Fruwając pod koszem: Wsady jak się patrzy

To był najlepszy konkurs slam dunków w tym milenium, a może nawet od starożytnych pojedynków Michaela Jordana i Dominique Wilkinsa. Byłby jeszcze lepszy, gdyby sędziowie nie uparli się przyznać zwycięstwa najmniejszemu na parkiecie.

Zapraszamy na blog olimpijski pisany przez autorów felietonu

Nate Robinson, pierwszoroczniak z New York Knicks, w ocenie trenera Larry'ego Browna nie nadaje się wprawdzie na rozgrywającego, ale za to jest "chodzącym replayem", specjalistą od tricków i nietypowych zagrań. W dodatku jest malutki (175 cm), co już przed konkursem czyniło go faworytem. Bo choć koszykówka jest grą wielkoludów, slam dunki najlepiej wyglądają w wykonaniu malców.

Reputację cyrkowca Robinson ugruntował w finale, gdy do pomocy wziął sobie Spuda Webba, zwycięzcę sprzed 20 lat, a przy tym najniższego w historii triumfatora konkursu slam dunków (170 cm). Ubrał go w starą koszulkę Atlanty Hawks, postawił trzy metry przed koszem, a potem rozpędził się i... składając nogi w nożyce, przefrunął mu tuż nad głową.

Supersztuczka, kapitalny slam dunk - który w niemal każdym konkursie biłby na głowę wyczyny rywali.

Ale nie w tym. W sobotę absolutnym numerem jeden był Andre Iguodala (Philadelphia 76'ers), który serię superatletycznych slam dunków ukoronował wyczynem wręcz kaskaderskim. Otóż rozpoczął bieg z tylnej strony kosza, złapał piłkę rzuconą o tył tablicy i zadunkował, przefrunąwszy wpierw pod tablicą (tak, wiemy - to trudno opisać i jeszcze trudniej sobie wyobrazić). Jak to się stało, że nie walnął głową w tablicę, nie mamy pojęcia. Zeszłoroczny zwycięzca konkursu wsadów Josh Smith powiedział, że nigdy by na taki numer nie wpadł, a nawet teraz - gdy go zobaczył - nie odważyłby się go powtórzyć. Później Iguodala zachwycił raz jeszcze: wyrzuconą, odbitą od parkietu piłkę chwycił w locie, przełożył ją za plecami z ręki do ręki i zapakował od góry. I znowu - trudno opisać, ale ci, którzy widzieli, wiedzą, o co chodzi.

Niestety Iguodala (198 cm) nie jest "kieszonkowcem", a wyglądało na to, że sędziowie sprzyjali malcowi z Nowego Jorku. W finale tak zamanipulowali notami, by obaj panowie zdobyli tyle samo punktów i by potrzebna była dogrywka. W dogrywce Robinson potrzebował bodajże 14 prób, by udało mu się poprzedzające slam dunk dziwaczne, cyrkowe przełożenie piłki między nogami zakończone podaniem o tablicę. Iguodala czekał i marzł, a gdy wreszcie przyszła jego kolej, ostatni slam dunk nie miał już tyle iskry co poprzednie. Nie ma pretensji do sędziów - tłumy bardziej szalały przy wsadach malutkiego Robinsona, a przecież ten konkurs robi się właśnie dla tłumów.

Ale oba przeloty - Robinsona nad Webbem i Iguodali pod tablicą - trafią do panteonu slam dunków wszech czasów.

Kronika towarzyska - wokół Meczu Gwiazd

Konkurs drużynowy "Shooting Stars" podczas Meczu Gwiazd wygrała ekipa z San Antonio. Tony Parker trafił z połowy boiska, dedykując rzut Kobe Bryantowi. Najbardziej fetowała go narzeczona, aktorka Eva Longoria. Zgodnie z tradycją najbardziej w tym konkursie ośmieszył się Magic Johnson, długo nie mogąc trafić rzutu z półdystansu.

Konkurs rozgrywających "Skills Challenge" wygrał Dwyane Wade, a najbardziej fetował go Shaq.

Konkurs rzutów za 3 punkty wygrał Dirk Nowitzki, a najbardziej fetował go właściciel Dallas Mark Cuban. Nowitzki w eliminacjach oddał rzut po końcowej syrenie i nie powinien w ogóle wejść do finału.

Najlepiej ubrany mężczyzna podczas Weekendu Gwiazd - oczywiście Shaq. Nienagannie skrojony trzyczęściowy garnitur i kapelusik w stylu Jana Rokity. Najgorzej ubrany: Kobe (skąd on wytrzasnął ten sweterek?).

