Astoria - Śląsk 87:82

Z 21 punktów przed przerwą, do dwóch zmalała przewaga bydgoszczan na ostatnią nerwową minutę wygranego meczu

Po sobotniej wygranej z 17-krotnym mistrzem kraju a przed poniedziałkowym meczem Energi Czarnych Słupsk z Prokomem/Treflem bydgoski zespół zajmuje wysokie czwarte miejsce w Dominet Basket Lidze. - Oko się goi, ale konto się nie goi - tak na pytanie o zszytą po uderzeniu obręczą kosza skroń odpowiedział po spotkaniu kapitan zespołu Paweł Wiekiera, który zagrał tylko pięć minut.

- Bardzo się cieszymy, że udział w play off się do nas przybliżył. Na pewno swobodniej by się jednak grało, gdyby nie ciążyły nad nami pytania o to, kiedy zostaną spłacone zaległości - mówił rezerwowy Grzegorz Kukiełka, który miał bardzo dobre wejście. - Atmosfera w drużynie i tak jest bardzo dobra, ale mogłaby się popsuć, gdyby nie było zwycięstwa. My robimy co możemy, teraz dajemy pole do popisu zarządowi - dodał. - Nie jestem odpowiedzialny za kwestie finansowe, ale mogę zapewnić, że cały najbliższy tydzień poświęcimy na rozwiązanie tych problemów - mówił na konferencji prasowej dyrektor klubu Zbigniew Słabęcki. Dodajmy, że we wtorek klub finalizuje umowę z Bankiem Pocztowym, a w środę wyjaśni się ile miasto przeznaczy dla Astorii z transzy pieniędzy na sport kwalifikowany.

Bydgoszczanie mogli znacznie wyżej pokonać utytułowanego rywala, nad którym tuż przed przerwą mieli aż 21 punktów przewagi. - Niepotrzebnie doprowadziliśmy do nerwowej końcówki. Wyszliśmy zbyt pewni siebie na drugą połowę a przecież trener przestrzegał, że mecz trwa 40 minut - komentował Kukiełka. To były zawodnik Astorii Kevin Fletcher (24 punkty, 14 zbiórek) sprawił, że Śląsk nie został rozbity. W końcówce wspomógł go Dominik Tomczyk (przed przerwą bez punktów, z trzema zbiórkami; na koniec meczu z ośmioma punktami i siedmioma zbiórkami). Gdy trafił po raz drugi w czwartej kwarcie z dystansu było tylko 83:81 dla Astorii. Cztery wolne skutecznie wykonywał jednak Arvydas Cepulis a Darren Kelly potwierdził, że nie nadaje się do prowadzenia drużyny. Dwa razy zgubił piłkę w ostatnich akcjach. Owszem zdobył 21 punktów, ale przy statystykach 9/20 za dwa i 0/5 za trzy i tylko trzech asystach. Fletcher nie miał pod koszem takiego wsparcia jakim był dla Kristijana Ercegovica Clyde Ellis. Przed meczem uhonorowany przez kibiców tytułem gracza miesiąca stycznia zbierał i dobijał piłki po niecelnych rzutach środkowego, często będąc przy tym faulowany (7/10 za dwa, 7/7 z wolnych i 9 zbiórek). Fletcherowi w walce pod tablicami nie pomógł ani inny eksbydgoszczanin Denis Korszuk (w 20 minut dwie zbiórki, 0/3 z gry i 4/4 z wolnych) ani debiutant Djordie Jovanovic. Po niespełna czterech minutach na parkiecie masywny gracz tak się poślizgnął, że krzyczącego z bólu środkowego znosili z parkietu specjaliści odnowy obu drużyn.

W jeszcze jednym elemencie gospodarze mieli przewagę nad rywalami: po raz kolejny rzut z dystansu okazał się skuteczną bronią. Drużyna trafiła 10/19 (52 procent) a rywale 9/24 (37 procent). Do tego strójki wpadały rezerwowym graczom Asty w kluczowych momentach: Tomaszowi Zabłockiemu na koniec trzeciej kwarty (70:60) i Grzegorzowi Kukiełce niecałe trzy minuty przed końcem, gdy Śląsk zbliżył się na 71:77.

Zdaniem trenerów

Jarosław Zyskowski

Śląsk Wrocław

Pierwsza połowa była tragiczna w naszym wykonaniu. Potem zaczęliśmy gonić, ale dwie decydujące trójki Astorii w ostatnich minutach spowodowały, że to bydgoszczanie cieszyli się ze zwycięstwa.

Przed przerwą pozwoliliśmy rywalom praktycznie na wszystko

Jerzy Chudeusz

Astoria Bydgoszcz

Jestem zadowolony z gry do przerwy, gdy zawodnicy realizowali wszystkie przedmeczowe założenia. Później brak koncentracji spowodował, że daliśmy Śląskowi odrobić znaczną część strat. Zwycięstwo cieszy, bo to było bardzo ważne spotkanie. Zespół pokazał dojrzałość nie dając wyrwać sobie wygranej.

not. mac

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.