PLK: Polonia przegrywa we Włocławku

Warszawska Polonia-SPEC nie była w stanie nawiązać walki na wyjeździe z odrodzonym Anwilem Włocławek. Na pewno nie w tym składzie. Warszawiacy przegrali 64:75.

Warszawiacy chyba o tydzień spóźnili się na mecz we Włocławku. Przed tygodniem byłaby jeszcze szansa na sprawienie niespodzianki, bowiem włocławianie byli rozbici i przegrywali mecz za meczem. Jednak po wygranej w Bydgoszczy z Astorią i korektach w składzie znów są dawnym, dobrym Anwilem.

Przed tym meczem Polonia miała na koncie cztery wygrane w pięciu meczach, a Anwil tylko jedną, ale siła zespołów jest po prostu odwrotna. W sobotę we Włocławku "Czarne Koszule" zrobiły właściwie wszystko co można było, ale ciągle były gorsze od rywali o te 11 punktów.

W końcówce była szansa nawet na niższą porażkę, a może nawet na sensację. Po serii "grzybów" spod kosza w wykonaniu nowego centra Anwilu Altona Forda i dobitce Leszka Karwowskiego w 36. minucie Anwil prowadził tylko 63:57. Jednak w kolejnych akcjach najlepsi włocławianie - Slavko Duscak, Robert Witka i Michał Ignerski - trafiali swoje rzuty, a zagrania warszawiaków były nieudane. Kiedy bardzo dobrze grający Karwowski przestrzelił dwa wolne, a Mariusz Bacik po faulu w ataku (swoim piątym) strzelił piłką w podłogę i zarobił faul techniczny. Włocławianie wykorzystali wszystkie okazje, a dodatkowe dał im jeszcze Brandun Hughes, powtarzając cyrk Bacika po swoim faulu numer pięć, choć zamiast ciskania piłką tym razem były jakieś dziwne gesty wokół tylnej części spodenek, podczas których usta mówiły w stronę sędziego coś o całowaniu.

Zbędne, niesportowe gesty na pewno wynikały z frustracji, bo na pewno Hughes i Bacik (ten drugi mimo niezłych wolnych i kilku asyst) tego meczu nie mogą zaliczyć do udanych. Poza Karwowskim, walczącym o zbiórki Erikiem Taylorem i momentami Krzysztofem Roszykiem oraz młodym Michałem Przybylskim, pozostali byli w innej lidze niż Anwil. Cóż, taka sytuacja budżetowa Polonii, która walczy o zupełnie inne cele niż włocławianie.

- Zdecydowała druga kwarta, kiedy zabrakło nam doświadczenia. Nie zatrzymaliśmy wtedy kontrataków rywala - ocenił trener Polonii Wojciech Kamiński, który nadal nie może korzystać z kontuzjowanych Łukasza Koszarka, Marcina Dutkiewicza i Arkadiusza Miłoszewskiego. W tej drugiej kwarcie Anwil trafił pięć trójek, często z trudnych pozycji.

W najbliższym tygodniu Polonia musi podjąć decyzję, czy w zespole do końca sezonu zostanie skrzydłowy Robert Owens. We Włocławku zagrał solidnie, ale tylko w obronie. Amerykanin za przedłużenie miesięcznego kontraktu chce podwyżki, na co klub nie za bardzo chce się zgodzić. Negocjacje trwają i być może zakończą się w poniedziałek. W sobotę w Warszawie bardzo ciekawy i ważny mecz ze Śląskiem Wrocław.

Anwil Włocławek - Polonia-SPEC Warszawa 75:64

Kwarty: 15:12, 31:19, 15:13, 14:20.

Anwil: Ignerski 18, Scott 14 (1), Witka 12 (2), Duscak 11 (3), Ford 3 oraz Sroka 8, Prekevicius 7 (1), Radke 2, Gabiński 0, Wołoszyn 0.

Polonia: Karwowski 18 (2), Roszyk 9, Hughes 8, Taylor 5, Owens 4 oraz Bacik 11, Przybylski 6, Ochońko 3 (1).

Gracz meczu

Robert Witka

był wszędzie (12 zbiórek) i trafiał ważne rzuty

Nowy center Anwilu

Kula burząca

Alton Ford na pewno jest najcięższym zawodnikiem PLK. Ale czy będzie przydatny?

W sobotę mierzący 202 cm wzrostu potężny Amerykanin (przyznaje się do 138 kg wagi, ale może mieć więcej) zadebiutował w zespole Anwilu Włocławek w meczu z Polonią-SPEC Warszawa. Były zawodnik Phoenix Suns i Houston Rockets zagrał słabo - straszył posturą, imponował zasłonami i twardymi faulami, niczym kula burząca kiedy się rozpędził - taranował wszystko na drodze. Ale w ataku był zupełnie zagubiony. Nie trafił żadnego z pięciu rzutów z gry, tylko trzy z sześciu wolnych, miał tyle samo strat (3) co zbiórek i 4 faule. W akcjach pod koszem spisywał się całkiem nieźle, ale kiedy po obrotach i manewrach trzeba było rzucić do kosza spod samej obręczy, pudłował fatalnie.

Mimo to trener Anwilu Andrej Urlep ocenił jego grę jako... dobrą. Szefowie Anwilu mają miesiąc na zdecydowanie, czy przedłużą kontrakt do końca sezonu.

- Długo ostatnio nie trenowałem, więc jakiekolwiek oceny nie mają sensu. Mam nadzieję, że dostanę szansę do końca sezonu, bo jestem w stanie sporo wnieść do zespołu. Potrzebuje tylko czasu, żeby przystosować się do wymogów ligi - stwierdził po meczu Ford. "Przystosowywanie się" zapewne będzie sprawdzane za pomocą wagi.

adrom, rzek

Mówi Michał Przybylski: wielkie ciśnienie

Adam Romański: Po raz pierwszy wystąpił Pan w ważnej roli w słynnej, głośnej hali we Włocławku. Jak się gra tutaj debiutantowi?

Michał Przybylski: Wiadomo, że ciężko. Publika, klimat... Tyle ludzi, wielkie ciśnienie. Ale z minuty na minuty było chyba coraz lepiej.

Dwie kolejki temu zagrał Pan tylko w końcówce, teraz znów była ważna rola w zespole. Skąd ta zmienność?

- O to trzeba zapytać trenera. Ja nie wiem. Może lepiej wypadałem na treningach?

Przy wzroście 194 cm ciągle gra Pan właściwie pod koszem, a tam w ekstraklasie trudno o punkty. Czy tak będzie zawsze?

- Nie mam pojęcia. Na pewno jestem w stanie poprawić na treningach moją grę na obwodzie, ale jest prawdą, że pod koszem czuję się wciąż najswobodniej. Może być ciężko, ale jakoś to wychodzi na razie.

Czy dzisiejszy mecz we Włocławku można było wygrać?

- Moim zdaniem tak. Przede wszystkim nie zatrzymaliśmy szybkiego ataku Anwilu, o czym sporo mówił nam trener przed meczem. To zdecydowało o porażce. Moim zdaniem jesteśmy w stanie wygrywać z takimi zespołami jak Anwil czy Śląsk. Teraz właśnie zespół z Wrocławia przyjeżdża do nas i mam nadzieję, że wygramy. W końcu gramy u siebie.

Czy hala na Kole już jest dla Was prawdziwym domem?

- Na pewno mamy tam lepiej obrzucane kosze. Tu we Włocławku stały niby takie same, ale jednak nie wpadało...

Rozmawiał we Włocławku Adam Romański

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.