Czy tylko nas do szału doprowadza, że w momencie, kiedy zaczyna się wywiad z jakimś koszykarzem, komentatorzy Canal+ zaczynają gadać o czymś zupełnie nieistotnym bądź łączą się ze studiem w Warszawie, żeby dowiedzieć się, co ma do powiedzenia Edward Durda?

Donosimy o tym już po raz 237. - Dennis Rodman chce wrócić do NBA! Zagrał mecz w lidze brytyjskiej w drużynie Brighton Bears, zebrał 23 piłki i uznał, że to dowód na to, że wciąż potrafi grać w koszykówkę. Podobno rozmawia z Portland i Toronto. Menedżer Portland widzi to nieco inaczej: "Zadzwonił jego agent i nagrał się na sekretarkę. Oddzwoniłem, powiedziałem, że nie jesteśmy zainteresowani. Nie wiem, o czym on mówi".

Jeśli już o Portland - rozgrywający tego klubu Sebastian Telfair został przyłapany na posiadaniu broni bez zezwolenia. Według Sebastiana to nieporozumienie: przez pomyłkę wziął torebkę swojej narzeczonej, a tam - traf chciał - był rewolwer. Fajną ma dziewczynę.

Największa gwiazda w historii NBA Michael Jordan sprzedaje kolekcję 21 par swoich Air Jordanów. Zyski z aukcji zostaną przekazane ofiarom huraganu "Katrina". Będzie można też kupić podpisaną przez Jordana koszulkę Byków, zestaw plakatów i piłkę do koszykówki. Aukcja rozpocznie się we wtorek na eBayu. W aukcji zamierza wziąć udział LeBron James, człowiek dość zamożny, więc życzymy powodzenia w licytacji.

Było onegdaj trzech Europejczyków - Milicić, Tskitishvili i Lampe - z których każdy miał być drugim Dirkiem Nowitzkim. Na razie żaden nie jest nawet drugim Shawnem Bradleyem. Wszyscy trzej w ostatnim tygodniu zmienili pracodawców. Tskitishvili powędrował z Minnesoty do Phoenix. Milicić rozstaje się z Detroit (które wybrało go z numerem 2 w jednym z najlepszych draftów ostatnich lat - przed Carmelo Anthonym, Dwyanem Wadem i Chrisem Boshem) i poszuka drugiej szansy w Orlando. A Lampe trafił do Houston. Dzięki temu Maciek mógł po raz pierwszy i zapewne ostatni w życiu oglądać z bliska Mecz Gwiazd. Ale kariery raczej w Houston nie zrobi, bo jak powiedział trener Jeff Van Gundy: "Transfer został dokonany z przyczyn finansowych. [Lampe] podobno nie jest złym koszykarzem. Podobno umie rzucać. Ma 21 lat. Ale ja nigdy nie widziałem go w akcji, więc się nie wypowiadam".

Tako rzecze Shaq

"Wszyscy się starzejemy. Ale gdy już skończę karierę, mam nadzieję, że będziecie mnie wspominać jako wielkiego koszykarza".

Ciekawostki

W meczu z Detroit Dwyane Wade z Miami zdobył dla swojej drużyny 17 punktów z rzędu. Lepsze osiągnięcia mieli tylko Kobe Bryant (dwukrotnie w słynnym meczu z Toronto: 22 i 19 punktów z rzędu) i Tracy McGrady (18 punktów z rzędu z Seattle). Tuż za Wade'em plasuje się niejaki Steve Blake z Portland - 16 punktów z rzędu przeciwko Dallas.

Dwyane Wade trafił w tym roku tylko 6 z 51 rzutów za trzy punkty. Ale obiecuje, że latem popracuje nad "trójkami".

Paul Pierce jest jedynym koszykarzem NBA, który przewodzi swojej drużynie i w średniej liczbie zdobytych punktów, i zbiórek, i asyst, i przechwytów.

Paul Pierce rzucił w meczu z Cleveland 50 punktów, a mimo to Celtics przegrali. Pierce jest trzecim koszykarzem z Bostonu, któremu udało się zdobyć 50 punktów (obok Larry'ego Birda i Kevina McHale'a), ale pierwszym, który zrobił to w przegranym przez Celtics meczu. Ciekawe, prawda?

Złota myśl

"Jeśli chodzi o moją drużynę, to może i przegrywamy, ale za to przegrywamy razem" - bohater konkursu wsadów Nate Robinson o New York Knicks.

Copyright © Agora SA