Siatkarski play-off: druga wygrana Ivettu, druga porażka Energii

Siatkarzom Ivettu Jastrzębie brakuje już tylko jednego zwycięstwa, żeby zapewnić sobie awans do półfinałów mistrzostw Polski. Po dwóch porażkach w Częstochowie w trudnej sytuacji znalazła się Polska Energia Sosnowiec

Sobotnie spotkanie w Jastrzębiu było równie jednostronne, jak mecz piątkowy. Zaczęło się jednak zgoła nieoczekiwane, bo na początku pierwszego seta goście prowadzili nawet 4:1.

Potem niespodzianek już nie było. Trio: Krzysztof Wójcik, Piotr Gabrych i Paweł Chudik szybko rozmontowało drużynę z Nysy. Dokładne wystawy, mocne ataki i widowiskowe obrony odbierały siatkarzom zespołu gości ochotę do gry.

- Po piątkowym spotkaniu analizowałem nasze statystyki. Wypadliśmy koszmarnie słabo. W ataku nasza skuteczność osiągnęła 30 procent. Niewiele lepiej w przyjęciu piłki, bo 50 procent. Myślałem, że gorzej zagrać się już nie da, ale to jednak okazało się możliwe - irytował się Włodzimierz Madej, szkoleniowiec NKS.

Powodów do narzekań nie miał za to Igor Prielożny, trener Ivettu. - To było łatwe zwycięstwo, chociaż dziś byliśmy nawet mniej skoncentrowani niż w piątek. Największe zastrzeżenia mam do naszej zagrywki, cieszę się natomiast, że drużyna nie zlekceważyła rywala - mówił.

W drużynie Ivettu zabrakło Przemysława Michalczyka. Atakujący Jastrzębia w piątkowym spotkaniu skręcił kostkę prawej nogi. - Uraz nie jest taki poważny, jak się na początku wydawało. W trzecim meczu z Nysą Przemek na pewno nie zagra, ale na półfinały powinien być już gotowy - uspokajał trener.

Ivett Jastrzębie 3 (25 25 25)

NKS Nysa 0 (17 18 20)

Ivett: Serafin, Rybak, Terlecki, Wójcik (l), Nowak, Gabrych, Chudik oraz Szczygieł, Wika, Pilarz.Nysa: Szewczyk, Gacek (l), Kudłacik, Markiewicz, Kurek, Jeszewski, Olejniczak.

Stan rywalizacji: 2:0 dla Ivettu, gra się do trzech zwycięstw. Kolejny mecz we wtorek w Nysie.

KP Polska Energia po raz drugi przegrała w Częstochowie. Sobotni mecz był równie emocjonujący, jak ten rozegrany dzień wcześniej.

Na nic się zdało doświadczenie sosnowiczan. Grający z polotem akademicy od początku piątego seta uzyskali wyraźną przewagę i zwyciężyli 15:10. Dzięki temu po dwóch meczach mają w ręce ogromny kapitał. Do awansu do strefy medalowej brakuje im tylko jednego zwycięstwa.

- Widać, że po obozie w Spale złapaliśmy drugi oddech, bardzo dużo pomogli nam kibice, no i mamy to, czego chyba nikt się nie spodziewał - skomentował Grzegorz Szymański. - Ja po tym, jak Sosnowiec zdobył Puchar Polski, też miałem w głowie różne myśli. Teraz mamy dwa zwycięstwa i jedziemy we wtorek po trzecie. Nawet jeżeli znowu miałoby być 3:2, to zrobimy wszystko, aby wygrać.

Szymański po słabych występach w zasadniczej części rozgrywek, przeciwko Energii rozegrał dwa dobre mecze. Zdobywał ważne punkty w ataku i pokazał się w bloku i zagrywce. Na pewno w niczym nie ustępował atakującemu sosnowiczan Peterowi Divisowi, którego przed tygodniem wybrano na najlepszego siatkarza finału Pucharu Polski.

