Po meczu koszykarzy Śląska w Holandii

KOSZYKÓWKA. Po wtorkowych meczach w Pucharze FIBA Europe wiadomo, że o awansie rozstrzygnie ostatnie spotkanie Śląska w Tel Awiwie z Hapoelem. Od najbliższego meczu z Maroussi zależy jednak, czy wrocławianie będą musieli w Izraelu wygrać różnicą ponad 15 punktów, czy wystarczy jednym

Jeszcze przed tygodniem po porażce we własnej hali w fatalnym stylu z Hapoelem mogło się wydawać, że tak naprawdę jest już "po zawodach" i Śląsk z Pucharem FIBA Europe musi się pożegnać po pierwszej rundzie. Po wtorkowych spotkaniach szanse nadal są i to całkiem realne, bo wrocławianie wygrali w Groningen, a Hapoel przegrał na wyjeździe z Maroussi.

Po czterech meczach jeden zespół z dwóch, które wywalczą awans, jest już znany. Maroussi Ateny wygrało wszystkie cztery spotkania i dla tego zespołu wyniki w kolejnych meczach nie mają już znaczenia. W najgorszym wypadku spadnie na drugie miejsce, a i to jest mało prawdopodobne. Szans na awans nie mają już Holendrzy z MPC Capitals.

Śląsk i Hapoel mają po dwa zwycięstwa. Jeżeli taka sytuacja utrzyma się po następnej kolejce, o tym, która z tych drużyn awansuje dalej, zdecyduje bezpośredni mecz w Izraelu. Jeżeli jednak w najbliższej kolejce Śląsk przegra z Maroussi, będzie musiał w Tel Awiwie nie tylko wygrać, ale i odrobić 15-punktową stratę z pierwszego spotkania we Wrocławiu. W przyszłym tygodniu Hapoel bowiem gra we własnej hali z Groningen i zapewne wygra.

Teraz widać, jak ważne było spotkanie z Hapoelem. I nie chodzi tu już wyłącznie o porażkę (choć zwycięstwo stawiałoby Śląsk w komfortowej sytuacji), a jej rozmiary. Gdyby wrocławianie przegrali minimalnie, wówczas odrobienie straty w rewanżu byłoby całkiem realne.

Najważniejsze jednak, że sytuacja nie jest beznadziejna. Po pierwsze bowiem Hapoel to jest co najwyżej przeciętny zespół, co pokazał we Wrocławiu, i zdecydowanie pozostaje w zasięgu Śląska. Jedna gwiazda Marcus Hatten i kilku wyrobników, którzy mogliby mieć problemy ze znalezieniem pracy w wielu polskich klubach. Bowiem wrocławianie to już nie jest ta sama drużyna co przed tygodniem. Świadczą o tym chociażby dwa wyjazdowe zwycięstwa, i to bezdyskusyjne. Wygląda na to, że kryzys Śląsk ma już za sobą.

Po trzecie wreszcie w Izraelu Śląsk zagra już ze Srdjanem Laliciem. Serb to nie jest żaden wirtuoz koszykówki, we wrocławskim klubie jest zwykle trzecim nawet środkowym, ale w sytuacji, w której w ostatnich spotkaniach trener Tomasz Jankowski miał do dyspozycji pod koszami jedynie Denisa Korszuka i Kevina Fletchera, pomoc Lalicia wydaje się niezbędna. W Holandii w czwartej kwarcie doszło wręcz do komicznej sytuacji, w której po piątych przewinieniach Korszuka i Fletchera rolę środkowego pełnił Przemysław Hajnsz, a Maciej Zieliński był silnym skrzydłowym (przy okazji bardzo dobry mecz - 7 punktów, 5 zbiórek, 6 asyst).

Lalić nie mógł grać w meczach wyjazdowych, bo nie miał wizy (posiada wizę z prawem jednorazowego wjazdu do Polski, co oznacza, że po wyjeździe na mecz nie zostałby wpuszczony z powrotem). Podobne kłopoty miał Korszuk, ale w jego przypadku udało się załatwić sprawę w Warszawie, Lalić musi uczynić to w Serbii.

- Lalić do Izraela pojedzie na pewno, a w drodze powrotnej uda się do Belgradu załatwić formalności - wyjaśnia Waldemar Łuczak, dyrektor do spraw sportowych Śląska.

Wykluczone jest, aby w Tel Awiwie (a tym bardziej w meczu z Maroussi) zespół pod koszami wzmocnił jeszcze któryś z kontuzjowanych zawodników - Marek Miszczuk bądź Dominik Tomczyk.

- Być może będzie to możliwe w przypadku Miszczuka - ocenia Łuczak.

PUCHAR FIBA EUROPE

GRUPA F

Wyniki 4. kolejki: Maroussi Ateny - Hapoel Tel Awiw 69:54, MPC Capitals Groningen - Era Śląsk Wrocław 69:79.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.