Dlaczego PZPN i kluby chcą, by ich interesy prowadził pośrednik? Minimalizują ryzyko (choć prezesowi Listkiewiczowi wyrwało się kiedyś: "bo to monopoliści"). Sportfive kupuje od PZPN prawa do meczów kadry przed eliminacjami MŚ czy ME. Ryzykuje, że rywale będą słabi, ale w skali całej Europy wychodzi "na swoje", gdyż ma umowy z wieloma reprezentacjami. Klubom Sportfive gwarantuje, że transmisję sprzeda, a jeśli nie - zapłaci odszkodowanie. Jeśli Wisła gra z Vaalerengą, to Norwegowie płacą mało, ale gdy Groclin gra z Manchesterem, to Anglicy dużo. Zdarzają się wpadki. Prezes Groclinu był wściekły na Sportfive, że nie sprzedała do Francji relacji z meczu z Bordeaux. Odszkodowanie dostał, ale zależało na promocji firmy we Francji. Gdyby Groclin chciał sam sprzedać prawa Francuzom, miałby problemy.
Nie wiadomo. Zakładając, że za mecze reprezentacji Sportfive dostaje od TVP mniej więcej tyle, ile wynika z umowy na lata 1998-2000, to w ostatnich sześciu latach otrzymał około 15 mln dol. (ale nie wiadomo, ile sam zapłacił za te prawa PZPN). Do tego dochodzą wpływy: prowizje za pozyskiwanie sponsorów, prawa do relacji pucharowych (np. 15 proc. prowizji od co najmniej kilkuset tysięcy dolarów od angielskiej telewizji za mecz Manchesteru City z Groclinem).
Tymczasem ze sprawozdań złożonych w Krajowym Rejestrze Sądowym wynika, że całe przychody polskiej filii w roku 2001 nie przekraczały 4,2 mln zł. Skąd różnica? Większość transakcji - choć negocjowanych w Polsce - jest zawierana w hamburskiej centrali. Z dokumentów KRS wynika też, że np. w roku 2001 prawa do transmisji przyniosły 426 tys. zł, a "działalność agencyjna" - aż 2,7 mln. Jak wysokie zatem muszą być prowizje? Największa suma w rubryce "koszty" to płace - 1,8 mln zł.