Resovia Rzeszów - Automark Zduńska Wola 3:2 (24:26, 26:24, 25:21, 21:25, 15:12)

SIATKÓWKA MĘŻCZYZN. Seria B I ligi. Resovia chyba nie ma już kompleksu Zduńskiej Woli, a wywalczone w pocie czoła zwycięstwo nad Automarkiem umocniło siatkarzy z Rzeszowa na pozycji lidera.

Rzeszowianie po wpadce w Pile, myśląc o wygraniu rundy zasadniczej, nie mogli sobie pozwolić na kolejną porażkę. Stawka sobotniego meczu była więc duża a i rywal niewdzięczny. A że niewygodny dla Resovii, najlepiej mówi o tym historia spotkań obydwu drużyn, czyli pięć porażek rzeszowian w siedmiu pojedynkach ze Zduńską Wolą.

- Czuję, że to będzie wojna - mówił przed sobotnim meczem lekko zdenerwowany Zdzisław Olejnik, szkoleniowiec Automarku. Nie pomylił się. Zaczęło się jednak po myśli gospodarzy. Atak, który tak bardzo zawodził drużynę Jana Sucha w meczu z Jokerem, tym razem funkcjonował należycie. W pierwszej partii aż 11 akcji Resovii (czterokrotnie więcej niż rywala) zakończyło się umieszczeniem piłki w polu przeciwnika. Po 13 minutach gry miejscowi prowadzili już 18:12 i wydawało się, że w cuglach wygrają seta. To była cisza przed burzą! Gospodarze niczym amatorzy, zaczęli popełniać proste błędy w odbiorze. Mylili się wszyscy, bez wyjątku. Niewiele dały także zmiany do których uciakał się trener Such, nie pomagały jego cierpkie słowa co rusz rzucane w stronę podopiecznych.

Emocje wzrastały, a gorący wieczór na dobre rozpoczął się, gdy sesja serwisowa Przemysłwa Lacha zakończona asem, dała gościom cztery punkty z rzędu. Zawodnik, który przed sezonem był przymierzany do gry w Resovii doprowadził do remisu 19:19. Automark momentalnie zwietrzył szansę na zwycięstwo i po akcji Dominika Witczaka był o krok od triumfu (22:24). Wojciech Pawłowski zdołał jeszcze odroczyć wyrok (24:24), ale tylko chwilowo, bowiem Witczak był nie do zatrzymania. Najlepszy w tym dniu zawodnik gości najpierw popisał się atomowym atakiem, a następnie ośmieszył Stanisława Pieczonkę trafiając w niego serwisem.

Druga odsłona miała niemal identyczny przebieg, z tym że to przyjezdni po 12 minutach gry prowadzili (13:16). 120 sekund później Pieczonka zrehabilitował się za wcześniejsze wpadki w odbiorze i po jego asie był remis (16:16). Gorącą atmosferę dodatkowo podgrzewały dwie warszawskie sędziny. Miejscowi jednak grali swoje i zdobyli aż pięć asów. Takim też zagraniem, przy ogłuszającym dopingu wypełnionej po brzegi hali ROSiR-u, 26 zwycięski punkt zdobył, nie kto inny jak Stasiu Pieczonka.

Kolejna odsłona to popis podopiecznych Jana Sucha. Poprawili oni grę blokiem, wcześniej bowiem atakujący Automarku bezlitośnie obijali ręce zbyt wcześnie skaczących rzeszowian. Nadal nieźle funkcjonował serwis, a ponieważ przyjezdni nieco spuścili z tonu, Resovia rozdawała karty (10:4). Gospodarze do końca kontrolowali przebieg gry, a seta skutecznym atakiem po przekątnej zakończył Wojciech Pawłowski, najlepiej punktujący zawodnik meczu. - Cieszę się z dobrego występu, ale najistotniejsza jest wygrana zespołu. Tym razem, to ja zdobyłem sporo punktów, miałem swój dzień. Innym razem, może to być Stasiu albo Tomek, a najlepiej żebyśmy wszyscy trzej byli równie skuteczni - mówił po meczu skrzydlowy AKS-u.

