Kolejna porażka Widzewa w Turcji

Łódzka drużyna zmierzyła się w piątek z austriackim zespołem St. Poelten. Według obserwatorów, przez 90 min przewagę mieli widzewiacy, którzy jednak zeszli z boiska pokonani. - Chyba przez 80 proc. czasu byliśmy przy piłce, lecz nasze akcje kończyły się przed polem karnym - opowiada Grajewski. Menedżer Widzewa był bardzo zdenerwowany porażką. Jego zdaniem część piłkarzy zapomniała, jak się gra w piłkę. - I nie chodzi mi o Jacek Pieprzyka, którego wzięliśmy z rezerw. Zawiedli zawodnicy, od których musimy wymagać dużo więcej - dodaje.

W spotkaniu wystąpili przede wszystkim piłkarze, którzy nie grali w czwartek z Viborgiem. W meczu z duńskim pierwszoligowcem (przegranym 2:3) zagrali tylko Rafał Pawlak, Damian Seweryn, Bruno i Arkadiusz Kaliszan. Szkoleniowiec wciąż oszczędza lekko kontuzjowanego Juliano, a uraz Adama Cichona (ma naciągnięty mięsień) jest na tyle poważny, że zawodnik wznowi treningi na początku przyszłego tygodnia. Widzewscy dublerzy spisali się bardzo źle. Ukoronowaniem fatalnej postawy było zmarnowanie rzutu karnego - nie wykorzystał go Sławomir Nazaruk.

Grajewski: - Najgorsze jest to, że na odprawie trener Jerzy Kasalik długo tłumaczył, jak każdy zawodnik ma grać. I co? Nasi piłkarze wyszli na boisko i o wszystkim zapomnieli. Gdyby mecz odbył się w Polsce, sześciu piłkarzy wróciłoby po nim do domów. Mam jednak nadzieję, że to był tylko zły dzień. Jeśli taka gra się powtórzy, kilku graczy może wcale nie zostać zgłoszonych do rozgrywek.

W sobotę Widzew zagra ze Interem Zurich. Piłkarze i szkoleniowcy szwajcarskiego klubu oglądali spotkanie z St. Poelten. - I uśmiechali się patrząc na naszą postawę. Mam nadzieję, że w sobotę będą niemile zaskoczeni - twierdzi menedżer.

Widzew - St. Poelten 0:1

Widzew: Kula - Pawlak, Bruno (46. Kaliszan), Becalik - Nazaruk, Walburg, Seweryn, Pieprzyk, Partyka - Masłowski, Rybski.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.