Czy Wisła Puławy starała się zmotywować rywala GKS-u Tychy?

- To było to co tygrysy lubią najbardziej. My od dawna cieszymy się z awansu, GKS też fetuje. Czego chcieć więcej? - pytał po meczu GKS-u ze Stalą Janusz Białek, trener zespołu z Mielca.

ŚLĄSK.SPORT.PL na Twitterze. Obserwujesz? >>

Białek pracował w naszym regionie w Szczakowiance Jaworzni i Zagłębiu Sosnowiec. Teraz - po 19 latach przerwy - wprowadził do pierwszej ligi Stal.

- Myślę, że nasi kibice - mimo porażki w ostatnim meczu (0:1) - są szczęśliwi. Od kilku tygodni konsekwentnie stawiamy na młodych graczy. W Tychach zagrało czterech zawodników z Centralnej Ligi Juniorów. To nasza przyszłość. Muszą czuć tę marchewkę. Muszą mieć pewność, że ciężka praca przybliża ich do gry w pierwszym zespole. Teraz już w pierwszej lidze - mówił Białek, który docenił też, że kibice GKS-u i Stali oglądali mecz w zgodzie. Na jednym sektorze.

- Było w tym dużo przyjaźni i szacunku. Na boisku natomiast nie było klepania po plecach. Wiedzieliśmy rzecz jasna, że jeżeli urwiemy punkty GKS-owi, to do baraży może jeszcze wejść Wisła Puławy. Żadnych jednak podchodów pod nas nie było. To już nie te czasy - zapewnił Białek, którego zespół będzie się przygotowywał do sezonu w USA. Stal została tam zaproszoną przez Polonusów, którzy wywodzą się z Podkarpacia.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.