Jan Benigier o sytuacji Ruchu Chorzów. "To byłoby niemoralne" [ROZMOWA]

- Przed Ruchem Chorzów tylko jeden cel i kierunek. Walka o utrzymanie. Ten klub nie może spaść, bo to będzie moim zdaniem oznaczało upadek Ruchu, jaki znamy - ostrzega Jan Benigier, były mistrz Polski w niebieskich barwach.

Benigier to trzykrotny mistrz Polski w barwach Ruchu, dla którego grał przez dziewięć sezonów. Wystąpił w 229 meczach w niebieskiej koszulce, w których strzelił 74 bramki.

Wojciech Todur: - Jak Pan skomentuje ostatnie zmiany na Cichej?

Jan Benigier: - A co tu komentować? Ja to generalnie dziwię się tym wszystkim osobom, które tak ochoczo stawiają tezy na temat tego co wydarzyło się w Ruchu. A ile one wiedzą? Tyle co przeczytają w gazetach lub usłyszą na trybunie krytej. To za mało. Pełną wiedzę to mają członkowie rady nadzorczej czy sam Janusz Paterman.

Nie dziwi Pana jednak, że najpierw rada nadzorcza powierza władzę nowemu prezesowi, a potem - po niespełna miesiącu - odwołuje go ze stanowiska.

- To jest klub piłkarski. Tu nie tylko bilans decyduje o wyniku przedsięwzięcia. Nie chcę się pastwić nad Ruchem, ale wszyscy wiemy, że klub ma poważne problemy. Mówiąc wprost olbrzymie długi. Tak sobie myślę, że gdyby jakaś firma była - powiedzmy - 50 milionów złotych na minusie, to pewnie z miejsca poszłaby do likwidacji, a zarządzający nią ludzie stracili pracę. Ruch jednak działając w podobnych realiach obronił się sportowo i wciąż trwa. Piłka nożna to przede wszystkim emocje i myślę, że tutaj coś nie zagrało. Były już prezes miał jakiś pomysł na klub. Najpierw czekał na wyniki audytu. Potem chciał się otoczyć ludźmi, którym ufa. I ja go nawet rozumiem. Bo tak już jest, że gdy mierzymy się z nowym wyzwaniem, to chcemy mieć za plecami sprawdzone osoby, na które możemy liczyć.

Tyle, że gdy Paterman mówił, że chce mieć obok siebie Krzysztofa Warzychę, Krzysztofa Ziętka, czy Edwarda Lorensa, to już Aleksander Kurczyk, przewodniczący rady nadzorczej odpowiadał stanowczo - "nie"

- I też trudno się z nim nie zgodzić. Umie przecież liczyć... Wiadomo, że moje wparcie dla Ruchu ogranicza się dziś do dobrego słowa. Gdyby jednak zaproponowano mi pracę na Cichej, to zaręczam, że zrobiłbym to - pamiętając o gigantycznych problemach tego klubu - za darmo. Pewnie z czasem by się to zmieniło, ale dziś uważam, że wyciąganie ręki po pieniądze byłoby nie moralne. Tyle, że ja nie wiem co chciał zrobić Paterman. A może chciał im płacić z własnej kieszeni?

Ciągnie mnie pan za język, więc powiem, że mnie się wydaje, że oni poróżnili się o ten transfer Mariusza Stępińskiego do FC Nantes. Paterman nie chciał go sprzedać, a już na pewno nie za tyle ile leżało na stole.

Ja tymczasem uważam, że Ruch potrzebuje tych pieniędzy. Przecież Ruch żyje dziś tylko dzięki miejskiej pożyczce. Gdyby nie te pieniądze, to nie oglądalibyśmy dziś na Cichej Ekstraklasy.

Jestem bardzo wdzięczny miastu, że podało rękę naszemu zasłużonemu klubowi. Tyle, że tę pożyczkę trzeba przecież zacząć spłacać. Dlatego, gdy jest oferta na piłkarza, to trzeba ją brać.

