Ekstraklasa w Sport.pl. Śląsk przeżył własną stypę i znów chce zaistnieć

- Moja praca jest najcudowniejsza, najukochańsza i najwspanialsza. Lubię do niej jeździć - mówi Radosław Bąk, nowy szef marketingu Śląska Wrocław. Klubu, który w ostatnim półroczu niemal upadł: znalazł się na ostatnim miejscu tabeli, a frekwencja sięgnęła dna. We Wrocławiu mocno zabrali się za wizerunek Śląska. Pierwszy mecz rundy wiosennej z Wisłą Kraków w piątek (godz. 20.30), relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.

Gdy jesienią Śląsk Wrocław przegrywał, kibice odwracali się od czwartej drużyny ekstraklasy z poprzedniego sezonu. O ile na pierwszy mecz obecnych rozgrywek przyszło ponad 12 tys. ludzi, o tyle na samym finiszu w grudniu czterdziestotysięczny obiekt zapełniło nieco ponad 3 tys. fanów. - Nie chciałbym nigdy więcej tego przeżyć - mówi o grudniowym meczu z Górnikiem Łęczna (2:1) Radosław Bąk, nowy szef marketingu Śląska. - Było to jak pogrzeb kogoś z rodziny. Serce pękało. Więc nie opowiadajmy bajek, że za dwa tygodnie będzie na stadionie czterdzieści tysięcy ludzi. To długi proces, trzeba ciężkiej i żmudnej pracy.

Analiz upadku zainteresowania Śląskiem było wiele. Kibice mieli odwrócić się od drużyny, bo ta grała słabo, najlepsi zawodnicy odchodzili, pieniędzy w klubie było coraz mniej. Nie identyfikowali się z zespołem, znajdywali ciekawsze rozrywki we Wrocławiu. - Na szkoleniu Ekstraklasy S.A. w Krakowie siedziałem z podkulonym ogonem, bo widziałem, jak wiele rzeczy nam brakuje. Było mi smutno i przykro, bo wskazywano nie nas bezpośrednio, ale przy czynnikach wpływających na spadek frekwencji niemal dokładnie odzwierciedlano to, co działo się we Wrocławiu - tłumaczy Bąk. Jeszcze dwa lata temu na Śląsk średnio chodziło ponad 15 tys. ludzi, w obecnym sezonie kibiców jest dwukrotnie mniej.

Cały czas w czubie

Ich zainteresowanie przekładało się na kwoty wpływające do klubu. Jesienią zrezygnowano z band wokół boiska, bo nie było sponsorów, którzy chcieliby się pokazać. Za kulisami przeciągały się negocjacje w sprawie przejęcia drużyny przez Wrocławskie Konsorcjum Sportowe. Pod koniec rundy, na przestrzeni tygodnia zmieniono dwukrotnie trenerów. Bąk do Śląska wrócił w grudniu po ośmiu latach przerwy. - Zawsze obserwowałem to, co się dzieje. I nie jest tak, że zastałem tutaj gruzy, ale pewne fundamenty musimy dopiero budować. O tym się nie pisze, ale klub jest stabilny, płaci dobrze i na czas. Ma wielki potencjał. Nie pozwolę, by Śląsk był traktowany jako ubogi krewny. To wciąż wielki klub z piękną historią. Mamy aktualne raporty mediowe, wiemy na którym miejscu jesteśmy medialnie. To cały czas jest ścisła czołówka - dodaje.

Czy przychodząc odczuwał, że Wrocław odwrócił się od Śląska? - Wręcz przeciwnie, po wielu odbytych spotkaniach z mniejszymi i większymi firmami nie spodziewałem się tak dobrego odbioru Śląska. To działa zupełnie inaczej, wcześniej klub nie wychodził do ludzi. Nie było w ogóle oferty biznesowej dla małych i średnich firm z Wrocławia i Dolnego Śląska.

Chcemy teraz ułatwić takim firmom pojawienie się przy Śląsku. Żałuję, że tak późno startowaliśmy. Gdybym rozpoczął pracę w sierpniu, to na pewno inny byłby budżet klubu, na pewno byłby sponsor na koszulkach i na pewno więcej pieniędzy na transfery. Ale też nie jest źle.

