Tomasz Frankowski: Szukam zdrowia

- Zostało nam jeszcze kilka treningów w Tunezji, później w Krakowie dobre dwa tygodnie. Liczymy na to, że do meczu z Lechem Poznań opracujemy wspólną strategię - powiedział nam snajper Wisły.

Michał Białoński: W ostatnim sparingu strzelił Pan trzy bramki. Rozzłościł Pana fakt, że wychodzi w drugim składzie?

Tomasz Frankowski: A który był pierwszy?

Pewnie ten z reprezentantami Polski, który wystąpił w pierwszej połowie.

- Być może. Ja jednak nie myślę w ten sposób. Strzeliłem trzy gole po znakomitych podaniach moich kolegów, zwłaszcza Mariusza Jopa i Piotrka Brożka. Wszystkie lewą nogą. Nieczęsto się to zdarza.

Graliście na stadionie US Monastir, gdzie niedawno rozgrywano mecze Pucharu Narodów Afryki.

- Przydałby nam się taki stadion w Krakowie. Dla mnie jest on szczególnie szczęśliwy, bo w dwóch rozegranych na nim sparingach strzeliłem pięć goli.

Przez problemy zdrowotne opuścił Pan kilka treningów.

- Cały czas bolą mnie plecy, ale jakoś z tym walczę. Różnie mi idzie - w przedostatnim meczu kontrolnym z AS Marsą grałem słabiej. Myślę jednak, że będzie coraz lepiej, bo ciężkie treningi już za nami. W Monastirze mamy wszystko, czego organizm potrzebuje do odnowy biologicznej, w hotelu także jest basen z ciepłą wodą. Codziennie wchodzę do niego spokojnie sobie poleżeć. Z hotelu mamy dwa kroki nad mocno zasolone morze. Na kąpiele jeszcze za wcześnie, ale moczę nóżki. Szukam zdrowia.

Runda wiosenna zbliża się wielkimi krokami. Jak wygląda forma Wisły po meczu z Hammam Sousse?

- W pierwszej połowie nie kleiła się nam gra. Wystąpiło wtedy sześciu kadrowiczów, a kilku z nich dopiero niedawno do nas dołączyło. Ale jesteśmy dobrej myśli. Zostało nam jeszcze kilka treningów w Tunezji, później w Krakowie dobre dwa tygodnie. Liczymy na to, że do meczu z Lechem Poznań opracujemy wspólną strategię.

Pewnie cieszy się Pan, że nie udało się Wiśle sprowadzić dodatkowego napastnika?

- Gdyby udało się sprowadzić kogoś lepszego ode mnie, to pewnie by grał, a ja siedziałbym na ławce. Widocznie jednak kwoty za dobrego napastnika są zbyt wygórowane, więc wzmocniono obronę, a wstrzymano się z napastnikami. Poza tym nie jest nas tak mało w ofensywie. Przecież Damian Gorawski był ściągany do Krakowa jako napastnik. Nie zapominajmy również o Kelechim. Jest nas zatem trzech, a miejsce na boisku jest jedno, bo Maciek Żurawski jest na razie poza konkurencją.

Pierwszy raz jest Pan w Tunezji?

- Tak. Ośrodek, w którym przebywamy, jest w porządku. Resztą się nie zajmujemy, bo poza treningami i meczami niemal wcale nie ruszamy się z hotelu. Jesteśmy tu drugi tydzień, a jeszcze ani jednego dinara nie wydałem, nie zdążyłem kupić prezentów dla żony i dzieci. Mamy jednak w planie luźniejsze popołudnie, zdążę więc to jeszcze zrobić. W Tunezji wszyscy mówią po francusku, zatem ja nie mam problemów z porozumiewaniem się.

Jak spędzacie wolny czas?

- Na basenie, nad morzem, a wieczorami przed telewizorem. Z Polską mamy kontakt dzięki TV Polonia i VIVA Polska. Na innych programach satelitarnych oglądamy Ligę Mistrzów. Mamy internet, no i telefony, więc każdy z nas wie, co się dzieje w domu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.