Legia bez wzmocnień. Ani Bąk, ani Burkhardt?

Kapitan reprezentacji Polski Jacek Bąk nie przyjdzie na Łazienkowską, bo wybrał ofertę z Kataru. Działacze Legii nie porozumieli się też z Amicą Wronki w sprawie Marcina Burkhardta.

Kapitan reprezentacji Polski grał we Francji kilkanaście lat i chciał zmienić klimat. Propozycja z Kataru była o tyle atrakcyjna, że Al-Rayyan ma nowego trenera, słynnego przed laty francuskiego piłkarza Luisa Fernandeza. - Właśnie Fernandez spotkał się z Jackiem i powiedział mu, że bardzo na niego liczy. Razem z Frankiem de Boerem, Sonnym Anderssonem, Jay-Jay Okochą i Alim Benarbią chcą walczyć o mistrzostwo kraju. Jackowi bardzo to schlebia, dlatego był zdecydowany tam odejść - mówi Tadeusz Fogiel, menedżer polskiego piłkarza.

Kierunek Katar to atrakcyja dla Bąka nie tylko ze względu na aspekt sportowy i trenera Fernandeza. To również liczony w setkach tysięcy euro kontrakt. - Jeśli Jacek chciałby odejść do Legii, to i tak warszawski klub nie będzie w stanie zapłacić nawet połowy kwoty oferowanej przez drużynę z Kataru - opowiada Fogiel.

We Francji do ostatniej chwili chcieli zatrzymać Bąka. - Były bardzo duże naciski, żeby Jacek został - opowiada "Gazecie" menedżer polskiego piłkarza. - Prezes bardzo go lubi, a i trener Francis Gillot nie chciał, żeby odchodził. Widział go nawet w podstawowym składzie. Jego dwaj asystenci mówili mi, że Jacek zagra w środowym meczu Pucharu Intertoto z Wolfsburgiem i w sobotę w ligowym spotkaniu z Marsylią. I nie była to próba zatrzymania Jacka na siłę. Gillot naprawdę uważa, że razem z Brazylijczykiem Hiltonem są najlepszą parą stoperów w zespole z Lens.

- Nie ma mowy, bym grał - mówi 61-krotny reprezentant Polski. - W poniedziałek rozmawiałem z trenerem pół godziny. Powiedziałem, że definitywnie odchodzę. Prosił, żebym przespał się z tą decyzją. Rano rozmawialiśmy przez dziesięć minut. Zdania nie zmieniłem.

Wieczorem agencja AFP podała, że zawodnik rozwiązał umowę z Lens i wybiera się do Azji. - Jak przyszła ta oferta, szefowie Lens stwierdzili, że jest szansa, by jeszcze na mnie zarobili - opowiada Bąk. - I pewnie kluby już się dogadały. Gdyby Legia wyłożyła za mnie taką kwotą i zagwarantowała kontrakt taki, jak miałem we Francji, w środę byłbym w Warszawie. Ale wiem, że to nierealne. Dlatego wyjadę do Kataru. Podpiszę roczną umowę. Może za 12 miesięcy przyjadę do stolicy. Jeśli oczywiście Legia będzie mnie jeszcze chciała.

Burkhardt jeszcze nie

Nowym piłkarzem Legii nie jest jeszcze Marcin Burkhardt. Wczoraj Legia i Amica Wronki nie doszły do porozumienia w sprawie rocznego wypożyczenia pomocnika. Chodzi o kwotę odstępnego, jeśli warszawski zespół zdecydowałby się za rok kupić 22-letniego gracza. Amica nie chce się zgodzić na taką klauzulę, a jeśli już, to miałaby być to kwota powyżej miliona euro. Na taką sumę nie chce się zgodzić Legia - połowa tego to maksymalna cena, jaką byliby skłonni wydać. Ostateczna decyzja zapadnie dziś.

- No to w takim razie jest mi do Warszawy dalej niż bliżej - smutno skomentował sprawę Burkhardt, który za picie piwa na zgrupowaniu został odsunięty od pierwszego zespołu. - Mimo że jestem odsunięty do rezerw Amiki, wcale nie jestem zdziwiony taką kwotą. Grałem w ekstraklasie, reprezentacji Polski... Liczyłem, że już w środę będę w Warszawie. A tak o 10 rano mam trening z drugim zespołem. Będę we Wronkach, może dowiem się czegoś więcej. Mam nadzieję, że kluby dojdą do porozumienia.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.