- W Kapsztadzie (RPA), do którego zmierzamy, oszacujemy straty i zdecydujemy, co dalej. Najważniejsze, że jesteśmy cali - z pokładu jachtu "Bank BPH" donosi kapitan Roman Paszke. - To nie będzie łatwe, bo prognozy są niesprzyjające. Okolica, w której doszło do awarii, jest wyjątkowo trudna nawigacyjnie. Na południowym Oceanie Indyjskim występują nie tylko silne sztormowe wiatry, ale także wyjątkowo niesprzyjające żeglarzom wysokie i krótkie fale. Poważne awarie w tej okolicy to chleb powszedni żeglarzy oceanicznych. Doświadczeniu i ścisłemu przestrzeganiu zasad dobrej praktyki morskiej załoga zawdzięcza to, że z tak trudnej sytuacji wyszła cało, zabezpieczając jacht przed dalszymi uszkodzeniami.
Do awarii doszło po miesiącu od startu do okołoziemskiego rejsu polskiej załogi.