Rzeszowanie, mimo ciężkich ubiegłotygodniowych treningów, mieli chyba nadmiar energii, bowiem zamiast szybko zakończyć mecz, znowu sobie odpuścili. Jednak jeszcze do połowy czwartej partii nic nie wskazywało na porażkę Resovii (12:8, 15:12). Gospodarze jednak znowu pokazali kibicom jak nie należy przyjmować. W tym elemencie najbardziej "eksploatowanymi" przez Automark byli Pieczonka i Kamuda (w całym pojedynku pomylili się aż 15 razy). Efekt, AKS na deser zaserowała sobie i kibicom horror i loterię jaką niewątpliwie jest tie-break.

Na początku decydującej partii nerwy puściły jendak przyjezdnym i po minucie gry Zdzisław Olejnik poprosił o przerwę dla Automarku - to wynik trzech autowych ataków jego podopiecznych. Ale to nie był koniec emocji. Choć przewaga AKS-u wzrosła do pięciu oczek (7:2), to jeszcze szybciej stopniała (11:10). - Mamy jeszcze szansę, gramy dalej - mobilizował swoich zawodników trener Automarku. Nie mógł jednak równać się z rzeszowską publicznością i jej wreszcie jej gromkim dopingiem. A ten dodał skrzydeł gospodarzom i pozwolił im udanie finiszować. - Było potwornie ciężko i gorąco. Znowu było sporo błędów, na szczęście jednak wygraliśmy. Słowa podziękowania należą się kibicom, oni też mają swój udział w tej wygranej - mówił tuż po meczu Tomek Kozłowski.

Sety: 24:26, 26:24, 25:21, 21:25, 15:12.

Czas trwania: 25, 22, 22, 21, 16.

Widzów: 800.

* Resovia: Gerymski (2 pkt), Kamuda (12), Perłowski (3), Pawłowski (22), Pieczonka (13), Kuczko (9), Andrzejewski (libero) oraz J. Podpora, Kupisz (6), Kozłowski, P. Podpora.

* Automark: Bartodziejski, Matusiak, Domagała, Witczak, Hendel, Lach, Szymczak (libero) oraz P. Szewczyk, Krymarys.

Zdaniem trenerów

Jan Such

AKS Resovia Rzeszów

Sami jesteśmy sobie winni, że stworzyliśmy taki horror. Nie rozumiem, jak można było przegrać pierwszego seta prowadząc 18:12. Gdybyśmy wygrali tą partię, mecz pewnie zakończyłby się w trzech odsłonach. Kardynalnymi błędami w przyjęciu, podarowaliśmy Automarkowi ponad 20 punktów. Najważniejsze jednak, że wygraliśmy. W tym momencie nie musimy już martwić się o bilans setów, tylko o wygrywanie spotkań.

Zdzisław Olejnik

Automark Zduńska Wola

To był mecz zagrywek i przyjęcia, w tym drugim elemencie byliśmy zdecydowanie gorsi od Resovii. Nasz serwis jedynie w końcówce pierwszej partii należycie funkcjonował - stąd wygrany finisz. Rzeszów cały czas serwował na równym poziomie, swoje zrobili Pieczonka i Kamuda. Przegrana w Bydgoszczy, kiedy prowadziliśmy w tie-breaku 7:1, jeszcze długo będzie się nam odbijała czkawką.

Pozostałe wyniki 18. kolejki:

* GÓRNIK RADLIN - AZS OPOLE 1:3 (25:23, 21:25, 23:25, 23:25)

* GTPS GORZÓW WLKP. - AVIA ŚWIDNIK 2:3 (20:25, 22:25, 25:22, 25:23, 13:15)

* KPS WOŁOMIN - CHEMIK BYDGOSZCZ 2:3 (22:25, 17:25, 25:21, 25:19, 20:22)

* Mecz SMS I PZPS SPAŁA - ŚNIEŻKA JOKER PIŁA przełożono na 19.03

Tabela Serii B

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.