Tajski boks w Piekarach Śląskich

Muay thai - tajlandzka sztuka walki osławiona najbardziej brutalnymi przepisami w rozgrywkach sportowych - dotarł na Śląsk. Zajęcia prowadzi szkoła sztuk walki Triada w Piekarach Śląskich.

Naprzeciw siebie stają Aleksander Zdebel (29 lat, nauczyciel historii) i Piotr Lepich (28 lat, stolarz). Obaj mają ponad 190 cm wzrostu, nagie torsy, twarze po rozgrzewce ociekające potem. Chwila skupienia, podają sobie na przywitanie ręce i zaczynają walczyć.

Mocne kopnięcie Olka w okolice wątroby wykrzywia twarz Piotra w grymasie bólu. Teraz wszystko toczy się już błyskawicznie. Cios za cios. Gołe stopy uderzają w głowę, uda, łydki. Skóra nabiega krwią, mężczyźni uderzają coraz mocniej i dyszą ze zmęczenia coraz szybciej.

Nagle brutalny taniec przerywa komenda: "Stop!". Emocje odpływają. Piotr i Olek dziękują sobie za walkę. Siadają obok siebie na gimnastycznej ławeczce, żartują. Rozcierają pulsujące z bólu uda.

- Taki jest tajski boks, brutalny, ale pełny szacunku dla przeciwnika - uśmiecha się Dariusz Zdebel, instruktor sztuk walki.

Muay thai, czyli tajski boks, można trenować od niedawna trenować na Śląsku. Zajęcia prowadzi szkoła sztuk walki Triada w Piekarach Śląskich. - Młodych ludzi przyciąga na treningi fakt, że walka jest bardzo realna. Karate, kick boxing są pełne ograniczeń. W tajskim boksie można dużo więcej. W ruch idą łokcie, kolana. To walka dla prawdziwych twardzieli - podkreśla Zdebel.

Na początku na zajęciach nie brakowało awanturników, którym w głowie było tylko poniżenie przeciwnika.

- Przychodziło też kilku szalikowców. Chcieli chyba poznać nowe techniki walki. Szybko zrezygnowali. Byli słabi psychicznie, bali się bólu - dodaje.

Teraz na treningach najwięcej jest uczniów i studentów. Aleksander Zdebel (brat Dariusza) jest na co dzień nauczycielem historii. - O szacunek wśród uczniów martwić się nie muszę - uśmiecha się. - Sztukami walki interesuję się od momentu, gdy na ulicy obskoczyło mnie trzech bandziorów. Nie poradziłem sobie. Teraz czuję się dużo bezpieczniejszy - tłumaczy.

Kilkunastoosobowa grupa spotyka na treningach trzy razy w tygodniu. W rytm głośnej rockowej muzyki katują swoje ciała. Większość trenowała wcześniej karate, kick boxing, jujitsu. - Z boku może się wydawać, że tajski boks jest najbardziej brutalny. To jednak tylko pozory. Jesteśmy amatorami, na zawodach walczymy więc w kaskach, ochraniaczach na tułów, golenie, zęby. Jasne, zdarzają się złamane nosy, żebra, ale gdy walczy dwóch mężczyzn, to ryzyko kontuzji jest zawsze - podkreśla Łukasz Pelka, 23-letni bezrobotny z Piekar.

W maju trzech najlepszych zawodników Triady: Pelka, Zdebel i Lepich weźmie udział w pierwszych mistrzostwach Polski. - Jeszcze nie startowaliśmy w zawodach tej rangi, więc pewne obawy są. Jednak ciekawość, chęć sprawdzenia się są dużo większe niż strach - tłumaczy Lepich.

Palce między oczy

Muay thai - tajlandzka sztuka walki, rodowodem sięgająca Chin. Osławiona przede wszystkim najbardziej brutalnymi przepisami w rozgrywkach sportowych (dopuszczającymi uderzenia łokciami i kolanami). Najstarsze wzmianki o walkach Tajów pochodzą z XIV w. Turnieje są rozgrywane od XVI w. Od tego czasu muay thai stał się ulubioną rozrywką dla ludu i królów. W zawodach stosowano wiele technik, które obecnie są zabronione, m.in.: uderzenia tnącą krawędzią dłoni, ciosy palcami na oczy, a także ataki na krocze i duszenie. Dłonie walczących często były owijane konopną liną, a potem pokrywane olejem i tłuczonym szkłem. W 1930 r. zmieniono reguły walk, wprowadzono rękawice ochronne i podział na wagi. Zabronione zostały ataki na krocze i wysokie rzuty.

opr. tod

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.