Został tylko Czachor

Krzysztof Hołowczyc jest drugim po Marku Dąbrowskim zawodnikiem Orlen Teamu, który musiał wycofać się z Rajdu Dakar. W imprezie bierze udział już tylko Jacek Czachor

Pech dopadł "Hołka" w trakcie czwartego etapu rajdu. Olsztyński kierowca wystartował do niego znakomicie. Mijał kolejnych rywali, gdy z autem zaczęło dziać się coś złego. - Poczułem, że tył samochodu dziwnie się prowadzi. Gdy tylko zacząłem hamować, to tylne lewe koło prawie się oderwało - opowiadał Hołowczyc. Rajdowy mistrz Europy z 1997 roku nie poddał się. Własnoręcznie naprawił usterkę i wyruszył w dalszą drogę. Wtedy wysiadł silnik. - Wyrzucał olej górą i dołem. Na biwak dotarliśmy na holu za ciężarówką - dodał "Hołek". Tam samochód w swoje ręce wzięli mechanicy, ale nic nie mogli poradzić. Awaria okazała się zbyt poważna. A silnik jest jedyną częścią samochodu, której w trakcie Rajdu Dakar nie można wymieniać. - Takie są sporty motorowe, taki jest Dakar. Okrutny i magiczny - podsumował Hołowczyc. Tym samym dołączył do Marka Dąbrowskiego, który z rajdu wycofał się kilkanaście godzin wcześniej. Naszemu motocykliście na dalszą jazdę nie pozwalała kontuzjowana ręka. Dwa miesiące temu Dąbrowski uległ poważnemu wypadkowi, po którym pogruchotaną rękę operowali lekarze. Marek ambitnie stanął na starcie Dakaru, ale ból okazał się za silny. - Nie mogłem prowadzić motocykla, nie było to możliwe przy korzystaniu tylko z jednej ręki - wyjaśniał Dąbrowski.

W tej sytuacji jedynym polskim uczestnikiem Dakaru jest tylko motocyklista Jacek Czachor. Wczorajszy odcinek specjalny zakończył na 19. miejscu i w klasyfikacji generalnej awansował na 21. lokatę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.