Co więc jest nie tak ze Śląskiem? - Po pierwsze: ludzie chcą oglądać walczącą drużynę. Piłkarze mają umierać za ten zespół. Jeśli ludzie nie widzą wojowników, nie będą się z nimi identyfikować. Po drugie: brak gwiazd w drużynie. Ludzie chodzą do kina na hollywoodzkie gwiazdy, a nie anonimowych aktorów. Tak samo jest z piłką nożną, kibice chcą znanych nazwisk. I wierzę, że Śląsk będzie nie tylko miejscem z takimi piłkarzami, ale też tworzącym i kreującym gwiazdy. Prowadzimy politykę transferową opartą na zawodnikach z czymś do udowodnienia, z przeszłością w kadrach młodzieżowych, z możliwością sprzedania za porządne pieniądze. Jest również kilku młodych zawodników, którzy są coraz bliżej pierwszego zespołu a już reprezentują Polskę w różnych kategoriach wiekowych. Są inwestycjami, a wcześniej tego nie było. Bardzo ważną rzeczą jest to, że zupełnie pomijamy jest fakt, że nasz stadion jest najbezpieczniejszy w kraju - tłumaczy.

Koncert na początek

Pierwsze symptomy poprawy sytuacji Śląska już są. Od wiosny wracają na stadion bandy, na pierwszy mecz wyprzedano czas dla sponsorów, pozyskano też sponsora meczu.

Negocjacje ze sponsorami, którzy mogliby ozdobić koszulki piłkarzy i wspomóc budżet klubu są na ukończeniu. W klubie mówi się, że na pierwszym meczu z Wisłą ma być więcej kibiców, niż na trzech poprzednich spotkaniach na własnym stadionie. - Realizujemy wiele pomysłów, sam mam mnóstwo pomysłów i czerpiemy też z tego, co sugerują nam sami fani w korespondencji lub na forach - mówi Bąk. I pierwszym autorskim projektem odnowionego działu marketingu jest program "Ekipa". Kibice mogą zbierać się w przynajmniej pięcioosobowe grupy, rejestrować w systemie, a za frekwencję na meczach i aktywność związaną ze Śląskiem poza stadionem zdobywać punkty. Nagrodą ma być całodzienna impreza z pierwszą drużyną oraz sztabem szkoleniowym po ostatnim meczu w sezonie. W najbliższych dniach ogłoszone będzie otwarcie Śląsk Wrocław Bussines Club oraz specjalny program promujący aktywność fizyczną. W kolejnych tygodniach Śląsk zamierza stworzyć na terenie województwa sieć szkółek piłkarskich dla małych dzieci - już od 2. roku życia.

Radosław Bąk chce nawiązać do czasów i tradycji, które sam zna z kibicowskich doświadczeń. Na meczach Śląska pierwszy raz pojawił się w połowie lat osiemdziesiątych. W kolejnych dwóch dekadach jeździł za drużyną nawet, gdy ta grała w drugiej i w trzeciej lidze. - Swoje przygody na szlaku przeżyłem. Jak chodziłem na Śląsk jako kibic, to zawsze na trybunę B. Wcześniej na Oporowskiej też miałem ulubione miejsce. Najpierw była to trybuna odkryta a później nasze ulubione "złote tarasy" na których rozkręcaliśmy doping pod dachem - dodaje z uśmiechem.

- Tam miałem i nadal mam wielu swoich kolegów - z różnych branż, o różnym wykształceniu, statusie społecznym. Bawiliśmy się na rynku, jechaliśmy na stadion na mecz i potem wracaliśmy na imprezę. Teraz ma być podobnie. Chcemy pokazać, że zapewniamy fanom rozrywkę przed i w trakcie meczu, by oni przychodzili wcześniej. Będą konkursy z atrakcyjnymi nagrodami, przed spotkaniem z Wisłą odbędzie się występ piosenkarki Cleo. Dzięki temu półtora miesiąca przed spotkaniem kibice dowiedzieli się o meczu - opowiada. Warto dodać, że menadżer artystki także jest fanem Śląska.

- Szkoda, że jesteśmy tylko najemcą wspaniałego wrocławskiego stadionu. Nie mamy przez to bezpośredniego wpływu np. na ceny parkingu czy menu stadionowego cateringu. Jestem jednak bardzo zbudowany po ostatnim spotkaniu z przedstawicielami stadionowej spółki. Widać duże zaangażowanie ludzi i szczerą chęć współpracy. Z całą pewnością uda nam się zrealizować wiele ciekawych pomysłów. I mam nadzieję, że wkrótce powstanie na stadionie porządny oficjalny sklep z pamiątkami Śląska i Wrocławia - dodaje.

