MŚ w lekkoatletyce. Na początek sukces Szewińskiej

Jeszcze zanim reprezentacja wystartowała z Polski, już odniosła sukces - Irena Szewińska została wybrana do Rady IAAF jako trzecia kobieta. Jest nadzieja, że to nie jedyny sukces reprezentacji prowadzonej przez prezes Szewińską. Nie ma co prawda Roberta Korzeniowskiego, ale na szczęście jest Anna Rogowska.

Kongres IAAF obradujący w Helsinkach uznał, że warto wybrać trzecią kobietę do swojej Rady. Spośród sześciu kandydatek ponad połowę głosów otrzymała prezes Szewińska. Nie wiadomo, jak wyglądały materiały propagandowe Ghanki, Mauritiuski, Holenderki, Łotyszki i Bermudki, ale Polka zaprezentowała ładny, kolorowy, własny album na grubym, kredowym papierze. Wśród wielu zachwytów w nim zawartych, są też zachwyty nad poziomem lekkoatletyki w Polsce, który rośnie jak ciasto drożdżowe od 1997 roku, czyli od kiedy stanowisko objęła trzykrotna złota medalistka olimpijska. Jest sukcesów więcej i więcej.

Spory fragment dotyczy też wielkich imprez lekkoatletycznych, które są w Polsce organizowane za rządów Szewińskiej. Od 1999 roku było ich sześć: w 1999 roku były mistrzostwa świata do lat 17; Liga Pucharu Europy, mistrzostwa Europy do lat 23; pozostałe to Pucharu Europy SuperLiga. Wszystkie - zapewnia prezes Szewińska - prezentowały bardzo wysoki poziom sportowy i organizacyjny. To dla tych, którzy mieliby jakieś wątpliwości.

Na kongresie odrzucono pomysł o automatycznej dyskwalifikacji zawodnika za falstart, tak jak jest na przykład w pływaniu. To na skutek protestów przedstawicieli z Afryki. - Nie mamy takich urządzeń w Beninie - powiedział Teophilo Montche z Beninu. - I jak nasi przyjeżdżają na wielkie zawody to mają większą szansę, na zrobienie falstartu niż inni.

Jak się okazało przeciwny był też Amerykanin Bill Roe, choć akurat w zawodach uniwersyteckich w USA zasada "zero falstartów" już obowiązuje.

Nie będzie się musiał tym przejmować rekordzista świata na 100 metrów Asafa Powell (fantastyczne 9,77 s). Były wątpliwości, czy Powell wystartuje na 100 metrów, czy tylko w jamajskiej sztafecie 4x100 metrów. W czwartek na konferencji Jamaican Athletics przy dźwiękach raegge były sprinter Donald Quarrie, obecnie szef techniczny federacji, powiedział, że na pewno Asafa nie wystartuje w sprincie. Do końca będzie leczył kontuzję pachwiny, jakiej nabawił się podczas lipcowego mityngu Norwich Union w Londynie. Planowano nawet jego udział w konferencji, ale monachijski specjalista sportowy Dr. Mueller-Wohlfhart powiedział Jamajczykowi "nein", bo każdy dzień, każda godzina dają Asafie większe szanse na start w sztafecie. Sprint jest bowiem już w niedzielę, sztafeta w następną sobotę. - Cóż, Powell nie wystartuje w niedzielę, ale dzięki temu mistrzostwa będą jeszcze ciekawsze. Teraz to już nikt nie wie, kto jest faworytem, a kto nim nie jest. I to nie tylko w sprincie - powiedział z lekką nutką goryczy w głosie Quarrie, i zaraz potem dodał, że w jego czasach ludzie byli twardsi, chyba delikatnie podszczypując Asafę. - Tak. Dziś są mocniejsi, ale my byliśmy nie do zdarcia - powiedział były sprinter.

Na lotnisku Vantaa wylądowały dwa zestawy tyczek razem z największymi polskimi nadziajmi medalowymi - Anną Rogowską i Moniką Pyrek. Rekordzistka świata w tej konkurecji Jelena Isinbajewa jest poza zasięgiem, srebrna medalistka olimpijska z Aten Swietłana Fieofanowa przechodzi rekonwalescencję po operacji międzykręgowej przepukliny i w Helsinkach nie wystartuje, innych rywalek dla Polek statystyki IAAF nie przewidują. To znacza sukces w skoku o tyczce kobiet - czyli następny, zachwycający wpis do albumu. Na następne wybory.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.