Piłkarze ręczni AZS-u Politechnika ulegli AZS-owi AWF Warszawa

Przetrzebiony kadrowo AZS Politechnika Radomska uległ liderowi tabeli AZS AWF Warszawa 20:26. Podopieczni Marka Zdziecha zaimponowali kibicom walecznością i - momentami - niezłą grą

Tylko najwięksi optymiści wierzyli, że osłabiony brakiem czterech podstawowych zawodników zespół gospodarzy jest w stanie cokolwiek wskórać z liderem tabeli. A jednak był... Dopóki radomianie mieli siły, grali jak równy z równym. Im bliżej jednak było końcowej syreny, tym częściej przydarzały się im proste błędy. - Chłopaki zagrali tak, jak od nich oczekiwałem. Szkoda, że w ważnych momentach zabrakło precyzji w rozgrywaniu akcji - zauważył trener Marek Zdziech.

Pochwał gospodarzom nie szczędził też trener gości Stefan Wrześniewski. - Wiem, że Politechnika zagrała z nami przetrzebiony kadrowo. Mimo to była równorzędnym przeciwnikiem. Chciałbym, żeby moi podopieczni wykazywali takie zacięcie w grze - zaznaczył.

Zdaniem obu trenerów kluczowymi postaciami w zespołach byli bramkarze. To, co wyprawiał w pierwszej połowie Marek Nowosielski, wzbudzało sportową złość radomskich "akademików" i uznanie publiczności. - To on wygrał nam mecz - podkreślał Wrześniewski. I rzeczywiście, jego intuicja w sytuacjach sam na sam, w tym również obrona trzech karnych - była prawdziwym majstersztykiem.

Nowosielski jeszcze nie tak dawno był w szerokiej kadrze nieistniejącego już Eltastu. Podobnie zresztą jak Karol Drabik, który za grę w AZS-ie zebrał w sobotę sporo braw od kibiców.

Mimo pewnego zwycięstwa gości mecz był zacięty. W ósmej minucie lider prowadził 3:1. Przy stanie 4:6 do bramki Nowosielskiego trafił Grzegorz Sobót i dwukrotnie Łukasz Jagodziński. Po raz pierwszy i jedyny w tym meczu Politechnika objęła prowadzenie 7:6. Niestety, pięć kolejnych trafień zanotowali na swoim koncie warszawianie, kończąc odsłonę czterobramkową przewagą.

Po przerwie znacznie więcej z gry mieli goście. Mimo agresywnej obrony gospodarzy, to warszawianie częściej kończyli akcje bramkami. W 39. min prowadzili już 19:11, a w 43 - 20:12. Na 11 min przed końcem spotkania przy stanie 22:15 zespół radomski poderwał się jeszcze do ataku. Po celnych trafieniach Sobuta przewaga gości zmalała do trzech goli (19:22). Nie wiadomo, jak by się potoczyły losy meczu, gdyby Sobut nie stracił piłki w kolejnej akcji. Goście wykorzystali bezwzględnie ten błąd, znów powiększając przewagę. - Mam zastrzeżenia do Grześka, bo tę akcję mógł rozegrać staranniej. Pewnym usprawiedliwieniem jest to, że ostatnio nie trenował i było to widoczne w jego grze - zaznaczył Zdziech. Gdyby radomianie zagrali w mocniejszym zestawieniu, tego meczu by nie przegrali.

Po meczu oberwało się sędziom. Gospodarze mieli zastrzeżenia do ich postawy. - Gdyby arbitrzy sędziowali obiektywniej, wynik byłby sprawą otwartą - zauważył drugi szkoleniowiec Politechniki Stanisław Hul.

AZS POLITECHNIKA RADOMSKA - AZS AWF WARSZAWA 20:26 (7:11).

Politechnika: Drabik, Sulima - Sobut 10, Jagodziński 5, Sędzicki 1, Myszak 1, Tybuszewski 1, Psuja 1, Radowiecki 1, Cieślak.

AZS: Nowosielski, Romatowski - Gozdur 9, Albin 5, Łukasik 4, Bieniewicz 3, Szulc 2, Jasiówka 1, Noch 1, Jędrzejewski 1, Mont, Jankowski, Smolarczyk, Wrześniewski.

W pozostałych meczach: SMS Gdańsk - Anilana Łódź 30:29, Gwardia Koszalin - Grunwald Poznań 27:31, Bochnia KS - Traveland Jurand Olsztyn 28:27, Piotrkowianin-Kiper Piotrków Trybunalski - MTS Chrzanów 28:24, MKS Końskie - Miedź Legnica 31:31. Pauzowała Tęcza Kościan.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.