Idea Śląsk - Anwil Włocławek 87:68

ERA BASKET LIGA - Trener obiecał, że jak wygramy, dostaniemy dwa dni wolnego - stwierdził po meczu Dominik Tomczyk. Śląsk po bardzo dobrym meczu pokonał Anwil i ma wciąż szanse na pierwsze miejsce przed play off

Jeszcze w środę trener Idei Muli Katzurin był wściekły na swoich koszykarzy za to, co pokazali w wygranym wysoko meczu ze Startem Lublin. Padły ostre słowa, była też kara w postaci treningu o szóstej rano. Wczoraj już niemal wyłącznie chwalił swoich koszykarzy.

- Dziś wszyscy byli skoncentrowani na 100 procent, a zawodnicy bardzo dobrze pracowali na ostatnich treningach. Na tych dodatkowych również - podkreślał. - Zresztą na takie mecze nikogo nie trzeba specjalnie mobilizować.

- Spotkania z Anwilem wyzwalają dodatkowe emocje. Poza tym trener obiecał nam, że jak wygramy, to będziemy mieć dwa dni wolnego - powiedział jeden z bohaterów spotkania Dominik Tomczyk.

To było zresztą jedno z lepszych spotkań w EBL w tym sezonie i przedsmak tego, co się będzie działo w play off. Końcowy wynik nie oddaje zresztą emocji, jakie miały miejsce przez ponad trzy i pół kwarty. A była walka, jaką dotąd oglądaliśmy tylko w meczach Euroligi, świetna defensywa z obu stron i zagrania, które jeszcze długo będą pamiętane, jak rzuty z ponad dziewięciu metrów o tablicę Armandsa Skele czy efektowne wsady Adama Wójcika oraz Michała Ignerskiego. Były też błędy, ale większość po prostu wymuszonych. Bo też rzadko zdarzało się, aby zawodnik z piłką nie był pod presją.

- Różnica na koniec jest za duża - stwierdził trener Anwilu Andrej Urlep. - Próbowaliśmy kilku rzeczy, nie wyszło, a Śląsk to wykorzystał.

Słoweniec zaskoczył wrocławian obroną strefową, którą sporadycznie stosował przez cztery lata pracy we Wrocławiu. To sprawiło, że Śląsk miał problemy w ataku, z jakimi dotąd spotykał się wyłącznie w rywalizacji z najlepszymi klubami w Eurolidze. Przede wszystkim wyłączeni zostali wysocy zawodnicy Śląska i wrocławianom brakowało punktów spod kosza.

- Nie sądzę, że kłopoty były spowodowane samą strefą. Przecież wszyscy mają prawo tak grać przeciwko nam i musimy być na to przygotowani - stwierdził po meczu Muli Katzurin. - Po prostu na początku meczu była spora presja na oba zespoły, a my nie podejmowaliśmy właściwych decyzji. Kolejne rzuty były już właściwe.

Niemoc wrocławian przełamał tradycyjnie Lynn Greer, który praktycznie sam ciągnął grę Śląska do przerwy (18 punktów i 5 asyst), podczas gdy w Anwilu punkty rozkładały się na wszystkich koszykarzy. Wrocławianie jednak cały czas prowadzili, choć nie wyżej niż różnicą ośmiu punktów. Goście pierwsze prowadzenie objęli w 23. minucie i wydało się, że przejmują kontrolę nad meczem. W najbardziej krytycznym momencie po raz kolejny okazało się, że Śląsk może liczyć nie tylko na Greera. Dominik Tomczyk trafił dwukrotnie z dystansu, Wójcik dobijając piłkę, przy okazji staranował dwóch ludzi, a jak zwykle na mecze z Anwilem wyjątkowo zmobilizowany zagrał Maciej Zieliński. Śląsk złapał rytm, odzyskał prowadzenie, którego nie oddał do końca, choć jeszcze w 37. minucie było tylko 72:66. W końcówce wrocławianie dominowali wyraźnie, a kibice na stojąco oglądali kolejne efektowne zagrania. Anwilowi w decydujących momentach zabrakło zawodnika, który wspomógłby Skelego w zdobywaniu punktów. Fatalnie zagrali obaj rozgrywający Vladimir Krstić i Janis Blums (w sumie 6 punktów, 1/10 z gry, 1 asysta), a cały zespół popełnił aż 17 strat.

- Straty to nasz problem w całym sezonie. To efekt młodości w zespole, zawodnicy nie są przyzwyczajeni jeszcze do takich spotkań, przez co za często głupio tracą piłkę - stwierdził po meczu Urlep. I chwalił Śląsk. - Zagrał świetnie w ataku w drugiej połowie, zwłaszcza wówczas, gdy włączyli się Wójcik i Tomczyk.

