Mecz w Tychach był wyrównany i dramatyczny. Najlepszymi zawodnikami obu drużyn byli bramkarze. Zafarbowany na blond Tomasz Jaworski był prawdziwą zmorą tyskich hokeistów i kibiców. Bronił jak w transie. Gdy nie mógł sięgnąć krążka kijem, ręką lub parkanem, nadstawiał po prostu głowę. W ten sposób odbił piekielnie mocne strzały Andrzeja Gretki i Wojciecha Sosińskiego.
Swoją klasę pokazał też w karnych. Dał się zaskoczyć tylko Michałowi Belicy, który wrzucił mu krążek do bramki między parkanami. Arkadiusz Sobecki, który strzegł bramki GKS-u, w karnych musiał uznać wyższość trzech rywali.
Tyszanie protestowali, że sędzia nie zauważył zdobytego przez nich gola w 18. min po strzale Roberta Kwiatkowskiego. - Widziałem dokładnie! Krążek był za linią! - przysięgał nawet prezydent Tychów Andrzej Dziuba.
Inna rzecz, że gospodarze sami sobie powinni pluć w brodę, bo zmarnowali inne okazje strzeleckie. - Doceniamy klasę rywala, ale w piątek zrobimy wszystko, żeby awansować do finału. GKS zagrał dziś dobry mecz, ale my byliśmy jeszcze lepsi, no i mieliśmy w bramce Jaworskiego - chwalił.
W Gdańsku również pachniało dogrywką. Podhalanie strzelili gola na początku spotkania (Marcin Ćwikła huknął z niebieskiej linii), a później starali się grać uważnie w obronie i kontratakować. Taka taktyka legła w gruzach w 48. min, gdy po błędzie nowotarskiej obrony Słowak Zdenek Jurasek wyrównał. Stoczniowiec złapał wiatr w żagle i co rusz bramkarz podhalan Krzysztof Zborowski musiał prezentować swój kunszt.
"Szarotki" mogły zapewnić sobie zwycięstwo nieco wcześniej, gdy grały bez skutku w podwójnej przewadze. Gdy wszyscy czekali już na dogrywkę, na 15 s przed końcem III tercji kapitan górali Jarosław Różański wywołał taniec radości swojej drużyny.
- Nie patrzyłem na zegar, tylko chciałem za wszelką cenę zdobyć gola - opowiada "Gazecie" Różański. - Tak się złożyło, że źle przyjąłem krążek, wydawało się, że jest już po wszystkim, bo złapał go bramkarz Tomek Wawrzkiewicz. Tymczasem "guma" wypadła z łapaczki, odbiła się od moich spodni i wpadła do siatki. Nie mogło być mowy o nieprawidłowo strzelonym golu, bo ja przecież nie zrobiłem ruchu nogą.
- Mamy pecha, ale w piątek w Nowym Targu postaramy się wygrać - obiecywał kapitan Stoczniowca Mariusz Justka.
Kryniczanie dzielnie radzili sobie przez dwie tercje, ale w ostatniej górą byli doświadczeni goście z Torunia. Napastnik KTH Robert Brocławik został uderzony krążkiem w jądra, po czym odwieziono go do szpitala.
Tercje: 0:1, 1:0, 0:0, d: 0:0, k: 1:3
Bramki: 1:0 Klisiak (12. Parzyszek), 1:1 Sarnik (25. Słaboń).
Karne: Belica - L. Laszkiewicz, Klisiak, Rzimsky.
Dwory/Unia: Jaworski - Gabryś, Javin, Wołkowicz, Rzimsky, Filipi - Dulęba, Gonera, Klisiak, Parzyszek, Puzio - Kłys, Zamojski, L. Laszkiewicz, Stebnicki, D. Laszkiewicz oraz Jakubik, Jaros.
Sędziował: Krzysztof Zawadzki z Katowic. Widzów: 3 000.
Stan play-off: 0:2
Wojas/Podhale 2
Tercje: 0:1, 0:0, 1:1
Bramki: 0:1 Ćwikła (4.), 1:1 Jurasek (48. Wróbel), 1:2 Różański (60.).
Wojas/Podhale: Zborowski - Sroka, Smreczyński, Różański, Voznik, Radwański - Łabuz, B. Piotrowski, Podlipni, Moskal, Zapała - Gil, Urban, Łyszczarczyk, Ćwikła, Baranyk.
Sędziował: Leszek Więckowski z Warszawy. Kary: 22 oraz 12 min. Widzów 2500.
Stan play-off 0:2.
Tercje: 1:1, 1:1, 0:4
Bramki: Zasadny (19. Salomon), Brocławik (25. Hak) - KTH; Chrzanowski (7.), Suchomski (28.), Morawiecki (45.), Bomastek (50.), Wojtarowicz (52.), Korczak (53.).
Stan play-off: 0:2.