Częstochowianie zaprezentowali w sobotę dużo lepszą siatkówkę niż dzień wcześniej i powinni zwyciężyć wyraźniej. Niestety, nie potrafili grać na równym, wysokim poziomie dłużej niż jednego seta. Przez to dwa razy pozwalali rywalom doprowadzać do wyrównania. W wygranych partiach imponowali skuteczną grą blokiem, wyraźnie lepiej od swoich vis a vis Marcina Nowaka i Daniela Plińskiego spisywali się środkowi Arkadiusz Gołaś i Grzegorz Kokociński. Poza tym praktycznie cały zespół imponował w obronie. Kilka ciepłych słów należy się także Radosławowi Panasowi, który na pozycji libero wypadł zdecydowanie lepiej od Rafała Legienia.

Mnóstwo emocji przyniosła już pierwsza partia spotkania. Po dwóch kolejnych blokach na Divisa, gracze Pamapolu prowadzili w niej już 21:18. Goście odrobili straty i długo nie dawali za wygraną. Gospodarzom udało się dopiero wykorzystać czwartą piłkę setową, kiedy Grzegorz Szymański i Grzegorz Kokociński zablokowali Jarosława Wojczuka.

W drugiej partii dobrze grali tylko sosnowiczanie i bardzo łatwo zwyciężyli do 16. Tak samo łatwo gospodarze rozstrzygnęli na swoją korzyść trzeciego seta. Czwarty set to z kolei przewaga Energii, która wygrała do 20.

Trener Pamapolu Edward Skorek wprowadził wówczas na boisko zmienników, m.in. Wojciecha Jurkiewicza, który nieoczekiwanie pojawił się w składzie również w tie-breaku. To było znakomite pociągnięcie trenera. Środkowy wszystko, co zrobił, zrobił dobrze. Błysnął w zagrywce, ataku, bloku, a nawet w obronie i był cichym bohaterem spotkania. W najważniejszym momencie na trudny serwis zdobyli się także Michał Winiarski i Arkadiusz Gołaś. Częstochowianie zmusili do błędów Rafała Legienia i bardzo szybko uzyskali pięcio-, a nawet sześciopunktową przewagę.

- Ciężko było przyjmować serwis gospodarzy - przyznał Legień. - Nieraz tak jest, że nie wszystko wychodzi, i mnie nie wyszło.

Ostatni punkt meczu zdobył atakiem ze skrzydła środkowy Grzegorz Kokociński, który kilka chwil wcześniej zastąpił Winiarskiego.

- Na pewno nie graliśmy już tak dobrze jak w finale Pucharu Polski - podsumował środkowy Energii Daniel Pliński. - Brakowało nam kontuzjowanego Damiana Dacewicza, który był ostatnio w świetnej dyspozycji. Jednak nie poddajemy się. Nie jest powiedziane, że nie wrócimy tutaj za tydzień na piąty mecz.

Pamapol AZS: Oczko, Winiarski, Kokociński, Szymański, Gierczyński, Gołaś, Panas (l) - Woicki, Jurkiewicz, Szewiński.

Polska Energia: Żygadło, Kudłaczewski, Pliński, Divis, Wojczuk, Nowak, Legień (l) - Niedziela, Wagner, Łomacz, Chupka.

ti

Stan rywalizacji: 2:0 dla Pamapolu, gra się do trzech zwycięstw. Kolejny mecz we wtorek w Sosnowcu.

Jerzy Salwin

trener Polskiej Energii

Z Pamapolem spotkaliśmy się w tym sezonie już po raz czwarty i wszystkie te spotkania kończyły się po pięciosetowej walce. Teraz przenosimy się na mecze do Sosnowca i będziemy walczyć do końca. Gratuluję gospodarzom zwycięstwa. My popełniliśmy za dużo błędów w przyjęciu, by myśleć o zwycięstwie. W porównaniu do piątkowego meczu również za słabo zagrywaliśmy. To głównie zadecydowało o naszej porażce.

Edward Skorek

trener Pamapolu

Chłopcy walczyli i nie rezygnowali, gdy im nie szło. Dużo dobrego do gry AZS wnieśli w piątym secie Wojtek Jurkiewicz, Paweł Woicki i Grzesiek Kokociński. Na parkiecie kibice oglądali dwa wyrównane zespoły. Polska Energia sama sobie wybrała nas za przeciwników i chciała z nami grać. Walczymy dalej.

not. ak

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.