Ruch Chorzów nie odkrył piłkarskiego Świętego Graala

Ruch Chorzów budując skład na nowy sezon odważnie testuje graczy, którzy mają w nogach nieudaną przeszłość w znanych zagranicznych klubach. Czy ten pomysł ma sens?

Ekskluzywne materiały i ciekawostki o Ruchu Chorzów na Facebooku >>

Hertha Berlin, HSV Hamburg, Borussia Monchengladbach, Sporting Lizbona, Boavista, Braga, Bayer Leverkusen, Fortuna Dusseldorf, VfL Bochum... to długa lista - byłych klubów - piłkarzy, którzy obecnie przebywają na testach przy Cichej.

Czy to zestawienie oznacza, że w chorzowskim klubie odkopali garniec pełen złota? Wręcz przeciwnie. To przemyślany, ale jednak wariant oszczędnościowy. Graczy, którzy walczą o angaż w ekipie trenera Waldemara Fornalika łączą bowiem nie tylko znane kluby w piłkarskim CV, ale i fakt, że im nie wyszło. Wyjechali w nastoletnim wieku z Polski, albo w ogóle uczyli się grać w piłkę na obcej ziemi, a teraz szukają miejsca, gdzie dostaną nowe piłkarskie życie.

Czy to się może udać? W Chorzowie przekonują, że tak i odwołują się do przykładu Daniela Dziwniela, który w 2013 roku przyjechał na trening Ruchu prosto z niemieckiego trzecioligowca Offenbacher FC Kickers 1901. Młokos miał też w nogach grę dla Eintrachtu Frankfurt, a to już robiło wrażenie.

Dziwniel łamaną polszczyzną opowiadał o tym, jak to w ramach wkupienia się do drużyny z Offenbach musiał śpiewać Niemcom do obiadu, a potem zaczął grać i też było śpiewająco. Czy ktoś jeszcze pamięta, że po pierwszym sezonie Dziwniela w Ruchu pojawiały się głosy, że ten piłkarz może nam zapewnić spokój na lewej obronie podczas trwającego właśnie Euro?

Dziwniel szybko zmienił potem klubowe barwy i po półtora roku gry w niebieskiej koszulce przeniósł się do szwajcarskiego FC Sankt Gallen. To już był niewypał: ławka rezerwowych i kontuzje. Teraz wraca do Ekstraklasy. Tyle, że do Zagłębia Lubin. Generalnie przykład Dziwniela pokazuje jednak, że można. Że takie wyszukiwanie i stawianie na nogi piłkarzy, którym nie powiodło się za granicą ma sens.

Tyle, że można też mnożyć nazwiska zawodników, którzy kładą tę tezę. Znamiennym przykładem jest dla nas Michał Grunt. Wychowankowi Zagłębia Sosnowiec wróżono wielką karierę. To miała być maszyna do zdobywania bramek przez długie lata. Szybko skusiła się na niego Polonia Warszawa w barwach, której został najskuteczniejszym graczem Młodej Ekstraklasy. Potem była kontuzja, ale i transfer - do portugalskiej Bragi. Portugalczycy mieli dać czas na spokojną pracę i naukę. Nie wyszło. Powrót do Polski. GKS Katowice, Limanovia, a potem zupełnie nieudany epizod w GKS-ie Tychy. Wiosną minionego sezonu Grunt w ogóle nie pojawiał się na ligowych boiskach...

Nie ma więc jednej i prostej recepty na budowę drużyny. Ruch nie odkrył "piłkarskiego Świętego Graala". Równie dobrze na Cichej mogliby dziś trenować zawodnicy Śląska Świętochłowice, AKS-u Niwka i Naprzodu Lipiny, a gwarancje na to, że w niedalekiej przyszłości będą wiodącymi zawodnikami niebieskich i Ekstraklasy byłyby podobne.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.