Pewna wygrana Zagłębia Sosnowiec, ale czas próby dopiero nadchodzi

Zagłębie Sosnowiec bez większych problemów wypunktowało Sandecję Nowy Sącz. Przesądziła o tym pierwsza połowa, a w niej gole Roberta Bartczaka i niefrasobliwość Macieja Korzyma.

Kulisy sportowych wydarzeń na Śląsku. Dołącz do nas na Facebooku >>

Robert Bartczak to jeden z tych piłkarzy, który w rundzie wiosennej minionego sezonu miał pchnąć zespół ze Stadionu Ludowego do Ekstraklasy. Długo ważyło się wtedy czy Legia Warszawa wypożyczy swojego utalentowanego młodzieżowca. Ostatecznie Bartczak zmienił klub, a Stanisław Czerczesow, ówczesny trener Legii powiedział na odchodne - "Tak go przygotuję, że on będzie ferrari, a wy - łada". W pierwszej lidze "ferrari" z Włocławka jednak nie odpaliło. Bartczak nie wyróżniał się niczym szczególnym na tle zespołu, który szybko potracił punkty na wagę awansu.

Miniony sezon Bartczak zakończył z ledwie jednym golem, po meczu z Sandecją ma już na koncie dwa trafienia.

Tym razem to był jego mecz, a już na pewno jego początek, gdy Bartczak na dużym luzie rozpracował obronę rywala. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że mocno przyczynił się do tego Maciej Korzym. Pomocnik Sandecji przy pierwszym trafieniu zaliczył bowiem "asystę sezonu". Były ligowiec chciał podać piłkę do stopera, ale uczynił to tak nieporadnie, że idealnie wyłożył piłkę skrzydłowemu Zagłębia. Ten pomysłowo, ze zwodem, strzelił do niemal pustej bramki. Za drugim razem było efektowniej - bo precyzyjnie, pod poprzeczkę.

Dwubramkowe prowadzenie wcale nie sprawiło, że zespół z Nowego Sącza rzucił się od odrabiania strat. To Zagłębie wciąż dłużej utrzymywało się przy piłce, ale też nie przekładało się to na większe zagrożenie pod bramką rywala.

Obraz spotkania zmienił się po przerwie. Sandecja przycisnęła i już po kilku minutach gry była bliska zapracowana na rzut karny. Po faulu Martina Pribuli sędzia nawet wskazał na punkt do wykonywania jedenastek, ale szybko zmienił decyzję i przesunął piłkę poza obręb pola karnego.

Spotkaniem z zespołem z Nowego Sącza z sosnowiecką publiką przywitał się Francuz Vamara Sanogo. Napastnik, który kopał ostatnio piłkę w angielskim Nuneaton Town FC kilka razy błysnął szybkością i walecznością, ale strzału na bramkę Łukasza Radlińskiego nie oddał.

Zagłębie - nawet lekko cofnięte - miało mecz pod kontrolą. Dzięki zdobyciu trzech punktów sosnowiczanie awansowali na trzecie miejsce w tabeli pierwszej ligi. Czas próby jednak dopiero nadchodzi - w najbliższym tygodniu Zagłębie zagra kolejno z GKS-em Katowice i Górnikiem Zabrze.

Zagłębie Sosnowiec - Sandecja Nowy Sącz 2:0 (2:0)

Bramki: 1:0 Bartczak (10.), 2:0 Bartczak (18.)

Zagłębie: Szumski - Budek, Wiktorski, Markowski, Udovicić - Bartczak, Matusiak, Nowak, Łuczak (64. Dudek), Pribula (87. Sierczyński) - Sanogo Ż (58. Matić)

Sandecja: Radliński - Bartków, Słaby, Piter-Bucko Ż, Szufryn Ż - Gałecki (46. Kuźma), Baran, Piszczek (61. Dudzic), Kasprzak, Małkowski - Korzym (67. Trochim)

Sędziował: Łukasz Szczech (Warszawa); widzów: 1 500

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.