Mecz nr 2: Prokom-Trefl Sopot - Spójnia Stargard 75:67

Mecz nr 2: Prokom-Trefl Sopot - Spójnia Stargard 75:67

Kwarty: 15:17, 15:20, 21:13, 24:17. Prokom: Milicić 20 (3), Ansley 17 (2), Maskoliunas 7 (1), Bigus 7, Wilczek 3 oraz Vranković 17 (2), Blumczyński 2, Darnikowski 2, Dylewicz 0. Spójnia: Atkins 27 (3), Lynch 12 (2), Grudziński 12 (1), Wiekiera 10 (1), Morkowski 3 oraz Nizioł 3 (1), Djino 0. Gracz meczu: Rashid Atkins - skuteczny i miał jeszcze po sześć zbiórek i asyst.

W drugim spotkaniu sopockiego Trefla ze stargardzką Spójnią, gdyńska hala mistrzyń Polski w koszykówce ponownie okazała się gościnna dla zespołu zza miedzy. Drużynie trenera Ryszarda Szczechowiaka pozostaje liczyć na dwa udane występy przed własną publicznością i powrót do Trójmiasta na piąty mecz .

Goście rozpoczęli wielkoczwartkowy pojedynek rewelacyjnie. Ich grę znakomicie prowadził Rashid Atkins. Po akcjach amerykańskiego rozgrywającego i celnym rzucie za trzy Wiktora Grudzińskiego, było 7:0 dla Spójni. Sopocianie nie nadążali za rywalami i jakby nie byli rozgrzani. Przy stanie 6:13, na parkiecie pojawił się Josip Vranković, ale to Darius Maskoliunas okazał się być tym, który trzymał wynik dla Prokomu. Litwin zanotował w pierwszej kwarcie trzy asysty, dwa przechwyty i trafił za trzy punkty.

Jednak to Spójnia dyktowała warunki na parkiecie. Obrona gospodarzy zupełnie nie mogła poradzić sobie ze zwrotnością i szybkością Atkinsa, który wdzierał się skutecznie pod kosz, punktował z dystansu i asystował (10 punktów w drugiej kwarcie).

Prokom nie przypominał zespołu, który kilka dni wcześniej obronił Puchar Polski. Gospodarze w pierwszej połowie nie zebrali żadnej piłki na atakowanej tablicy, a rywale byli nadal w ich zasięgu głównie przez zbyt dużą ilość popełnianych przewinień. Kibice Prokomu upatrywali też krzywd swojego zespołu wśród błędnych w ich mniemaniu decyzji arbitrów.

Po przerwie sopocianie znowu dawali zwieść się uciekającym na wolne pozycje Atkinsowi i Brianowi Lynchowi i w 22. minucie przegrywali 33:42. Straty zaczęli odrabiać dopiero, gdy poprawili grę pod tablicą rywala. Udane akcje Michaela Ansleya (11 zbiórek w całym meczu) i celne rzuty za trzy w końcówce kwarty dały Prokomowi jednopunktowe prowadzenie (51:50) przed ostatnią kwartą.

Grających coraz słabiej gości dobiły w czwartej kwarcie celne rzuty z dystansu. Znakomitą formę z początku spotkania utrzymał tylko Atkins, który nie miał jednak odpowiedniego wsparcia w kolegach. Grudziński i Wiekiera trafili tylko dwa z ośmiu rzutów za trzy i mieli kłopoty z faulami. Rzut za trzy Ansleya w 38. minucie dał gospodarzom prowadzenie 70:60 i druga wygrana Prokomu stała się faktem.

- Trzy kwarty dobre, a czwarta słabsza - mówił po meczu trener Ryszard Szczechowiak. - Zabrakło nam cierpliwości i doświadczenia. Traciliśmy zbyt dużo łatwych punktów i w czwartej kwarcie zmęczenie spowodowało błędy w obronie. W sumie zadecydował silniejszy skład Sopotu - komentował szkoleniowiec Spójni.

- Dziś wygrał charakter zespołu - mówił po meczu Eugeniusz Kijewski. - Gratuluję chłopakom ambitnej walki i zaangażowania, bo nie poddali się, choć w pewnym momencie przegrywaliśmy już 13 punktami - chwalił swoich zawodników trener zdobywców Pucharu Polski.

Copyright © Agora SA