najstarszym zawodnikiem NBA, któremu udało się zaliczyć triple double: 10 pkt, 11 zbiórek i 10 asyst w ciągu 26 min meczu z San Antonio.

11 razy wybierano go do pierwszej piątki NBA. Dwa razy - do drugiej piątki, raz - do trzeciej. 14 razy grał w Meczu Gwiazd (pod koniec kariery bardzo niechętnie). Dwukrotnie zdobył nagrodę MVP, dwa razy był też MVP Meczu Gwiazd (raz wspólnie z Johnem Stocktonem).

Kilka lat temu zajął 13. miejsce w głosowaniu na koszykarza wszech czasów. W drafcie też został wybrany z numerem 13. Ciekawe, prawda?

źródło: Wikipedia

Tako rzecze Shaq

Gdy przejdę na emeryturę, będę się ubiegać o jego posadę. Nie radzi sobie zbyt dobrze - o Stu Jacksonie, wiceprezesie NBA, który ukarał Shaqa grzywną 5 tys. dol. za rzekomy brutalny faul na Andresie Nocionim.

Niezłe numery

68 razy z rzędu Chauncey Billups, Richard Hamilton, Tayshaun Prince, Rasheed Wallace i Ben Wallace wychodzili na parkiet w pierwszej piątce Detroit Pistons. To rekord NBA.

Złota myśl

Teraz, po 20 latach, już wiem, że to stan.

Karl Malone o Utah. Kiedyś myślał, że to miasto.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.