Pojedynek Najmana z Tomaszem Górskim z Sosnowca odbył się w sobotę, podczas Gali Boksu Zawodowego w Radomiu. Dla jedynego zawodowego boksera w Częstochowie była to walka o być albo nie być na ringu. - Jako zawodowiec stoczyłem wcześniej dwie walki i obie przegrałem - mówi Najman. - Jeżeli teraz doznałbym porażki, to dałbym sobie spokój.
Spotkanie zostało zakontraktowane na cztery rundy. Górski wytrzymał jednak tylko dwie, po czym poddał się.
- Taktykę ustalałem wraz z Jerzym Kulejem - dodaje Najman. - Wiedziałem, że Górski zaatakuje i przez pierwsze dwie rundy miałem dać mu się wyszaleć. Później chciałem przejąć inicjatywę i w czwartej zrobić wszystko, aby powalić go na deski.
W czasie walki jednak już w pierwszej rundzie sosnowiczanin otrzymał kilka celnych ciosów na korpus. W drugiej Najman kilkakrotnie trafił rywala w głowę na tyle mocno, że zniechęciło go to do dalszej walki.
- Staram się zrozumieć rywala - bał się nokautu, ale z drugiej strony boks zawodowy to nie zabawa w piaskownicy - twierdzi częstochowski bokser. - Tutaj się walczy do utraty tchu. Górski nie słaniał się na nogach, a mimo wszystko się poddał. Ja bym tak na pewno nie zrobił.