- Uważam także, że powinna powstać na stadionie restauracja w której kibice będą mogli spędzić czas przed meczem, by zjeść razem obiad, napić się piwa a po meczu spotkać się z zawodnikami. Aktualnie nie ma takiej możliwości - są tylko budki z hotdogami. Jesteśmy dorośli - nit nie chce z puszką piwa uciekać przed policjantem. A infrastruktura jest, stadion ma ku temu narzędzia. Mamy ogromną esplanadę do zagospodarowania. Jesteśmy w XXI wieku, ktoś musi mieć cel przychodząc na stadion, jeśli samo widowisko piłkarskie go nie zaspokaja. Bo to nie jest Premier League, ale ekstraklasa - zaznacza.

Atmosfera jak w Dortmundzie

Plany są ambitne - stworzenia dla kibiców specjalnej strefy, w której mogliby przed meczem spędzać wspólnie czas. Kolejne programy mają otwierać Śląsk na biznes, organizacje pozarządowe i przede wszystkim kibiców. - Dla mnie to przyjemna praca, ale i wielkie wyzwanie. Bardzo czuję się odpowiedzialny za Śląsk. Budzę się w nocy i myślę o mom klubie. Czytam fora, koresponduję z kibicami. Spędzam w klubie średnio dwanaście godzin, ale żona i tak mi nie uwierzy. Nie jestem sam. Prezes także pracuje od rana do nocy. Razem z innymi ludźmi wykonujemy tytaniczną pracę, zrezygnowaliśmy z życia prywatnego, ale to się uspokoi za kilka tygodni. Wtedy opanujemy wiele spraw, będziemy mogli wyjść z klubu trochę wcześniej. Ostatni weekend był pierwszym, gdy nie sprawdzałem internetu, odłączyłem się całkowicie - zaznacza.

Na wspomnianym spotkaniu w Krakowie oprócz bolesnej nauczki, przedstawiciele Śląska zostali także zainspirowani przez gościa z Niemiec tłumaczącego, jak funkcjonuje Borussia Dortmund. - On opowiadał o klubie z wielką miłością, przekonaniem. Wiedzą, że nie są Barceloną, Manchesterem United, ale mają swoje miejsce w wielkiej piłce. Pokazywał genezę upadku Borussii, to jak odbudować klub pomogli kibice. I ja w tym trochę widziałem Śląsk. Powiedział też ważną rzecz, że na każdym stanowisku w klubie pracuje osoba emocjonalnie związana z Borussią. To ludzie, którzy nie patrzą, że o 17 już mogą iść do domu, ale czasem siedzą do nocy. Bo chcą, bo czują się związani z klubem i wnoszą do swojej pracy emocje - przypomina Bąk.

Zaznacza, że Śląsk ma olbrzymi potencjał. - Jeździłem z tym klubem na wyjazdy w drugiej, trzeciej lidze. Wszyscy znaliśmy się wtedy po imieniu. Teraz ludzie na trybunach są anonimowi, ale temu pomóc ma program "Ekipa". Wierzę, że kibice do nas dzięki temu wrócą, ale musimy im dać pod każdym względem dobry produkt. Musimy pamiętać o premierach filmów, co się dzieje w operze i odnaleźć się w bogatej ofercie kulturalnej miasta. Śląska nie ma na dworcu, na lotnisku, w miejscach, gdzie co weekend bawią się tysiące ludzi - dodaje. Ale to ostatnie wkrótce ma się zmienić, kampania reklamowa jest na ukończeniu.

- Wierzę głęboko, że wrócimy na należne nam miejsce, bo Wrocław na to w pełni zasługuje. Nie jesteśmy gorsi biznesowo od Poznania czy Krakowa. Kibicowsko też nie odstajemy, pomimo tych ostatnich frekwencji. Ale takie problemy mają też gdzie indziej, spadki frekwencji w ostatnich latach obserwowaliśmy na Lechu czy na Legii. Musimy tylko dotrzeć z przekazem, by mówiło się, że to fajna, wzmocniona drużyna, z ciekawymi i perspektywicznymi zawodnikami. Chciałbym, by ludzi na Śląsk chodziło jak najwięcej. Ale jestem tu jeszcze krótko, w dwa miesiące nie da się odrobić ośmiu lat - kończy. Myśli o stypie już nikt więcej w klubie do siebie nie dopuszcza.

Więcej o:
Copyright © Agora SA