Siatkarze Ivettu Jastrzębie rozbili AZS Olsztyn

Mecz na szczycie siatkarskiej ekstraklasy okazał się popisem zespołu z Jastrzębia, który zdeklasował rywali z Olsztyna.

Spotkanie lidera z faworytem do medali w niewielkiej hali w Szerokiej, dzielnicy Jastrzębia, wzbudziło ogromne zainteresowanie. Obiekt był zapełniony już kilkadziesiąt minut przed meczem, a na trybunach można było dojrzeć największe znakomitości polskiej siatkówki. Młodszych kolegów oglądali m.in. Ryszard Bosek i Włodzimierz Sadalski, którzy przed ćwierć wiekiem zdobywali Puchar Europy w barwach sosnowieckiego Płomienia. W hali pojawił się również trener kadry Stanisław Gościniak, pilnie notujący w swoim kajeciku każde zagranie reprezentantów oraz potencjalnych kandydatów na kadrowiczów. Wydarzenie kolejki, a chyba także całego sezonu zasadniczego, transmitowane też było na żywo przez telewizję TV 4.

Przed meczem nie było mądrych, którzy bez wahania wskazaliby zwycięzcę. Ivett to co prawda lider tabeli i gra w tym sezonie rewelacyjnie, ale olsztynianie również spisywali się dotąd bardzo dobrze, a co najważniejsze, wygrali wszystkie trzy mecze z jastrzębianami.

Przebąkiwano nawet o kompleksie akademików, ale po wczorajszym dniu te opowieści były bez pokrycia. Gospodarze, którzy wyszli bardzo skoncentrowani, od początku narzucili rywalom swój styl gry. Miejscowym wychodziło wczoraj wszystko, a goście nie potrafili odpowiedzieć w żaden sposób. Przy ogłuszającym dopingu Ivett wygrał pierwszego seta do 17, a w drugim nadal nie zwalniał tempa. Świetnie przyjmował Przemysław Michalczyk, Radosław Rybak nie mylił się w ataku, Pavel Chudik bezbłędnie podawał piłki, a pozostali partnerzy także robili, co do nich należało. Przyjezdnym dla odmiany ręce się trzęsły, a piłka raz za razem uciekała na boki wąskiej hali. W pewnym momencie drugiego seta goście wyglądali na wyjątkowo przestraszonych, a w tym samym czasie trener Igor Prielożny mógł sobie pozwolić na wymianę uśmiechów z rozgrywającym Chudikiem.

Po łatwym sukcesie w drugiej partii, ostatnia część okazała się formalnością. Ivett nie popełnił błędu z poprzedniego meczu w Sosnowcu, gdy przez brak koncentracji oddał trzeciego seta. Tym razem przy świetnej grze Piotra Gabrycha i spółki jastrzębianie ograli pretendentów niczym szkolny zespół siatkówki. Tylu braw miejscowi siatkarze już dawno nie zebrali i po meczu byli z siebie zadowoleni. - Zagraliśmy koncertowo, byliśmy lepsi w każdym elemencie. Jestem zdziwiony, że olsztynianie nie podjęli rękawicy - cieszył się Gabrych.

Paweł Papke, as zespołu z Olsztyna, nie miał zbyt szczęśliwej miny. - Nie wiem, co się stało, ale myślę, że tej zimny prysznic wyjdzie nam na zdrowie, bo niektórzy myśleli, że medale mamy już zapewnione - tłumaczył.

Po wygranej nad zespołem z Olsztyna Ivett jest bardzo blisko zapewnienia sobie pierwszego miejsca w tabeli przed rozgrywkami play-off. - Liczę, że to była jednorazowa wpadka, wyciągniemy z tego meczu wnioski i w play-offach będzie okazja do rewanżu - mówił trener AZS Grzegorz Ryś.

Ivett Jastrzębie 3 (25 25 25)

PZU AZS Olsztyn 0 (17 17 16)

Ivett: Chudik, Michalczyk, Rybak, Terlecki, Gabrych, Nowak, Wójcik (libero) oraz Wika, Szczygieł.

PZU: Zagumny, Grzyb, Papke, Siebeck, Śmigiel, Kadziewicz, Kuciński (libero) oraz Szyszko, Poskrobko, Kurian, Kowalczyk, Sordyl.

