Rok w kolarstwie. Dopingiem w szprychy

Od lat upadają kolejne pomniki. W tym roku spadł z cokołu czterokrotny, a po dyskwalifikacji za doping już tylko trzykrotny zwycięzca Vuelty a Espana Roberto Heras, ponownie popękał monument Lance'a Armstronga, siedmiokrotnego triumfatora Tour de France.

Mimo coraz lepszych metod wykrywania i surowych kar za jego stosowanie kolarstwo nie może zerwać z piętnem dopingu. W ankiecie "L'Equipe" aż 97 proc Francuzów przyznało tej dyscyplinie niechlubną palmę pierwszeństwa wśród najbardziej dotkniętych dopingiem. Trochę większą wiarę w czystość swojego idola Jana Ullricha mają Niemcy (62 proc. podobnych odpowiedzi). Zaskakujące w tym badaniu jest to, że doping nie przeszkadza już większości widzów. Aż dwie trzecie Francuzów uważa kolarzy za wielkich mistrzów bez względu na to czy "brali" czy nie, a mediom się zarzuca, że zbyt wiele uwagi poświęcają aferom dopingowym.

Wygląda więc na to, że kibice chcą wielkich mistrzów, robotów, którym nieznane jest zmęczenie nawet po kilku etapach w Alpach czy Pirenejach, a nie czystych, ale słabych maruderów, z których leją się pot i łzy.

Posądzenie Armstronga, że jeden z etapów Touru wygrał pod wpływem EPO, i wykrycie dopingu u Herasa to jednak kolejny cios dla dyscypliny i dla samych zawodników. Rysa na wizerunku Amerykanina pozostaje. Nie jest to już postać monumentalna i pewnie każdy rok będzie przynosił nowe rewelacje na jego temat. Heras został zdyskwalifikowany, stracił zwycięstwo w Vuelcie i dwumilionowy kontrakt z grupą Liberty Seguros.

Na piedestał wstąpił za to młody 25-letni Belg Tim Boonen. Został mistrzem świata, wygrywał wiosenne klasyki, w tym "piekło północy" Paris - Roubaix. Nie on ma jednak przejąć palmę pierwszeństwa w Tour de France po Armstrongu - jest za słaby w górach. Włoch Ivan Basso, Ullrich, Ukrainiec Jarosław Popowicz, Kazach Aleksander Winokurow to faworyci "Wielkiej Pętli" 2006.

Znalezienie się w tym gronie Popowicza i Winokurowa powinno być wyrzutem sumienia dla polskich kolarzy. We Włoszech i Francji w kilkudziesięciu amatorskich klubach kolarskich od lat jeżdżą polscy zawodnicy. Żaden z nich nie przebija się potem do światowej czołówki - a tą drogą szli i Popowicz, i Winokurow. W tym roku tylko dwóch Polaków (Dariusz Baranowski i Sylwester Szmyd) jeździło w grupach ProTour. Polskie kolarstwo w świecie reprezentuje dziś tylko prestiżowy wyścig Tour de Pologne, a w mediach zwłaszcza kolorowych, dwie niezłe kolarki górskie - Maja Włoszczowska i Anna Szafraniec.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.