Po szlagierze grupy A niekoniecznie należało spodziewać się walki do ostatniej kropli potu, bo mistrzowie Niemiec i Włoch mają przygniatającą przewagę nad Rapidem Wiedeń i FC Brugge i awansu są praktycznie pewni. Gra toczyła się jednak więcej niż serio. - To był nasz najlepszy występ w Champions League od 2001 roku, kiedy zdobyliśmy trofeum - piał wiceprezes Karl-Heinz Rummenigge. Jego euforia jest zrozumiała. Po pierwsze, Juventus to główny obok Chelsea faworyt rozgrywek. Po drugie, rok temu Bayern dwukrotnie turyńczykom uległ, nie strzelając nawet gola, a teraz przeważał wyraźnie. Trener niepokonanych w Serie A Włochów Fabio Capello zachwycał się zwłaszcza wspaniałym występem w środku pola Martina Demichelisa.
Wczoraj zrobiło się jednak gorzko, bo angielska prasa doniosła, że Michael Ballack postanowił ostatecznie opuścić klub. W czerwcu 2006 roku wygasa mu kontrakt i lider monachijczyków od kilku miesięcy wahał się, czy podpisać nowy, zwłaszcza że wielu fachowców pisało, iż byłby to krok hamujący rozwój jego kariery. W Bundeslidze jego klub nie ma konkurencji, a cały świat patrzy na ligi angielską, hiszpańską i włoską. Zainteresowanie Ballackiem wyrażały m.in. Manchester United, Barcelona i Real Madryt.
Wyścig wygrał ten pierwszy. Według unikającego plotek "Timesa" 29-letni pomocnik jest już po słowie z "Czerwonymi Diabłami" i pozostaje mu tylko oficjalnie ogłosić decyzję władzom Bayernu. Gazeta dodaje jednak, że zgodnie z przepisami negocjacje kontraktowe mogą rozpocząć się dopiero w styczniu, a wtedy do licytacji przystąpią czołowe kluby hiszpańskie i włoskie. Manchester United, który stara się prowadzić restrykcyjną politykę płacową, liczy bowiem, iż Ballack nie będzie upierał się przy żądaniu pensji 120 tys. funtów tygodniowo.