Świetny mecz i siedem goli na Stadionie Ludowym. Zagłębie odpadło z Wisłą w Pucharze Polski

Warto było przyjść na to spotkanie. To był mecz w starym dobrym stylu, gdzie nie brakuje niczego: emocji, kartek, pięknych bramek, niespodziewanych zwrotów akcji, radości i wściekłości kibiców.

Początek meczu był wyrównany, potem do akcji wkroczyła pogoda. Lało potwornie, murawa nasiąkła, zdarzało się, że piłka zatrzymywała się w wodzie. Potem się uspokoiło, za to rozochocili się piłkarze. Zagłębie udowodniło, że różnica między I ligą i ekstraklasą jest właściwie żadna. Mecz był bardzo wyrównany choć trzeba przyznać, że goście nie wyszli w podstawowym składzie: zabrakło kontuzjowanych Brożka i Ondraszka, a Głowacki i Małecki usiedli na ławce rezerwowych.

Pierwszą groźną akcję przeprowadzili gospodarze. W 20 minucie mogli prowadzić, ale rozpędzony Tin Matić trafił piłką w bramkarza Łukasza Załuskę. Minutę później stadion eksplodował - świetnym strzałem pod poprzeczkę popisał się Żarko Udovicić.

Goście zdołałi wyrównać jeszcze przed przerwą. Sędzia podyktował rzut wolny z ostrego kąta i ku zaskoczeniu wszystkich Adam Mójta ostrym i jednoczesnie chytrym strzałem zdołał zmieścić piłkę w bramce.

Po przerwie tempo jeszcze wzrosło i sytuacji bramkowych było bardzo wiele. Wydawało się, że drugą bramkę strzeli Wisła, bo najpierw Mateusz Zachara trafił w słupek, a potem Szumski z najwyższym trudem obronił strzał Petara Brleka. Na prowadzenie wyszło jednak Zagłębie, bo Martin Pribula kiwnął Tomasza Cywkę, wpadł w pole karne i dał mu się wyciąć. Bramkę z jedenastu metrów pewnie zdobył Sebastian Dudek, a rozzłoszczony trener Dariusz Wdowczyk zaraz ściągnął Cywkę z boiska. Gospodarze wcale nie mieli jednak meczu pod kontrolą: Wisła zaledwie w trzy minuty wyszła na prowadzenie! Najpierw znakomitym strzałem popisał się młodziutki rezerwowy Krzysztof Drzazga, a zaraz potem z rzutu wolnego uderzył Denis Popović. Piłka odbiła się jeszcze od Tomasza Nowaka i wpadła do bramki.

Zagłębie jednak się nie poddawało i tuż przed końcem zdołało wyrównać. Po ostrej centrze Jakuba Wilka piłke do bramki skierował rozpędzony Tin Matić. Wiślacy nie mogli się pogodzić z uznaniem tej bramki, gestykulując próbowali nakłonić arbitra do zmiany decyzji. Protestowali, że na spalonym był Sebastian Dudek. Główny po konsultacji z asystentem wskazał jednak środek boiska.

Arbiter nie miał chyba najlepszego dnia, mylił się w obie strony, a decyzjami wzbudzał agresję wśród publiczności. Z boiska schodził otoczony ochroniarzami i zbluzgany przez widownię. Inna sprawa, że fani przesadzali z wulgaryzmami, bezradny spikier kilkakrotnie bez skutku zwracał im uwagę, nie pomagały oczywiście uwagi, że na trybunach są kobiety i dzieci. Szalikowcy obu drużyn prześcigali się we wzajemnych wyzwiskach, ci z Sosnowca lżyli nie tylko Wisłę ale i Ruch Chorzów, bo od niedawna obowiązuje "zgoda" pomiędzy fanami tych drużyn.

Dogrywka przesądziła o awansie Wisły. Wpływ na to miała na pewno kontrowersyjna decyzja arbitra, który w 97. minucie pokazał czerwoną kartkę Udoviciciowi za faul na Jakubie Bartoszu. - Byłem zaskoczony tą kartką, ja bym jej nie pokazał. Powiedziałem nawet sędziemu, że to było przypadkowe zagranie. Ta decyzja miała wpływ na przebieg meczu. Musieliśmy grać inaczej, a potem przeszliśmy na trójkę obrońców, a grając w dziesięciu to niełatwe - mówił trener Zagłębia Jacek Magiera.

- Żarko nie jest piłkarzem agresywnym, nie fauluje specjalnie więc uważam, że ta decyzja była pochopna. Cóż, sędziowie to też ludzie, jeśli się mylą to niespecjalnie - przekonywał Tomasz Nowak, pomocnik Zagłębia.

Stadion wybuchł przekleństwami w 110 minucie kiedy arbiter podyktował karnego dla gości. W pole karne gospodarzy wpadł Rafał Boguski a arbiter dopatrzył się ręki Łukasza Matusiaka, który próbował powstrzymać wiślaka. Popović nie miał problemów z wykorzystanie jedenastki.

W samej końcówce kibice jeszcze raz złapali się za głowy, ale bramkarz gości Łukasz Załuska nie dał się zaskoczyć Tinowi Maticiowi, a sytuacja była naprawdę dogodna. Mimo porażki fani gospodarzy żegnali swoich piłkarzy brawami.

- Różnica w poziomie między ekstraklasą a pierwszą ligą nie jest tak wielka, żeby Wisła przyjeżdzała do Sosnowca jak po swoje - stwierdził po meczu Nowak.

- Dla kibiców to było bardzo emocjonujące spotkanie. Awans cieszy, ale w niektórych momentach moi piłkarze nie prezentowali poziomu ekstraklasy. W szatni usłyszeli ode mnie sporo ostrych słów i wielu z nich ma nad czym myśleć - powiedział Dariusz Wdowczyk, trener Wisły. - To był dobry mecz do oglądania, cieszę się, że moja drużyna dobrze grała w piłkę. żegnamy się z pucharem i myślimy o rozgrywkach ligowych - stwierdził Jacek Magiera.

Jeśli Zagłębie będzie tak grac nadal, na pewno w lidze zamiesza.

Jedyne czego szkoda to bluzgów. Wiadomo, że stadion to nie opera i trzeba liczyć się z bluzgami, ale czasem ich natężenie powoduje wręcz dreszcze.

Zagłębie Sosnowiec - Wisła Kraków 3:4 (3:3, 1:1)

Bramki: 1:0 Udovicić (21.), 1:1 Mójta (42.), 2:1 Dudek (69., z karnego), 2:2 Drzazga (75.), 2:3 Nowak (77., samobójcza), 3:3 matić (87.), 3:4 Popović (110., z karnego) Zagłębie: Szumski - Budek, Wiktorski, Markowski (83. Mularczyk), Bartczak Ż (81. Wilk) - Łuczak (59. Pribula), Matusiak, dudek, Nowak, Udovicić CZ - Matić Ż

Wisła: Załuska Ż - Cywka (71. Bartosz), Uryga, Sadlok Ż, Pietrzak Ż - Boguski, Popović, Mączyński Ż (119. Żemło), Brlek (67. Drzazga), Mójta Ż - Zachara

sędziował: Paszkiewicz. widzów: 3000

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.