Anwil przed rozpoczęciem sezonu

Gwiazda Hollywood Tom Cruise w filmie ?Mission Impossible" miał do wykonania zadanie uznawane za nierealne do realizacji. W podobnej sytuacji są przed inauguracją nowego sezonu ligowego koszykarze Anwilu Włocławek.

Cruise z postawionych mu celów wywiązał się bez zarzutu. Włocławianie mają na to znacznie mniejsze szanse. W pierwszym pojedynku ligowym zmierzą się z mistrzami Polski z Sopotu. I teoretycznie od razu są skazani na porażkę.

Sopocianie znajdują się w idealnej sytuacji, aby już po pierwszej kolejce sezonu zasadniczego zapewnić sobie przewagę nad głównym konkurentem do mistrzostwa Polski. W bezpośrednim starciu z Anwilem będą grali we własnej hali, a na dodatek mają ogromną przewagę pod koszem. I to właśnie największy atut klubu znad morza. Trener Anwilu Andrej Urlep ma deficyt graczy wysokich, którzy mogliby mu zapewnić punkty zdobywane tuż pod tablicą. Szkoleniowiec Prokomu-Trefla Eugeniusz Kijewski dysponuje nie tylko najlepszym graczem ubiegłego finału Adamem Wójcikiem (209 cm), ale również Davidem Andersenem (213) i Filipem Dylewiczem (202). - Nie widzę w Polsce zespołu, który miałby taki potencjał wśród skrzydłowych i centrów jak my - przyznaje szczerze ten ostatni.

Gdzie szukać szans Anwilu? Przede wszystkim w szybkiej grze. Sopocianie mają koszykarzy o większym doświadczeni niż ci z Kujaw, ale i z większym trudem znoszących szybkie tempo akcji. Wie o tym trener Andrej Urlep. Włocławianie nie mając typowego silnego środkowego zmuszeni są do gry dalekiej od typowych schematów. Dlatego niskim skrzydłowym jest niemal najwyższy w zespole Michał Ignerski, pod koszem gra słabszy fizycznie od niego Donatas Zavackas, a rolę centra przejął w niektórych meczach sparingowych wyraźnie preferujący rzuty z dystansu Robert Witka. Paradoksalnie takie zmiany mogą być atutem Anwilu - w obecnym składzie włocławianie przed tygodniem niespodziewanie pokonali silne Chimki Moskwa, a później toczyli wyrównaną walkę z innym potentatem silnej rosyjskiej ekstraklasy, stołecznym Dynamem. Zespół Urlepa przegrał dopiero po dogrywce, a trener rywali Dusan Ivković, który uznawany jest za jednego z najlepszych szkoleniowców na Starym Kontynencie, rozpływał się w komplementach. - Anwil naprawdę zaskakuje. Skoro walczył z nami jak równy z równym mimo osłabień (zabrakło w nim kontuzjowanego wtedy Eda Scotta - przyp. red.), jest w stanie zaskoczyć każdego przeciwnika - podkreślał trener pochodzący z Bałkanów.

Anwil jest w stanie wygrać w Sopocie również pod warunkiem, że będzie umiejętnie uniemożliwiał rywalom na akcje podkoszowe. Sopocianie zatrudnili prawdopodobnie najlepszego środkowego w Polskiej Lidze Koszykówki - Andersena. Potężnie zbudowany center w przeszłości był jednym z czołowych zawodników na tej pozycji w Eurolidze. Okaże się jednak bezradny, jeśli zespołowa defensywa Anwilu uniemożliwi mu indywidualne akcje. Wtedy włocławianie zmuszą przeciwników do rzutów głównie z dystansu.

- Nikt nie ukrywa, że to rozpoczęcie sezonu z bardzo wysokiego poziomu. Dojdzie przecież do rewanżu na finał ubiegłego sezonu i starcie między tereotycznie najsilniejszymi obecnie drużynami w kraju. Ale my jesteśmy dobrze przygotowani do gry, więc będziemy szukać swojej szansy na zaskoczenie sopocian - mówi skrzydłowy Anwilu Michał Ignerski (na zdjęciu z prawej obok Adama Wójcika).

Pierwszy mecz Anwilu w niedzielę o 14.35. Transmisja w TVP3.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.