Piłkarze "Gieksy" po klęsce z Groclinem Grodzisk Wlkp.

Działacze, piłkarze i trenerzy "Gieksy" nie szczędzą sobie epitetów po niedzielnej klęsce 0:6 z Groclinem. Jeśli nadal będą grać tak nieudolnie, szybko znajdą się w strefie spadkowej

- Jesteśmy jak zbite psy, ale nie będę pastwił się nad piłkarzami. Chcę, żeby jak najszybciej zapomnieli o tym meczu i skupili się na najbliższej potyczce z Widzewem Łódź - mówi Piotr Dziurowicz, prezes klubu.

- Zagraliśmy bez jaj, jak "cioty"... - tłumaczył się w pomeczowym wywiadzie telewizyjnym Paweł Pęczak, obrońca "Gieksy". - Chłopaki z drużyny nie mają do mnie żadnych pretensji o to stwierdzenie, bo naprawdę na nie zasłużyliśmy. Jesteśmy śląską drużyną, więc powinniśmy zagrać z większym zaangażowaniem i determinacją. Można przegrać, ale nie w takim stylu - mówi Pęczak. - Trudno mówić coś o stylu gry, bo to był brak stylu. Po prostu oba zespoły dzieliła przepaść i musimy się z tym liczyć. "Gieksa" jest dzisiaj w takim, a nie innym miejscu i niewiele da się z tym zrobić. W Grodzisku jest Europa, a my prezentujemy poziom okręgówki - denerwuje się Jan Żurek, szkoleniowiec drużyny.

Katowiccy piłkarze wczoraj biegali w parku i odbyli długą rozmowę z trenerem Żurkiem. - Reprymenda była potrzebna, ale z naszej szatni nic nie wychodzi na zewnątrz, więc nie będę mówił o szczegółach. Jedno jest pewne: musimy wziąć się solidnie do roboty, żeby więcej nie przynieść wstydu katowickim kibicom - podkreśla Pęczak.

Szkoleniowiec katowiczan najwięcej pretensji miał właśnie do obrońców, którzy mieli największy udział w niedzielnej klęsce. Trener nie szczędził również krytyki bramkarzowi Dariuszowi Klyttcie, który stanął w bramce po wielomiesięcznej przerwie. Klytta, który od 2,5 roku przebywa w katowickiej drużynie, zagrał jedynie w dwóch ligowych spotkaniach. - Byłem przeciwny odejściu Jarka Tkocza, ale będę konsekwentnie stawiał na Klyttę. Nie mam innego wyjścia, bo Michałowicz jest bramkarzem na dorobku. Darek musi jednak zrozumieć, że teraz powinien pracować podwójnie ciężko - dodaje Żurek.

Prezes Dziurowicz, który odpowiada za zimowe transfery drużyny, nie widzi powodu, aby podejmować jakieś radykalne decyzje. - Życzyłbym sobie w składzie takich piłkarzy, którzy w Grodzisku siedzieli na trybunach: Pawlaka, Rockiego, Sobolewskiego czy Kriżanaca. Z nich można byłoby zrobić solidną drużynę ligową. Mnie na takich zawodników nie stać, a wielu z tych, którzy odeszli, nie mogłem zatrzymać. Mimo wszystko sądzę, że stać nas na więcej i wynik w Grodzisku nie jest odzwierciedleniem naszych możliwości. Teraz potrzebujemy spokoju, aby przygotować się do trzech być może najważniejszych dla nas spotkań w tym sezonie - mówi Dziurowicz.

Katowickich piłkarzy czekają w najbliższym czasie mecze z drużynami z dolnych rejonów tabeli: Widzewem Łódź i Świtem Nowy Dwór Mazowiecki oraz derbowe spotkanie z Odrą Wodzisław. - Od tych spotkań bardzo wiele zależy, dla nas każdy punkt jest na wagę złota. Co prawda na razie nie mamy z nimi jeszcze kłopotu, ale jeśli nie pomyślimy o tym zawczasu, to w pewnym momencie może się okazać, że znaleźliśmy się w strefie spadkowej - dodaje Żurek.

Copyright © Agora SA