Mecz wywołał rekordowe zainteresowanie. Na trybunach hali Polonia zasiadło grubo ponad tysiąc widzów. Takiego dopingu i wrzawy podczas meczu koszykówki jeszcze w Częstochowie nie mieliśmy, ale też gry na takim poziomie nie oglądamy zbyt często.
Częstochowianie zaczęli znakomicie. Po rzucie za trzy punkt Janusza Sośniaka prowadzili 5:2. Za chwilę za trzy trafił Dariusz Szynkiel i rywale poprosili o czas. Doskonale radził sobie Tomasz Milewski, który wygrywał pojedynki pod tablicami z wyższymi o głowę rywalami. Tytan wygrał kwartę 16:11. Jeszcze na początku drugiej kwarty nasz zespół prowadził kilkoma punktami (26:19 w 14. min), ale gracze ze Zgorzelca zaczęli trafiać z dystansu, co na początku meczu im się nie udawało. Dwa celne rzuty za trzy punkty i wynik zmienił się na 26:25. Częstochowianie utrzymali prowadzenie i w połowie meczu wygrywali 39:36.
Po przerwie trener Turowa Radosław Czernik wybrał zabójczą dla Tytana taktykę. Zagrał na dwóch środkowych (Łopatka i Lewandowski) - każdy o głowę wyższy od najwyższego w Tytanie Milewskiego. Efekty były natychmiastowe. Turów objął pierwsze prowadzenie (41:39) na początku trzeciej kwarty i nie oddał go do końca. Nasi koszykarze jakby wystraszyli się potężnego duetu i stracili koncepcję gry. - Uparli się na rzuty za trzy, nie trafiali, ale uparcie rzucali, nie próbując niczego innego - denerwował się po meczu wiceprezes Sławomir Gajda. Osamotniony pod nieobecność kontuzjowanego Przemysława Migały Milewski nie schodził z boiska ani na chwilę, ale nie był w stanie powstrzymać rywali. Przewaga gości szybko urosła do dziesięciu, a na początku czwartej kwarty do 17 punktów (70:53).
W ostatnich minutach Tytan zagrał lepiej. Dzięki czterem rzutom za trzy Tomasza Nogalskiego w 37. min różnica zmalała do siedmiu punktów (71:78), a tuż przed końcem nawet do pięciu. Ostatnie słowo należało jednak do gości, którzy wykorzystali swoją przewagę fizyczną i długą ławkę rezerwowych. Pod tymi dwom względami Tytana dzieliła od rywali wręcz przepaść.
Dla Gazety
Rafał Motyl
Zawodnik Tytana
To był mecz walki, który chcieliśmy wygrać. Nie myśleliśmy o tym, że tam gra Łopatka i inni. Ostatnio uwierzyliśmy w siebie i dlatego to spotkanie tak wyglądało. Ja szybko złapałam, sam nie wiem za co, cztery faule i dużo czasu przesiedziałem na ławce. Rywale uciekli nam w trzeciej kwarcie. Kilka decyzji sędziów w ważnych momentach ułatwiło im zyskanie przewagi. Trochę za bardzo chcieliśmy odrobić straty tymi "trójkami". Turów miał przewagę pod tablicami, u nas był jeden wysoki - Tomek Milewski, a oni mieli czterech wyższych. Na pewno szkoda, że przegraliśmy, bo pokonanie lidera byłaby to dla nas dobra promocja.
TYTAN - Turów Zgorzelec 83:93 (16:11, 23:25, 14:24, 30:33)
TYTAN: Trepka 8 (1x3), Szynkiel 17 (3), Motyl 8, Sośniak 3 (1), Milewski 12 - Nogalski 28 (5), Woldan 3, Koczwara 2, Saran 2.
Pozostałe wyniki: Viking Gdynia - Kotwica Kołobrzeg 78:87, Polpak Świecie - Legia Warszawa 74:68, Alba Chorzów - SMS PZKosz 87:60,
Zastal Zielona Góra - Basket Kwidzyn 82:92, Siarka - SKS, Pogoń Ruda Śląska - Stal Stalowa Wola przełożony.
1. Turów Zgorzelec 25 44 2148:1870
2. Alba-Alstom 25 44 2082:1923
3. SKK Kotwica 25 41 2177:2100
4. SKS Starogard Gd. 23 40 1953:1631
5. Basket Kwidzyn 25 39 2055:1876
6. Legia Warszawa 26 39 2191:2079
7. Viking Gdynia 25 38 1982:2047
8. TYTAN 25 37 2159:2142
9. Stal Stalowa Wola 24 37 2007:1957
10. Polpak Świecie 25 36 1949:1966
11. Zastal Zielona G. 25 36 2092:2057
12. Siarka Tarnobrzeg 25 34 1917:2106
13. Pogoń Ruda Śląska 24 30 1947:2222
14. SMS PZKosz 24 24 1797:2480