- Mamy wiele talentu w zespole i jak wszyscy są odpowiednio skoncentrowani, możemy grać bardzo dobrze - podsumował Katzurin.

Kwarty: 19:15, 19:18, 23:23, 26:12.

Idea Śląsk: Greer 27 (4), Tomczyk 16 (4), Wójcik 11, Ignerski 6, Tein 4 (1) oraz Zieliński 12 (3), Randle 7, Kościuk 4.

Anwil: Skele 23 (5), Wright 9, Jahovics 8, Bocevski 7 (1), Krstić 5 oraz Witka 5, Zavackas 4, Nagys 3, Kadziulis 3 (1), Blums 1.

Mówi Tanel Tein: Zaskoczyli nas strefą

Dariusz Kopeć: Spodziewaliście się aż tak wysokiej wygranej z Anwilem?

Tanel Tein: Raczej nie. Spodziewaliśmy się, że mecz będzie wyrównany do końca. Na pewno nie można powiedzieć, że zwycięstwo łatwo nam przyszło. Musieliśmy sporo się napracować, a mecz kosztował nas sporo sił.

Anwil czymś was zaskoczył?

- W porównaniu do pierwszego meczu gracze Anwilu grali dużo częściej obroną strefową. Było z nią sporo kłopotów. Początkowo nie mieliśmy pomysłu na sforsowanie takiej defensywy. Rozrzucaliśmy piłkę po obwodzie i robiliśmy to zbyt długo, tak że musieliśmy oddawać rzuty z nieprzygotowanych pozycji. Na nasze szczęście kilka razy piłka po takich akcjach znalazła się w koszu rywali.

Czy trening zarządzony przez trenera Muliego Katzurina w czwartek o szóstej rano miał jakieś znaczenie, jeśli chodzi o motywację przed meczem z Anwilem?

- Na pewno jakieś znaczenie miał. Niemniej muszę przyznać, że wolę inne sposoby motywacyjne, bo niezbyt lubię wstawać tak wcześnie rano [śmiech]. Po meczu z Anwilem taka kara nas na szczęście nie czeka.

Trzy razy wygraliście już w tym sezonie z Anwilem - dwa razy w rozgrywkach ligowych i raz w meczu sparingowym. Czy to oznacza, że gra z tym zespołem wyjątkowo wam odpowiada?

- Tak nie można mówić. Anwil to bardzo dobry i poukładany zespół i mecze z tą drużyną, choć wygrane, zawsze były niezwykle trudne. Zresztą te zwycięstwa jeszcze niczego nie oznaczają. Decydujące spotkania czekają nas w play offach. Chciałbym, abyśmy wówczas udowodnili, że jesteśmy lepszą drużyną od Anwilu.

DLA GAZETY

Lynn Greer

rozgrywający Idei Śląska

Nie widziałem napisu "Lynn Stay with Us" (Lynn zostań z nami), ale Ryan mi mówił, że kibice wywiesili taki transparent. To czy zostanę zależy od wielu ludzi. Mogę powiedzieć tylko tyle, że we Wrocławiu czuję się świetnie. Jest to zdecydowanie najlepsze miejsce w jakim do tej pory grałem. Decyzję jednak podejmę po zakończeniu sezonu.

Nie grało mi się łatwo w tym meczu. Rywale bardzo dobrze bronili i mieliśmy sporo problemów, aby wypracować sobie czystą pozycję strzelecką. Ale my też nie pozwalaliśmy za wiele przeciwnikom w ataku. Przez to udało nam się przez większość część meczu utrzymywać prowadzenie. W ostatniej kwarcie gracze Anwilu nieco się pogubili, popełniali sporo błędów. Był to jednak wynik naszej dobrej obrony.

Sharone Wright

środkowy Anwilu

Dlaczego przegraliśmy? Bo Śląsk rzucił więcej punktów niż my. W najważniejszych momentach zawiedliśmy rzutowo, nie zagraliśmy tak jak wcześniej, gdy zdołaliśmy wyjść na prowadzenie. Przez większą część meczu kontrolowaliśmy Wójcika i Tomczyka, ale w końcu oni zaczęli zdobywać swoje punkty. Do tego doszedł Zieliński, którego nie doceniliśmy. Wiedzieliśmy, że to dobry koszykarz, ale bardziej nastawialiśmy się na zawodników, którzy zwykle więcej wnoszą. I on rzucił wiele ważnych punktów. Mieliśmy też problemy z Greerem, ale z nim wszyscy mają. Nigdy nie można jednak nastawiać się na jednego koszykarza, lecz na cały zespół.

Nie przejmujemy się tym, że mamy jeszcze trzy trudne mecze. Po prostu musimy się skoncentrować na najbliższym, a później będziemy myśleć o tym, co dalej. Teraz nie ma sensu wybiegać dalej niż poza najbliższy mecz.

Copyright © Agora SA