Moim zdaniem powodów rozstania było zdecydowanie więcej

- No to już nie wiem, co o tym sądzić. Najważniejsze co można zrobić teraz, to się z tego otrząsnąć. Przed Ruchem tylko jeden cel i kierunek. Walka o utrzymanie. Ten klub nie może spaść, bo to będzie moim zdaniem oznaczało upadek Ruchu, jaki znamy. Nie ma więc co się dłużej wadzić, tylko trzeba trzymać kciuki za drużynę i trenera Waldemara Fornalika. Za to, że jeszcze raz tchnie w ten zespół wiarę w wygrane.

A na boisku Ruch się Panu podoba?

- Jest taki sam, jak w gabinetach prezesów.

No to słabo

- Słabo. W meczu z Legią było po równo, gdy piłkarze szli w czasie meczu do linii bocznej, żeby uzupełnić płyny... W czasie tego spotkania podchodziło do mnie wielu kibiców, którzy wiedzą, że grałem dla tego klubu i chętnie z każdym porozmawiam. I nie było takiego, który wierzyłby w wygraną. Szczytem optymizmu było stwierdzenie - "może wydusimy remis". Legia to klasowy zespół i wiemy to nie od dziś. Bywały jednak mecze, gdy Ruch stawiał się drużynie z Warszawy znacznie mocniej.

To czego zabrakło?

- Lidera. Kto ma ciągnąć grę tej drużyny? Łukasz Surma? Fajny chłopak, ale to już nie jego czas. Patryk Lipski? Popełnił kosztowny błąd przy stracie pierwszej bramki i potem zupełnie zniknął. Gorzej, że tam naprawdę nie ma takiego piłkarza, który pociągnąłby ten zespół za sobą.

Ma być lepiej. W kolejnych meczach zagrają już Eduards Visnakovs i Jarosław Niezgoda

- To za mało. Visnakovs to taki chłopak, który biega i biega, a na koniec może piłka się od niego odbije i coś tam wpadnie. Może to i krzywdząca opinia dla tego piłkarza, ale jakoś nie jestem wielkim zwolennikiem jego talentu. To już więcej obiecuję sobie po Jakubie Araku. Ma to coś, ale musi się wyzbyć złych nawyków, jakich nabrał w pierwszej lidze. Marnuje za dużo czasu na rozmyślania, zwalnia akcje, zwleka. Tak w Ekstraklasie grać się nie da. Im szybciej to zrozumie, tym lepiej dla niego i zespołu.

Spogląda Pan na pierwszą ligę? Górnik Zabrze mocno dołuje

- Odbiją się. Jestem o to spokojny. Po spadku realizowane są różne scenariusze. W niektórych drużynach jest taka mobilizacja, że z miejsca zaczynają wygrywać i zajmują miejsce w czołówce tabeli. Górnik przebudował skład. Odważnie postawił na młodzież - co bardzo cenię - i widać potrzebuje trochę więcej czasu. Podoba mi się praca trenera Marcina Brosza i jestem pewny, że wkrótce ten zespól zaskoczy i pójdzie w górę. Oby jak najszybciej, bo potem straty mogą być zbyt duże.

A Piast Gliwice?

- Wraca na swoje miejsce.

Oj. To zaboli kibiców Piasta

- A co ja mam powiedzieć? To wicemistrzostwo Polski w minionych rozgrywkach, to był moim zdaniem jednorazowy wystrzał. Stało się tak także dlatego, że konkurencja się pogubiła. Chwała Piastowi, że potrafił to wykorzystać, ale teraz wraca w swoje buty. To taki zespół na środek tabeli.

Takie wystrzały formy się zdarzają. Pamiętam jak za moich czasów niemal cudem uratowaliśmy się przed degradacją wygrywając niezwykle ważny, ostatni mecz sezonu (1977/78) z Widzewem (4:2), a potem przyszedł trener Leszek Jezierski i w kolejnych rozgrywkach sięgnęliśmy po mistrzostwo Polski. Po prostu bywa...

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.