Darren Kelly zagrał tak dobrze, jak nigdy dotąd - zdobył 20 punktów, notując przyzwoitą skuteczność (9/13 z gry). Na dwie minuty przed końcem meczu po jego rzucie Śląsk przegrywał tylko 57:58. Jednak w kolejnej akcji Amerykanin nie trafił, ale za to nie pomylił się skrzydłowy gości Jerome Beasley i wrocławianie już strat nie odrobili.
Śląsk był wczoraj przez większość część meczu słabszy, ale też grał w osłabieniu. Nie wystąpił kontuzjowany Maciej Zieliński, z kolei nowy zawodnik zespołu Amerykanin James Forte nie mógł wyjść na parkiet, gdyż działacze nie zdążyli go zgłosić do rozgrywek.
Wrocławianie mieli niezły początek, gdy po kilku minutach prowadzili 14:12. Zawdzięczali to niezłej grze Kevina Fletchera, przez którego przechodziła większość piłek w ataku i potrafił to wykorzystać. Niestety dla Śląska, w tej taktyce szybko połapali się gracze Polpaku. Umiejętnie odcięli w ataku Fletchera i na początku drugiej kwarty po rzutach skrzydłowego gości Zigamantasa Jonusasa było już 28:14 dla Polpaku. Goście jednak dystansu nie powiększali, bo Śląsk się zaskakująco długo trzymał, choć nasi koszykarze ustępowali rywalom w walce na tablicach, a także fatalnie wykonywali rzuty wolne (9/17).
W końcówce więcej zimnej krwi zachowali goście, którzy nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa.
Kwarty: 14:20, 11:12, 22:21, 14:15.
Era Śląsk: Skibniewski 0, Kelly 20, Kapov 8 (1), Korszuk 11 (1), Fletcher 9 oraz Tomczyk 13 (2), Dymitrowski 0, Mroczek 0.
Polpak: Szubarga 15 (1), Apodaca 9 (1), Jonusas 13 (3), Beasley 15 (1), Thomas 7 oraz Przybyszewski 6, Miś 4, Frank, Lepinaitis 0.