Po meczu w Gliwicach: kary na pewno będą

Po sobotnich burdach Piastowi grozi zamknięcie stadionu. Zdaniem sekretarza Wydziału Dyscypliny PZPN mecz z Ruchem powinien się jednak odbyć jeszcze raz, choć w Chorzowie liczą na walkower.

Analizą wydarzeń na stadionie w Gliwicach zajęło się wczoraj kierownictwo Wydziału Dyscypliny PZPN. - Przeanalizowaliśmy sprawozdanie sędziowskie, raport delegata PZPN i uznaliśmy, że... nie ma co się spieszyć z decyzją. Piast w najbliższej kolejce gra mecz wyjazdowy, tak więc do organizacji kolejnego spotkania w Gliwicach pozostały blisko dwa tygodnie. Zaprosiliśmy przedstawicieli obu klubów na najbliższe posiedzenie Wydziału Dyscypliny, które odbędzie się w czwartek. Wtedy też podejmiemy decyzję. Kary na pewno będą - ostrzega Stanisław Wzorek, sekretarz WD.

Co grozi gliwickiemu klubowi? Możliwości jest wiele - od kary finansowej po zamknięcie stadionu. Działacze WD mogą też zadecydować o ograniczeniu widowni na spotkaniach Piasta, a także wprowadzić dla gliwickich kibiców zakaz wstępu na obce stadiony.

WD nie może orzec o przyznaniu walkowera Ruchowi, na co tak bardzo liczą trenerzy, piłkarze i działacze "niebieskich". - To już należy do kompetencji Wydziału Gier - tłumaczy Wzorek.

- Przepisy nie precyzują jasno, kiedy powinno się ukarać klub walkowerem. Gdyby mecz został przerwany w 85. minucie przy prowadzeniu Ruchu, to wątpliwości by nie było. Ale tak... moim zdaniem mecz powinien zostać powtórzony - dodaje sekretarz WD.

Wydział Gier zajmie się tym problemem w najbliższy poniedziałek. - Do tego czasu komentarzy w tej sprawie nie będzie - ucina Adam Gilarski, przewodniczący WG.

W Chorzowie nie mają wątpliwości, że Ruch powinien dostać walkower. -

Oczywiście chcielibyśmy grać i wygrać w sportowej walce na boisku, ale się nie dało. Jeśli PZPN nie da nam walkoweru, będzie to zachęta dla chuliganów w całej Polsce. Dostaną sygnał, że mogą robić, co chcą, a i tak będą bezkarni - mówił zaraz po przerwaniu meczu piłkarz Ruchu Mariusz Śrutwa.

Prezes "niebieskich" Krystian Rogala przypomniał, że kilka lat temu w przerwie meczu GKS z Ruchem na Bukowej sędzia w wyniku awantur odwołał drugą połowę. Potem mecz został powtórzony. - W PZPN powiedziano mi, że gdyby rozegrano choć jedną minutę drugiej połowy, byłby walkower dla nas - stwierdził.

Działacze Piasta nie mają sobie nic do zarzucenia. - My zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Zamówiliśmy ochronę, powiadomiliśmy policję. Spotkaliśmy się nawet kilka razy z kibicami Ruchu i Piasta, rozmawiając na temat zwiększenia liczby chorzowskich kibiców. Podczas tych rozmów padły zapewnienia, że nic się nie wydarzy. Przecież nie możemy zatrudnić do ochrony meczu komandosów czy armii - kręci głową Józef Drabicki, dyrektor Piasta.

- W Gliwicach panują fatalne nastroje, bo zdajemy sobie sprawę z konsekwencji, jakie niosą za sobą te burdy. Oczywiście chciałbym, żeby mecz został rozegrany ponownie, bo to byłoby najbardziej sprawiedliwe z rozwiązań. Na pewno dotkną nas jakieś kary finansowe, ale wynik powinien zostać rozstrzygnięty na boisku - dodaje Józef Dankowski, trener Piasta.

- Nie wiemy, co nas czeka, ale musimy spodziewać się najgorszego, czyli walkoweru. Nie wiem, czy może być coś gorszego niż świadomość, że to właśnie nasi kibice odpowiadają za te wydarzenia. Po prostu nie chce się nam w to wierzyć - mówi przygnębiony Jarosław Kaszowski, pomocnik gliwickiej drużyny.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.