Politechnika - Polska Energia 2:3

Siatkarze z Sosnowca po bardzo zaciętej grze wygrali pięciosetowy mecz w Warszawie. To ważne zwycięstwo, bo drużynę z Sosnowca pokonali u siebie dotąd wszyscy, poza Politechniką.

Gospodarzom wyraźnie zaszkodziła telewizyjna transmisja. - Te kamery dały znać o sobie w pierwszym secie - powiedział potem trener Krzysztof Felczak. Jego ekipa już od początku przegrywała czterema punktami i mimo dojścia rywala na 10:11, po chwili znów straciła serię (10:16) i niebawem oddała seta.

Drugiego seta gospodarze dzięki blokom na Sławomirze Kudłaczewskim i Damianie Dacewiczu wygrali dość pewnie. Sosnowiczanie wyszli chyba nieco... zaspani. Piłka odbijała się im od barków, często lądowała w siatce (12 błędów), na co trener Jerzy Salwin zareagował zmianą Łukasza Żygadły na Grzegorza Wagnera. - Wagner prawie w ogóle nie trenuje od trzech tygodni i miał dziś w ogóle nie grać. Sytuacja zmusiła nas do wystawienia go - powiedział Salwin.

Była to kluczowa roszada dla losów spotkania. Mimo zmniejszenia sześciopunktowej straty (20:19) przyjezdni oddali po kolejnych błędach Kudłaczewskiego trzeciego seta, ale później grali już znacznie lepiej. Dowód? 17 punktów zdobytych atakiem w czwartej partii. Stołeczni siatkarze ofiarnie bronili, popełnili tylko trzy błędy, ale nie byli w stanie powstrzymać skutecznych akcji sosnowiczan, którzy doprowadzili do tie-breaku.

Decydujący set był wyrównany tylko w pierwszej połowie (7:8). Po zmianie boisk napięcia nie wytrzymał Krzysztof Grzesiowski (atak w siatkę i blok), po chwili gospodarze pogubili się z odbiorem zagrywki Wagnera i było po meczu.

Polska Energia 3 (25 21 20 25 15)

AZS PW: Drabkowski, Szcześniewski, Szulc, Małecki, Oczko, Grzesiowski oraz Dyżakowski (l.), Peciakowski, Barman, Rosa, Hajbowicz.

Sosnowiec: Żegadło, Dacewicz, Kudłaczewski, Wojczuk, Diviś, Nowak oraz Legień (l.), Łomacz, Hupka, Wagner, Niedziela.

daro

NKS - BBTS 3:1

Stawka tego spotkania była ogromna, oba zespoły walczą o utrzymanie w siatkarskiej elicie. Nysa wygrywając, zapewniała sobie utrzymanie. Bielsko musi szukać punktów, by do końca zachować cień szans na uniknięcie baraży o pozostanie w serii A.- To nie była siatkówka - ocenił grę swojego zespołu Wiesław Popik, trener BBTS. Połowa zespołu, wychodząc na parkiet, była zagotowana. Jakbym miał ważne badania lekarskie, zagrałbym lepiej niż niejeden mój zawodnik. Najgorsze, że oni za to biorą pieniądze - stwierdził Popik. I trudno nie zgodzić się z jego słowami. Momentami bielszczanie grali żenująco. W czwartym secie, przy stanie po 5, trzy razy w siatkę zaatakował Marczuk, gospodarze zdobyli po błędach rywali osiem punktów z rzędu i było po meczu. Dwie pierwsze partie gospodarze wygrali zdecydowanie, w trzeciej, jak to jest w zwyczaju graczy z Nysy, oddali seta bez walki. - Chcieliśmy wygrać za trzy punkty, by zapewnić sobie utrzymanie i przeciąć wszelkie spekulacje o jakichś układach i kalkulacjach z naszej strony. Tak by było, gdyby zespoły podzieliły się punktami - mówił po meczu trener NKS Adam Kurek.NKS 3 (25 25 17 25)

BBTS 1 (20 23 25 17)Nysa: Macionczyk, Łuka, Olejniczak, Kurek, Kudłacik, Markiewicz, Gacek (l), Jaszewski, Szewczyk.BBTS: Bednaruk, Barbierik, Prochazka, Węgrzyn, Gradowski, Semeniuk, Kwasowski (l), Żyliński, Fijałek, Żurek, Marczuk.

ak

Copyright © Agora SA