Rafał Stec: Losowania kontrolowane

Siatkarze Skry Bełchatów poznają w piątek rywala w drugiej rundzie Ligi Mistrzów, ale wciąż nie mają pojęcia, jakie zasady będą obowiązywać podczas losowania.

Afery oczywiście nie ma, żadnych tam nieśmiałych kontrowersji też nie. Nie warto się wychylać, by nie spłonąć ze wstydu, jak to się przytrafiło niżej podpisanemu podczas Pucharu Świata kobiet w Japonii w 2003 roku. Każdego dnia torturowałem wówczas Jeana-Pierre'a Seppeya, drugiego po bogu (Rubenie Acoście) w światowej siatkówce, zuchwałymi pytaniami o regulamin rozgrywek. Chciałem wiedzieć, jakiego wyniku potrzebują nasze Złotka, by mieć dodatkową szansę na awans do igrzysk olimpijskich. "Pan znowu swoje", "ale pan niecierpliwy", "to nie kwestia przepisów, decyzję podejmę ja i prezes Acosta" - cedził zirytowany Seppey. Naiwnie zasugerowałem, że powszechny obyczaj nakazuje ustalać reguły, zanim rozpocznie się rywalizacja. I natychmiast się zaczerwieniłem - przecież kilka tygodni wcześniej awanturowałem się już o statut czy jakikolwiek zbiór zasad, na którym opiera swoją działalność Międzynarodowa Federacja Piłki Siatkowej. Pouczono mnie, że nie jest to dokument publiczny. Kilka miesięcy potem olimpijskie kwalifikacje przegrała Dominikana (szef tamtejszego związku, nazywany "królem kurczaków" potentat branży drobiarskiej, to wiceprezydent FIVB), więc wbrew zdrowemu rozsądkowi i przyzwoitości przeniesiono ją do strefy południowoamerykańskiej. Tym razem zdołała awansować.

Koreańczycy też nie protestowali, kiedy usunięto ich z mundialu w 2002 roku, bo światowe władze uznały, że urągają powadze turnieju, wysyłając nań rezerwy. Tym bardziej nie szarpali się o elementarną uczciwość Polacy - przecież to oni Azjatów zastąpili, choć eliminacje przegrali. Trochę nerwów najedliśmy się dopiero przed jesiennymi mistrzostwami Europy, kiedy trener Raul Lozano wyrzucił z kadry trzech siatkarzy za noc przed meczem spędzoną w knajpie. Przecież na dobrą sprawę teraz Polacy mogli zostać wylani. Dlaczego nie zostali? Działacze nie są tak obeznani w personaliach polskich jak koreańskich? Knajpiane odyseje regulaminy traktują osobno? Nie wiadomo, to prawdopodobnie ściśle tajne.

Dziś można jednak wykraść każdy sekret, przecież dzięki Danowi Brownowi wiemy już nawet, z kim ożenił się Jezus Chrystus. Trener Andrzej Niemczyk śmiało typował więc, kogo na pewno unikną jego siatkarki podczas przyszłorocznych MŚ. "A nie mówiłem? Kto jeszcze wierzy w losowania, jest szczęśliwym człowiekiem, zazdroszczę mu" - triumfował potem. Też nie wyglądał na nieszczęśliwego, bo jego drużyna trafiła do grupy tak słabej, że aż kabaretowej - tylko Kenia leży w miarę blisko Europy. I znów nikt nie zapytał, skąd Niemczyk wiedział, nikt się nie stropił, nie zaniepokoił, nie poczuł moralnego niepokoju.

Przejrzałem regulamin europejskich pucharów, w tym rzeczonej Ligi Mistrzów. Na 41 stronicach losowaniami nikt sobie głowy nie zaprząta, uderza za to sążnista lista spraw finansowych, aż po drobiazgi jak 70 euro grzywny za spóźnienie w dostarczeniu potrzebnych do czegoś tam formularzy. Błądziłem w cyfrach, gdy w uszach zabrzmiał mi głos jednego z sędziów z "Piłkarskiego Pokera": Jestem uczciwym sędzią. Zapłacili za 3:0, będzie 3:0.

Copyright © Agora SA