Porażka Garbarni, zwycięstwo Kmity w IV lidze

Lider grupy zachodniej IV ligi Kmita Zabierzów rozgromił na wyjeździe Bolesława Bukowno, z kolei trzecia Garbarnia przegrała u siebie 0:1 z niżej notowaną Trzebinią - Sierszą.

Garbarnia od początku ruszyła do ataku. Pierwszą dobrą okazję miał Tomasz Dziuba (18. min), ale będąc w polu karnym, źle uderzył i piłka przeleciała nad poprzeczką. Chwilę później goście przeprowadzili szybką kontrę, którą strzałem z jedenastu metrów zakończył Norbert Ciepichał. Bramkarz Garbarni Łukasz Szymski nie miał większych szans.

Po straconej bramce gospodarze grali z jeszcze większą determinacją. Bardzo dobrym strzałem popisał się w 25. min Krzysztof Lipecki, piłka leciała tuż pod poprzeczkę, ale doskonały refleks Macieja Budki uratował trzebinian od utraty gola.

Po przerwie wciąż nieskutecznie atakowali gospodarze. W 47. min na bramkę strzelał Marcin Kwater, ale bramkarz Budka znów był na posterunku. Podobnie było przy strzale Michała Słupka (63. min). Goście tylko od czasu do czasu groźnie kontrowali. W końcówce Garbarnia miała jeszcze dwie bardzo dobre okazje. Najpierw w zamieszaniu w polu karnym uderzał Dariusz Lament, ale trafił w słupek. Później z kilku metrów spudłował Łukasz Kluska. Niespodzianka stała się faktem.

Bukowno: Słabe sędziowanie

Bukownianie kończyli mecz w dziewiątkę. Syn trenera gospodarzy Kacper Kulawik prawie popłakał się na widowni, rozżalony postawą sędziego. Słaby arbiter krzywdził jednak obie drużyny.

- Mamy plan, jak zneutralizować Kmitę, i postaramy się go konsekwentnie realizować - mówił przed meczem grający szkoleniowiec miejscowych Tomasz Kulawik. Założenia trenera - zagęszczona, uważna obrona - drużynie Bolesława udawało się realizować jednak tylko do 40. minuty. Wówczas bramkarz miejscowych Krzysztof Blacha wypuścił piłkę z rąk, a gdy ta zmierzała do bramki, ręką wybił ją Piotr Szczepanowski. Czerwona kartka dla obrońcy, karny, pewny strzał Krzysztofa Filipczaka i taktyka legła w gruzach.

Gospodarze nie mogli pogodzić się z orzeczeniem sędziego, twierdząc, że w tej akcji ich bramkarz był faulowany. - Byłem pchnięty z tyłu - mówił po meczu Blacha. - Nie miałem szans utrzymać piłki w rękach.

Od tego momentu mecz stał się nerwowy, gospodarze co chwilę dawali się ponieść nerwom, a sędzia prawie zupełnie stracił kontrolę nad wydarzeniami. Po przerwie Bolesław bronił się, póki starczało sił, ale w końcu najpierw ładnym strzałem z dystansu Krzysztof Krauz, a później znów Filipczak po indywidualnej akcji rozwiali jego złudzenia. Czarę goryczy dopełniła druga czerwona kartka dla Dariusza Bosia za brutalny faul.

- Cieszę się z wygranej, ale bardziej z faktu, że mój zespół nie dał się sprowokować. Przeciwnik słabszy piłkarsko mógł przeciwstawić nam tylko walkę, ale przesadzał, i dziwne, że skończył tylko z dwiema czerwonymi kartkami. Sędziowie byli najsłabszymi aktorami tego widowiska. Szkoda, że nasi zawodnicy, którzy ujrzeli kartki, nie będą mogli zagrać w następnym meczu - podsumował trener gości Dariusz Wójtowicz.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.