Pawlak wypadł ze składu Polaru z dwóch powodów: po pierwsze, bo był kompletnie nieprzygotowany do gry, a po drugie, bo próbował udowodnić w PZPN-ie, że klub jest wobec niego zadłużony i dzięki temu rozwiązać z nim kontrakt i to z winy Polaru. Wydział Dyscypliny PZPN nie uznał jednak jego roszczeń i oddalił żądania piłkarza. Pawlak popadł w niełaskę. Musiał wrócić do klubu i zespołu, a właściwie do rezerw Polaru.
Po porażce 0:2 z Cracovią sytuacja zespołu z Zakrzowa jednak jest nie najlepsza. Polar jest przedostatni w tabeli, a wszyscy, którzy obserwowali mecz z krakowskim zespołem na Stadionie Olimpijskim, widzieli, że oprócz kardynalnych błędów w obronie, niezbyt wyrazistej gry drugiej linii, zespołowi Mariana Putyry zabrakło groźnego zawodnika w ataku. Sięgnięcie po, nawet wciąż nieprzygotowanego, Pawlaka już w sobotnim meczu wydaje się koniecznością.
- Jest to możliwe, tym bardziej że Tomek chyba zrozumiał swoje poprzednie błędy i wyraził skruchę - twierdzi wiceprezes Polaru Tomasz Szypuła. - Ostateczną decyzje podejmie jednak trener Putyra, bo tylko on wie, czy Pawlak jest już przygotowany na tyle dobrze, by grać.
- Niewykluczone, że zagra, ale ostateczną decyzję podejmę dzień przed meczem - zapowiada trener Putyra. - Na razie mogę tylko powiedzieć, że Pawlak solidnie pracuje i jest na dobrej drodze, by wrócić do dawnej dyspozycji.