Piłkarz Cracovii Paweł Nowak: Nie ma tragedii

Jedyny nominalny lewoskrzydłowy w zespole Cracovii ma kontuzję mięśnia brzuchatego łydki, która wykluczy go na dwa miesiące z gry. ?Pawka" w środę rozpoczyna dwutygodniową rehabilitację w Szczecinie.

Waldemar Kordyl: Kontuzja, której nabawił się Pan w Turcji, okazała się poważniejsza, niż początkowo sądzono.

Paweł Nowak: Od początku wiedziałem, że to nie błahostka. Kontuzji nabawiłem się przy starcie do piłki, tuż przed końcem treningu. Huk był taki, jakby ktoś z torebki strzelił. Pojawiło się kłucie w nodze, a wraz z nim wielki obrzęk i krwiak. Po badaniu USG w Szpitalu im. Żeromskiego dr Mariusz Urban powiedział mi, że do pełnej sprawności wrócę nie wcześniej niż po dwóch miesiącach.

Niewesoła perspektywa.

- Widziałem mięsień na USG. Jest zmasakrowany, pozwijany i poszarpany. Nie ma jednak tragedii, bo nie trzeba operować nogi. Nie trzeba też zszywać naderwanej głowy przyśrodkowej mięśnia brzuchatego łydki.

Jak będzie przebiegało leczenie?

- Kaziu Węgrzyn i Sławek Olszewski poradzili mi specjalistę w dziedzinie rehabilitacji. Zbigniew Pawłowski pracuje w Szczecinie i ma dobrą opinię wśród piłkarzy, m.in. Amiki Wronki. Mam nadzieję, że w ciągu dwóch tygodni wyciągnie mnie z kłopotów. W środę rozpoczynam rehabilitację: pola magnetyczne, rozciągania, zajęcia siłowe. Ten, kto ma kontuzję, przykłada się do ćwiczeń.

Czy to najpoważniejsza kontuzja w Pana karierze?

- Cztery lata temu w Hutniku miałem naderwaną pachwinę. To był poważniejszy uraz, bo pauzowałem cztery miesiące i w ogóle nie grałem w piłkę.

Wszystko wskazuje na to, że Pana miejsce zajmie Marcin Makuch...

- Życzę Marcinowi, by w każdym meczu strzelał po trzy bramki. Będę się cieszył z tego nie mniej niż on sam. Najważniejsze, by Cracovia wygrywała i świętowała awans.

Copyright © Agora SA